Turniej o Grand Prix Australii miał kończyć rywalizację o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Ostatecznie z różnych przyczyn tak się nie stało, ale wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku znów będziemy emocjonować się zawodami GP w odległym zakątku.
W ostatnich latach oprócz australijskich turniejów Grand Prix, przerabialiśmy także te w nowozelandzkim Auckland. Od wielu, wielu sezonów mówi się jednej z rund Mistrzostw Świata w Rosji czy też w Stanach Zjednoczonych, póki Amerykanie mają jeżdżącego wciąż w czołówce Grega Hancocka. Czas jednak mija, a Hancock dalej czeka, by Speedway Grand Prix zawitało do jego ojczyzny.
Organizatorów odstraszają koszta takiego wydarzenia. Oprócz zapłacenia za samo prawo do przeprowadzenia zawodów, należy również opłacić m.in. transport motocykli z Europy, podróż zawodników wraz z teamami czy też urzędników z ramienia FIM. Oprócz tego trzeba posiadać przyzwoitą infrastrukturę obiektu, by żużlowcy nie ścigali się na torach zabitych dechami.
Armando Castagna przyznaje, że dużą rolę odgrywają pieniądze, ale są prowadzone rozmowy, aby Grand Prix znów pojechało poza Europę. – Przyszłość jest obiecująca. Rozmawiamy obecnie z Australią, bowiem dwa miasta wykazują ogromną chęć organizacji zawodów. Jedną z nich jest Adelajda, a drugą Queensland. BSI rozmawia również z Auckland i mam nadzieję, że tam wkrótce ruszymy. Wiele zależy od warunków ekonomicznych, które BSI musi brać pod uwagę. Takie wydarzenie nie jest tanie, ale BSI rozmawia także z USA. Tu jest ta trudność, że trzeba to zrobić z pompą, jak podczas Supercross – mówi Włoch na łamach niemieckiego speedweek.de.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!