29 października zakończył się sezon żużlowy w Wielkiej Brytanii. Tego dnia miały odbyć się dwa spotkania pomiędzy Workington Comets i Lakeside Hammers. Ostatecznie do skutku doszło tylko jedno, gdyż drugie zostało przerwane z powodu… zamarzającego toru.
Miało to być trzecie spotkanie tych dwóch drużyn w ciągu 26 godzin i zarazem trzecie na torze „Komet”. Najpierw zespoły zmierzyły się w finale ligi, a później w meczu o Tarczę Championship. Ostatni pojedynek miał być natomiast… zaległym spotkaniem rundy zasadniczej Championship! To już trzecie podejście do tego spotkania. Pierwsze zostało przerwane po makabrycznym upadku Daniela Bewleya, który zakończył dla niego sezon 2018. Drugie natomiast odwołano z powodu opadów deszczu.
Trzecia i ostatnia próba została anulowana po czterech biegach, przy stanie 18:6 dla gospodarzy. Jak się okazuje, powodem był… pojawiający się na wysokości gruntu przymrozek, który spowodował zmianę stanu skupienia wody znajdującej się w nawierzchni. – Szybko można było zauważyć, że tor zaczyna nam zwyczajnie zamarzać, przez co zawodnicy mieli ogromny problem z płynną jazdą. Problem pogłębiał się z każdym biegiem i ostatecznie obie drużyny wspólnie zdecydowały, że nie ma to dalszego sensu – powiedział szef klubu z Workington, Tony Jackson, w rozmowie z magazynem Speedway Star.
Ostatecznie spotkanie w ogóle nie dojdzie do skutku, gdyż jego rozegranie i tak nie zmieniłoby już nic w klasyfikacji ligi. Próba jazdy o nic w takich warunkach to zdaniem włodarza „Komet” zbędne ryzyko. – Temperatura przy gruncie spadła do minus jednego stopnia. Nawierzchnia pokryła się białą warstwą szronu i lodu. Podobnie słupki przy ogrodzeniu. Widziałem taki obrazek pierwszy raz w swojej 45-letniej przygodzie z żużlem. Ściganie na czymś takim sprawiłoby jedynie, że prędzej czy później ktoś zrobiłby sobie krzywdę – stwierdził Jackson.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!