Pierwszy, historyczny sezon Aforti Startu Gniezno-Liberec w czeskiej Extralidze dobiegł końca. W środę w Pradze odbyła się ostatnia runda rozgrywek, po której żużlowcy z pierwszej stolicy Polski zostali wicemistrzami i zawiesili na szyjach srebrne krążki. O tym i o innych ciekawych kwestiach porozmawialiśmy z menadżerem drużyny – Błażejem Skrzeszewskim. Zapraszamy do przeczytania wywiadu!
Przypomnijmy, że nasz dzisiejszy rozmówca, pełni nie tylko rolę sternika polsko-czeskiego teamu Startu Gniezno. Aktywnie działa również w żużlu amatorskim, gdzie bierze udział w zawodach, a także w ich organizacji. Ponadto ściga się również na lodzie, ostatnio minionej zimy podczas gali na zamarzniętym jeziorze w Kłecku. Błażej Skrzeszewski zdradza przy okazji plany tego dotyczące, a w nich znalazł się chociażby znany z Piły… turniej gwiazdkowy!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Sezon Startu Gniezno w Czechach zakończony, srebrne medale zdobyte. Jak pan może podsumować te rozgrywki? Spełniliście swoje założenia stawiane przed przystąpieniem do Extraligi?
Błażej Skrzeszewski (menadżer Aforti Startu Gniezno-Liberec, żużlowiec-amator): – Jak najbardziej zespół spełnił oczekiwania i cele, które były przed sezonem założone. Nadrzędnym dla nas było zdobycie medalu – jakiegokolwiek. Zdobyliśmy srebrny, więc jesteśmy zadowoleni. Teraz, patrząc na to wszystko już z „chłodną głową”, stwierdzam, że złoto było praktycznie na wyciągnięcie ręki. Plany pokrzyżowała nam kontuzja Kevina Fajfera, która wyeliminowała go z pierwszych meczów, oraz brak dostępności Oskara Fajfera, bo miał też inne zobowiązania, jak chociażby liga szwedzka.
– No właśnie, w tej kwestii mam pytanie, jaka była koncepcja budowy składu?
– W to miejsce pojawili się zawodnicy, którzy byli związani w jakiś sposób ze Startem Gniezno. Nie chodzi o występy w tegorocznej eWinner 1. Lidze, ale o to, że w przeszłości bronili naszych barw. Mam na myśli Marcina Nowaka, czy Norberta Kościucha. Oni to lukę w pewnym sensie wypełnili. Suma summarum, wynik końcowy jest zadowalający. Jako Gniezno i jako klub z Liberca, jesteśmy usatysfakcjonowani. Zapisaliśmy się oprócz tego w historii. Wiadomo, że pierwszą drużyną, która wystartowała w zagranicznej lidze, była ekipa Falubazu – Wolfslake w Bundeslidze. My jesteśmy pierwsi natomiast w Czechach i nikt nam tego nie zabierze.
– Czy można już zapewnić, że po pierwszym historycznym sezonie gnieźnian w czeskiej Extralidze, w 2022 roku będzie kolejny?
– Tak, raczej tak. Musimy jeszcze dograć szczegóły, na jakich zasadach to będzie obowiązywało w przyszłym roku. Zobaczymy, czy ta współpraca będzie wyglądać tak samo, że nazwa gnieźnieńskiego klubu będzie widnieć w nazwie zespołu, jako główny sponsor, czy będziemy tylko w części partycypować w drużynie Liberca. Na pewno pociągnięte to zostanie dalej, tylko trudno mi powiedzieć na ten moment, w jakiej dokładnie formie. Na to jest jeszcze czas. Na razie najważniejsze jest poukładanie budżetu pierwszego zespołu, który startuje w polskiej eWinner 1. Lidze Żużlowej. Dopiero, jak to wszystko będzie dograne, to skupimy się na projekcie czeskim.
Adrian Gała w barwach Aforti Startu Gniezno Liberec, podczas rundy Extraligi w Pardubicach
– Czyli głównym celem było zdobycie medalu, ale jak się domyślam – takim również wiodącym, po prostu okazja do startów dla gnieźnieńskich żużlowców…
– Ależ oczywiście. Głównie chcieliśmy nawiązać współpracę tych dwóch ośrodków, aby zawodnicy startujący w gnieźnieńskim zespole mieli więcej możliwości do startów. Wiadomo, że sezon był jaki był, zdarzały się kontuzje, jest zakończenie kariery Mirka Jabłońskiego, więc te plany trzeba było w jakiś sposób w trakcie rozgrywek zmienić. Jednakże cele, jakie założył sponsor i zarząd zostały jak najbardziej osiągnięte. Pod względem zarówno sportowym, jak i marketingowym, możemy być ukontentowani tym projektem.
– Czy zdarzyło się, że podczas zawodów Startu w Czechach, pojawiali się kibice z Gniezna?
– Teraz w ostatniej rundzie w Pradze mieliśmy już typowe wsparcie fanów z Gniezna. Kilkanaście osób z naszego miasta dojechało na te zawody i kibicowało nam. Wcześniej w Slaným, czy w Pardubicach nieszczególnie. W Libercu zjawiło się też kilku kibiców. Podczas finałowych zawodów mieliśmy na trybunach gnieźnieńskie flagi, co było naprawdę miłe. Praga to – wiadomo – stolica kraju, więc fani zrobili sobie wypad na zwiedzanie połączony ze speedwayem. Sympatycznie było zobaczyć ich doping.
– Na którym obiekcie pana podopiecznym najbardziej podpasował tor? Wbrew pozorom na tym „domowym”, czyli w Libercu, ekipa zaprezentowała się najsłabiej.
– No tak, to dość kuriozalna sytuacja, że na „domowym” torze wykręciliśmy najsłabszy wynik. Drużyna najlepiej wypadła w Slaným, mimo że tamtejszy tor jest ciężki. Zawodnicy to nie raz podkreślali, że tam najlepiej im się jechało. W Pradze też nie było źle.
– No właśnie, Praga. Chyba musiało być trochę nerwowo. Miejscowa AK Markéta wygrała i uratowała was różnica małych „oczek”.
– Wiedzieliśmy dobrze już przed zawodami, że złoty medal jest poza zasięgiem, ponieważ matematycznie nie było to w żaden sposób możliwe. Pardubice już w przedostatniej rundzie zagwarantowały sobie mistrzostwo. Musieliśmy przyjechać drudzy, żeby utrzymać aktualną do tej pory pozycję. Do połowy zawodów było wszystko naprawdę wyrównane, więc nie byliśmy niczego pewni. Fakt, że mogłem skorzystać jeszcze bardziej z Oskara Fajfera, bo mógł jechać w sumie nawet sześć razy. Dałem jednak szansę Marcinowi Nowakowi i Kevinowi Fajferowi i tych decyzji nie żałuję, bo efekt końcowy mówi sam za siebie.
– Oprócz tego, pełnił pan funkcję menadżera drużyny, był pan też obserwatorem zawodów. Stąd moje pytanie, w którym z ośrodków ten żużel najbardziej „żyje” w pana opinii?
– Zdecydowanie Slaný. Ja od paru lat przyjeżdżam na zawody w Czechach. Widzę to doskonale, że to właśnie w Slaným, miejscowości położonej notabene niedaleko Pragi, ten głód żużla jest największy. Przychodzi tam największa grupa kibiców. W Libercu zjawia się mała grupa fanów, a nawet w Pardubicach, gdzie jest duży stadion i goszczą tam wielkie imprezy, na mecze ligowe nie przybywają jednak kibice w licznym gronie. Podobnie jest w Pradze. W Slaným myślę, że na rundzie Extraligi trybuny ugościły z dwa i pół tysiąca osób. W zeszłym roku chyba jeszcze więcej.
Trybuna opisywanego stadionu podczas jednej z tegorocznych imprez – finału Mistrzostw Czech Par
– No właśnie, Slaný to obrzeża Pragi, a przychodzi dużo kibiców. Natomiast w samej stolicy, na Markécie, już nie bardzo… Oprócz Grand Prix, inne imprezy nie przyciągają fanów.
– Dokładnie. Obiekt w Pradze przypomina polskie stadiony ligowe. Pod kątem infrastruktury również – nie ma się tam do czego przyczepić, wszystko jest wyremontowane. Oświetlenie, park maszyn, zaplecze socjalne, budynek klubowy – wszystko jest należycie zadbane. Mimo to, na imprezach nie zjawiają się licznie kibice.
– Stadion w Slaným też jest okazały, a chodzi mi głównie o trybunę na prostej startowej. Tylko widać, że wszystko dotknął już „ząb czasu”…
– Tak, zgadza się. Cała infrastruktura wymaga tam już dogłębnego remontu. Wszystko lata świetności ma już za sobą.
– Jest pan jednym z organizatorów turniejów dla żużlowców-amatorów w cyklu Gropex Speedway Cup. Co może pan powiedzieć o tegorocznym sezonie?
– Wbrew pozorom, mamy jeszcze dwie imprezy do odjechania. Troszeczkę nam się kalendarz pozmieniał, niekoniecznie z naszej winy. Łudzimy się, że uda się planowo wszystko zorganizować. 9 października powalczymy w Ostrowie Wielkopolskim i zostanie nam jeszcze finał do rozegrania, najprawdopodobniej tydzień później. Nie wiemy jeszcze, gdzie się ona odbędzie, czy będzie to Leszno, Rawicz, Gniezno, czy może jeszcze gdzieś indziej. Odnośnie sezonu – cykl jeszcze nadal trwa, więc trzeba „chuchać”, żeby go w pełni dokończyć, natomiast rundy które odbyły się do tej pory, jak najbardziej się udały. Zainteresowanie zawodników jak zawsze było duże. Na pewno cykl będzie kontynuowany w przyszłym sezonie. Szukamy tylko sponsora strategicznego. Dalej chcemy się rozwijać i promować żużel amatorski. Nie tylko w naszym kraju, ale również za granicą.
Uczestnicy Gropex Speedway Cup w Libercu
– Budujące w tym wszystkim jest to, że biorą udział też zawodnicy, którzy w przeszłości profesjonalnie ścigali się na żużlu…
– Tak, dokładnie. To jest właśnie ta grupa „Platinum”. Coraz więcej zgłasza się do nas zawodników zagranicznych, którzy w przeszłości mieli licencję żużlową. W tym roku doszli Austriacy – Norbert Grögler i Jorgen Garner. Bardzo optują za tym, żeby jedną z rund w przyszłym sezonie zorganizować właśnie w ich kraju. W tym roku mieliśmy spotkania w Berlinie i dwa razy w Czechach. Ja mam takie – może nie marzenie – ale bardzo bym chciał, żeby w następnym sezonie, zorganizować jedną rundę w Czechach, jedną na Słowacji – w Žarnovicy i jedną właśnie w Austrii. Odezwało się kilku zawodników z tych krajów, nawet Węgrzy wyrazili zainteresowanie. Do Polski mają oni daleko, więc jeśli zrobilibyśmy to w Austrii, czy Słowacji, byliby jak najbardziej chętni. Oprócz tego, oczywiście jeszcze planujemy trzy-cztery rundy w naszym kraju.
– To bardzo ciekawe. Na którym austriackim obiekcie planujecie takie coś zorganizować?
– W Sankt Johann, albo w Mureck. W Eggendrorfie, bardziej odbywają się same treningi lub bardziej flat track, aniżeli żużel. Miejmy nadzieję, że się uda. Do tej pory, wszystko szło w miarę dobrze, więc nie zapeszajmy, może w przyszłym roku uda się spełnić nasze zamiary.
– To świetna wiadomość, zwłaszcza dlatego, że w Austrii w tym sezonie nie odbyły się przecież żadne zawody…
– Dokładnie, żadne. Natomiast Austriacy byli na naszych zawodach pierwszy raz. Bardzo im się podobało i bardzo optują, żeby u nich to zorganizować. Myślę, że dla naszych zawodników to nie jest żaden problem. Nie ważne, gdzie pojedziemy, zawsze na taki wyjazd będzie chętnych sporo uczestników z Polski. Myślę, że wszystko jest jak najbardziej realne.
– Na koniec pytanie o imprezę, którą organizował pan minionej zimy. Jeżeli pogoda dopisze, mrozy chwycą, to będzie kolejna edycja gali lodowej na jeziorze w Kłecku?
– Tak, zdecydowanie tak. Z całą świadomością zapewniam, że jeżeli tylko warunki atmosferyczne pozwolą, na pewno gala lodowa w Kłecku się odbędzie. Mamy jeszcze inny pomysł, który chodzi nam po głowie, ale jeszcze parę rzeczy musimy dograć, w związku z tym. Myślimy o czymś takim, co było przez wiele lat promowane w Pile, czyli takim turnieju gwiazdkowym. Chcielibyśmy zrobić takie zawody w Gnieźnie. Wiadomo – w żużlu amatorskim. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Będzie to po sezonie, więc jest parę wyzwań, takich jak ponowne założenie band itp. Natomiast będziemy do tego dążyć, nikt wcześniej w speedwayu amatorów, czegoś takiego nie zorganizował. Chcielibyśmy w tym kierunku pójść.
Błażej Skrzeszewski (kask czerwony) podczas gali lodowej w Kłecku
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!