Dominik Woźniak, miniżużlowiec Falubazu Zielona Góra, w kwietniu skończył 11 lat i oficjalnie może zostać adeptem klasy 250cc. Koronawirus skomplikował jednak plany na sezon 2020. Zapraszamy na wywiad z tatą młodego zawodnika.
Grzegorz Starzec (speedwaynews.pl): – W Waszej rodzinie nie macie tradycji związanych z tym sportem. Skąd w ogóle wziął się pomysł na żużel?
Bartosz Woźniak (tata Dominika Woźniaka, miniżużlowca Falubazu Zielona Góra): – W dużym skrócie to „wina” Bartka Zmarzlika oraz jego taty – pana Pawła. Dominik kiedyś przyszedł z przedszkola i powiedział: „Bartek Zmarzlik”. Zabrałem go więc na „Jancarza” a potem do Wawrowa, do tamtejszej szkółki. Zakończyło się to wizytą w Kinicach, na którą zaprosił nas Paweł junior. Tata Bartka pokazał „młodemu” mały motorek do miniżużla i spytał, czy chce jeździć tak jak Bartek. No i karuzela ruszyła.
– Bartosz Zmarzlik to niewątpliwie jest magnes, który przyciąga młode osoby do tego sportu. Czy podczas pierwszych prób i treningów aktualny mistrz świata pomagał lub pomaga nadal Dominikowi?
– Nie tylko Bartek, ale nawet jego team włącznie z mechanikiem Sewerynem. Dzięki niemu jeździliśmy na torze Huberta Czerniawskiego w Kinicach. Paweł junior pojawiał się kilka razy na treningach w Wawrowie. Bartek podsyłał zdjęcia, jak układać ciało na motorze, nogę na haku. Pan Paweł przygotował dwa motocykle. Dominik po dziś dzień ma na motocyklu amulet w postaci siodełka z numerem #95. Co prawda nie pasuje ono kolorystycznie, ale i tak będzie nadal na nim jeździł. Śmiało można powiedzieć, że gdyby nie wsparcie rodziny Zmarzlików, na początku i w późniejszym czasie, to nie byłoby u nas żużla.
– W dzisiejszych czasach nie brakuje pokus dla młodzieży. Ty jako ojciec na pewno cieszysz się z tego, że Dominik wybrał sport. Ale czy specyfika tej dyscypliny pozwala Ci spokojnie patrzeć na poczynania syna na torze?
– Dzięki temu, że Dominik rozpoczął przygodę z miniżużlem, przypomina mi moje dzieciństwo. Dziecko, dla którego karą było siedzieć w domu. Od samego początku staraliśmy się podchodzić do tematu bardzo profesjonalnie – treningi na torze, rozwój psychomotoryczny, obowiązkowość młodzieniaszka oraz szacunek do trenera czy kolegów z toru. Od samego początku syn miał dużo różnego typu zajęć, które wpływały na prawidłowy rozwój sportowy, fizyczny jak i psychologiczny dziecka. Jazdę rozpoczął w przedszkolu, dzisiaj jest w piątej klasie. Bardzo mi się podoba fakt, że nie obnosi się z tym, że zna osobiście Bartka Zmarzlika, Patryka Dudka czy Martina Vaculíka. Nie wywyższa się wśród rówieśników, nie chwali się, „co, gdzie i jak”. Jest dzieckiem, które jeśli nie ma treningów, po szkole goni na dwór robić z kumplami bazę na drzewie. Ostatnio mieliśmy taką sytuację w domu, że zapytał, czy możemy sprzedać PlayStation, bo chciałby kupić sobie rolki. Czy jako rodzice patrzymy na jazdę Dominika spokojnie? Nie ma spokoju, gdy wyjeżdża na tor, choć pewnie ja się bardziej denerwuję niż jego mama. Jednak największą jego fanką jest siostra Kalina.
– Wasze podejście do tematu jest bardzo zauważalne. Duże zaangażowanie w przekaz medialny, profesjonalni fizjoterapeuci, plany treningowe. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że w teamach rówieśników wygląda to zdecydowanie gorzej. Profesjonalizm w działaniach przygotowawczych to też duże koszta. Jak sobie radzicie w kwestii finansowania?
– Nie chciałbym używać stwierdzenia, że w rówieśniczych teamach wygląda to gorzej. Każdy z rodziców wkłada mnóstwo serca i zaangażowania w rozwój swojego dziecka. Każdy robi to na swój sposób oraz możliwości. Mają swoją filozofię oraz „przepis” na sukces. Niektórzy potrzebują ciszy i spokoju aby się skupić, inni lubią, jak się o nich dużo mówi. My wiemy, że na sukces trzeba ostro pracować. Wiele elementów tej pracy jest kosztownych, dlatego trzeba działać tak, żeby fundusze były. Nas jako rodziców nie stać na to wszystko. Na szczęście jest grono osób, które wspiera Dominika w drodze po marzenia. Są to przyjaciele oraz sponsorzy, bez których na pewno nie bylibyśmy dzisiaj w tym miejscu, w którym jesteśmy. W chwili obecnej wśród darczyńców wspierających Dominika są firmy z Gorzowa jak i z Zielonej Góry. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować firmom: Marwis, ŁukDrew, Pizzeria Imperium z Dream Burger PHU Jamniuk, Auto Port Gorzów, Moto Garage Dyziu, Metalplast Gorzów, KDK Group, KDK Fitness, Olo Med Olimpijska Odnowa Biologiczna, KRAVC FILM, Plenair Wojciech Juszczak. Dużo pomagają nam: Paweł Parys oraz speedwaynews.pl.
– Zapytam o Falubaz Zielona Góra. Zaczynaliście w barwach rywala zza miedzy. Czy zmiana barw nie spotkała się z lokalnym hejtem?
– I tak, I nie. Jesteśmy z Gorzowa i tutaj mieszkamy, ale sportowo od 2019 roku naszym domem jest Falubaz. Nie chciałbym roztrząsać, dlaczego tak się stało. W tym temacie wypowiedziano już sporo słów. Dużo, a w zasadzie bardzo dużo przemilczałem – i niech tak pozostanie. Media nie są miejscem do wyciągania tego typu spraw. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zmian, jakie zaszły w tamtym sezonie. Dominik jest dumny, że jeździ z „Mychą” na plastronie. Uczęszcza do jednej w większych podstawówek w Gorzowie i czasem zdarza mu się tam iść w koszulce Falubazu. W klubie z Zielonej Góry podchodzą do nas bardzo profesjonalnie i zauważają nasze zaangażowanie. Bardzo dużo zawdzięczamy kierownikowi drużyny, Tomaszowi Walczakowi. Można powiedzieć, że jest ojcem chrzestnym Dominika w Falubazie.
– W przerwie spowodowanej COVID-19 można było przebierać w dyskusjach o speedwayu. Poruszony był także temat mini żużla. Niektórzy twierdzą, że zbyt długa jazda na niższych pojemnościach to strata czasu i nabieranie złych nawyków. Ja uważam, że miniżużel to podstawa do dalszego rozwoju. Jaki jest Twój punkt widzenia w tej kwestii?
– Ilu mechaników, tyle usterek w samochodzie. Miniżużel ma plusy i minusy. Bartek Zmarzlik wywodzi się z miniżużla i jest medalistą mistrzostw świata. Patryk Dudek zaczynał na dużym torze i też jest medalistą. Tutaj mogłaby rozwinąć się bardzo długa dyskusja, w której będą głosy za i przeciw, ale to nie ma sensu. Dlaczego? Każdy człowiek jest inny, każdy ma inną filozofię życia, styl bycia czy mentalność. Ja się cieszę, że zaczęliśmy od minitoru. Nawet jeżeli Dominikowi nie pójdzie tak, jak byśmy sobie tego życzyli, to będzie miał przygodę, a ja będę miał co opowiadać wnukom. Ale wracając do miniżużla. Moim zdaniem jest to fajne przetarcie przed dorosłym ściganiem. Solidna nauka pracy i obycia z publicznością, trenerami czy z osobami funkcyjnymi. Na pewno jazda na mini torze w pewnym wieku wpływa pozytywnie ze względu na rywalizację. Nie sztuką jest jeździć w kółko, sztuką jest ścigać się. O planach i etapach przygotowań nie chcę opowiadać. To tajemnica nasza i sztabu szkoleniowego Falubazu Zielona Góra. Zdradzę tylko tyle, że Dominik może już legalnie przejechać się na motocyklu o pojemności 250cc.
– Generalnie sezon 2020 jest uznawany za stracony. Wszystko co się będzie odbywało, będzie nieco na zasadzie przetrwania zawodników czy ich teamów. Dominik chyba aż tak tego nie odczuje. Kiedy planujecie następny krok i jazdy na „pięćsetkach”?
– Nasz sezon również będzie na przetrwanie, dlatego nie upieramy się odnośnie ustaleń z sponsorami, bo wiemy, że w życiu jest nie tylko żużel. Większość branż będzie miała ciężki rok. 2020 będzie sezonem typowo treningowym. Czy to będą treningi na 125cc czy 250cc, to się okaże. Coś tam układamy sobie w głowach, ale niech to pozostanie póki co w teamie. Dominik pozostaje do dyspozycji trenera Aleksandra Janasa, który ma obecnie najważniejszy głos odnośnie jego rozwoju. Jeżeli chodzi o „pięćsetki” to młodzieniaszkowi brakuje troszkę wieku (uśmiech).
– Niedługo wyjazd na tor, na pewno wyczekiwany. Jesteście gotowi?
– Bardzo długo wyczekiwany. W pewnym momencie myślałem, że przez sytuację z COVID-19 Dominikowi troszkę przejdzie, ale już widzę, że się myliłem. Czy jesteśmy gotowi? I tak, i nie. Zima została ostro i solidnie przepracowana z fizjoterapeutą i psychologiem, a zakończyła się udziałem #DWR15 w zgrupowaniu Falubazu. Sprzęt czeka przygotowany do wyjazdu na tor. Jednak pod względem finansowym, musimy ze sponsorami usiąść do stołu jeszcze raz. Zdajemy sobie sprawę, że świat gospodarczo wyhamował. Ale jesteśmy dobrej myśli i wierzymy, że wszystko się ułoży po naszej myśli.
– Czego Wam życzyć w tym dziwnym sezonie 2020?
– Przede wszystkim zdrowia, z resztą poradzimy sobie z lepszym lub gorszym skutkiem.
Źródło: inf. własna / fot. archiwum rozmówcy
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!