Kończący wiek młodzieżowca Bartosz Świącik był podstawowym juniorem forBET Włókniarza Częstochowa w tym sezonie. Jak ocenia starty w PGE Ekstralidze oraz całe miniony rozgrywki w swoim wykonaniu?
Bartłomiej Cieśla, speedwaynews.pl: Dlaczego zostałeś żużlowcem, a nie np. piłkarzem?
Bartosz Świącik, zawodnik Włókniarza Częstochowa: – Od małego na treningi drużyny oraz mecze ligowe, zabierał mnie mój tata. Pamiętam, że na początku nie interesowałem się wcale wynikiem drużyny, tylko wyobrażałem sobie, że to ja jadę w kasku któregoś żużlowca i od zawsze marzyłem żeby jeździć tak jak oni.
Na początku kariery młodego zawodnika, najczęściej pomagają rodzice. Jak to wygląda w twoim przypadku?
– Tak to prawda. Największe wsparcie mam od swojego taty. Oczywiście bez dobrego teamu nie da się jeździć. Dlatego bardzo dziękuje Radkowi Jeżowi, który jest moim mechanikiem można powiedzieć od zawsze. Zawsze pomocną dłoń wyciągali do mnie Bartosz Krakowiak, Nikodem Mlek i Daniel Bajor, którym też bardzo dziękuje oraz trenerom, którzy mnie od początku szkolą oraz mojemu mentorowi Sławkowi Drabikowi, który był ze mną w tym sezonie.
Jak wyglądały początki twojej przygody związanej z żużlem? Żużel, to ciężki kawałek chleba…
– Poszedłem na trening szkółki z tatą, porozmawiać wtedy z Panem Józefem Kaflem, że chce się zapisać, a trener od razu kazał się przebrać w kevlar, żebym pojeździł. Udało mi się już wtedy na pierwszym treningu robić pół łuku. Później licencja, którą będę pamiętał najbardziej, bo było dużo problemów sprzętowych. W skrócie napisze, że pierwszy wyjazd na czas to pęknięty łańcuszek sprzęgłowy na ostatnim łuku, drugi wyjazd, na starcie zatarł mi się silnik, trzeci wyjazd rozkręciło się sprzęgło i dopiero za czwartym razem dojechałem bez problemu. I po licencji zaczęły się zawody i tak do dziś jakoś to się kręci.
W bieżącym sezonie wystąpiłeś w 12 meczach w barwach Włókniarza Częstochowa. Podsumowując go, oceniasz go bardziej na plus czy minus?
– Jakieś punkty w tym sezonie przywiozłem, czasami bardzo ważne dla drużyny. Byłoby dużo lepiej, gdyby nie presja kibiców na mnie, bo przez to się spalałem w meczach. Wiedziałem, że ekstraliga to za wysoka poprzeczka dla mnie, ale po konsultacjach z trenerem musiałem zostać. Ogólnie, to jestem zadowolony, że mogłem jechać w lidze z najlepszymi żużlowcami.
W obecnym sezonie 2018, drużynie Włókniarza Częstochowa nie udało się zdobyć medalu Drużynowego Mistrzostwa Polski. Za rok będzie lepiej?
– Niestety zabrakło niewiele, ale Sparta Wrocław, miała za dużą przewagę nad nami po pierwszym meczu play-off we Wrocławiu. Nie daliśmy rady odrobić strat z pierwszego meczu i przez to zajęliśmy czwarte miejsce w Polsce. Za rok będzie medal!
Czy zajęcie przez twoją drużynę czwartego miejsca w PGE Ekstralidze, to sukces czy porażka?
– Uważam, że pomimo zajęcia czwartego miejsca przez moją drużynę z Częstochowy, to sukces. A dlaczego? Bo nikt przed sezonem nie stawiał na nas, że będziemy walczyć o play-offy, a tym bardziej, że znajdziemy się w półfinałach i będziemy bić się o medale…
Jak się odnajdujesz na częstochowskim torze?
– Dla mnie zawsze ulubionym torem będzie tor w Częstochowie, bo jest to tor, gdzie się wychowałem. A nie bez powodu wszyscy mówią, że jest to najlepszy tor do ścigania.
Sprzęt posiadasz własny czy zapewnia ci go klub?
– Jako juniorzy mamy kontrakty amatorskie, czyli klub wszystko nam zapewnia. Każdy dostał po dwa nowe motocykle z silnikami od Fleminga Gravesena, na bieżąco remontowanymi. Wiadomo, jak to w klubie w Częstochowie, jak ktoś poszedł do prezesa, że chce inny silnik lub coś z pozostałego osprzętu, to nigdy nie dostał odpowiedzi „nie”.
Wiadomo już, że trzon twojej drużyny w przyszłym sezonie, będzie prawie taki sam, jak w sezonie 2018. Zarówno Fredrik Lindgren, Adrian Miedziński, Matej Zagar czy Leon Madsen zostają w drużynie z Częstochowy…
– Drużyna w tym sezonie jechała bardzo dobrze, dlatego wystarczą małe korekty, nad którymi zarząd już pracuje i będzie jeszcze lepiej w sezonie 2019. Wszystko będzie wiadomo w połowie listopada, gdy zakończy się okres transferowy.
Trener Marek Cieślak, jakim jest człowiekiem poza żużlem? Jest wymagający czy bardziej osobą dającą większą swobodę zawodnikom?
– Współpraca trenera z drużyną była dobra, trzeba śmiało powiedzieć, że trener ma bardzo duże doświadczenie w żużlu. Najważniejsze, że atmosfera w drużynie była wręcz rodzinna. Trener Marek Cieślak, potrafi pokazać w każdej chwili, kto w drużynie rządzi, ale poza tym jest człowiekiem, który daje nam dużą swobodę. Jako drużyna, nie mamy prawa na nic narzekać.
Mamy prawie początek listopada i zarazem posezonową, zimową przerwę. Jak u ciebie będą wyglądały przygotowania do sezonu 2019?
– Jak co roku, bez żadnych zmian, czyli kilka treningów w tygodniu, organizowanych przez klub.
Chcesz coś powiedzieć kibicom Włókniarza Częstochowa, bądź swoim sponsorom na łamach portalu speedwaynews.pl?
– Tak bardzo chciałbym podziękować jeszcze raz swojemu teamowi , zarządowi klubu, sponsorom, rodzinie i swojej dziewczynie, która bardzo mnie wspiera i jest bardzo cierpliwa (śmiech). Kibicom składam wielkie dzięki za doping i ich obecność na stadionie w trakcie meczów ligowych.
Dzięki za rozmowę.
– To ja dziękuję za zainteresowanie moją osobą i za rozmowę. Do zobaczenia na stadionie w Częstochowie, w przyszłym sezonie 2019.
źródło: inf własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!