Orlen Oil Motor Lublin w Wielką Sobotę pokonał na własnym obiekcie Krono-Plast Włókniarza Częstochowa 49 do 41. Dość nieoczekiwanie nie był to spacerek, a drużyna mistrzów Polski zdołała odskoczyć podopiecznym Mariusza Staszewskiego na „tylko” osiem oczek. Był to także jeden z nielicznych meczów kiedy szansę pokazania swoich umiejętności na torze otrzymał Bartosz Jaworski.
Jeśli ktoś spodziewał się pogromu w sobotnim meczu, to mógł się lekko zaskoczyć sprawdzając końcowy wynik. O ile seniorzy Orlen Oil Motoru stanęli na wysokości zadania, to słabszy mecz odnotowali juniorzy oraz Mateusz Cierniak. W sumie do dorobku drużyny dorzucili bowiem 5 punktów. Wobec tego okazję do startu dostał Bartosz Jaworski.
— This is speedway, taki jest żużel po prostu. Czasami jest tak, że zawodnikowi, który wczoraj pojechał doskonale, dzisiaj jedzie mu się słabiej, nie trafi z przełożeniami, zrobi korektę. Ta korekta pójdzie nie w tę stronę, a potem już nie ma czasu na zmianę. Po prostu tak w żużlu bywa — komentował po meczu menedżer mistrzów Polski, Jacek Ziółkowski.
Szczególnie słabo spisywał się Bartosz Bańbor, który w biegu drugim, mimo że jechał na drugiej pozycji, utracił ją kosztem obu rywali. Zaraz po jego kolejnym starcie ustalono, że trzeciej szansy nie będzie i w jego miejsce w 12. wyścigu wystartuje Bartosz Jaworski. Skończyło się niestety zerem. Przed tą gonitwą wychowanek Orlen Oil Motoru ostatni raz miał okazję być na torze podczas jego obchodu. Nawet zawodnicy, którzy nie jechali tego dnia na super poziomie, byli lepiej zorientowani w tym, co się dzieje z nawierzchnią. Czy w takiej sytuacji szansa nie staje się mission impossible?
Jaworski: „Ciężko jest cokolwiek zrobić w wyścigu 12.”
Wyjechanie na tor po blisko dwóch godzinach nie jest łatwe. Jak taki start wygląda z perspektywy samego zawodnika, który przez większość meczu czeka w parku maszyn?
— Z mojej strony to było zagrzanie się przed wjazdem na tor i staranie się zrobić swoją robotę. Tor też się na pewno zmienił od obchodu i ciężko gdzieś tam cokolwiek poprawić. Starałem się zrobić wszystko, co w mojej mocy i tyle. […] Wydaje mi się, że ciężko jest cokolwiek zrobić w wyścigu 12., ponieważ tak jak powiedziałem, tor się zmienia od początku i trzeba robić korekty w motocyklu i po prostu nie byłem w stanie przewidzieć, co trzeba zrobić — mówił po meczu Jaworski.
Jak do tej pory zawodnik urodzony w Pułtusku, oprócz sobotniego startu, otrzymał w PGE Ekstralidze jeszcze cztery inne szanse. Wszystkie zakończone ostatnią pozycją. Najwcześniejszą z nich w skali meczu był udział w wyścigu 10. przed rokiem w Lesznie. Do tego dochodzą trzy starty w biegach nominowanych. Oprócz faktu, że są to późne szanse, to często oznacza to dodatkowo rywali z najwyższej półki, jak chociażby Maciej Janowski czy Artiom Łaguta przy okazji zeszłorocznego finału. Sam zawodnik twierdzi, że stara się nie patrzeć na to, z kim jedzie, by nie generować dodatkowej presji. Doświadczenie ciężko jest jednak oszukać. Z punktu widzenia sztabu szkoleniowego Orlen Oil Motoru najważniejszy jest oczywiście wynik drużyny, a oprócz Wiktora Przyjemskiego lepiej jest mieć dobrze „rozjechanego” jednego juniora niż dwóch średnich bijących się o skład. Stąd trudno o uniknięcie dysproporcji w startach. Jak wychowanek klubu z Lublina zapatruje się na rywalizację z Bartkiem Bańborem i na nadchodzące spotkanie?
— Szczerze mówiąc, uważam, że poprawiłem jazdę i wszystko poukładałem. Myślę też, że zmiana w teamie gdzieś tam zaplusowała w tym wszystkim. Myślę, że to już trzeba pytać trenera o informacje o zmianach. […] Wrocław jest fajnym torem, fajną ma geometrię. Myślę, że cieszyłbym się z szansy w 12. biegu, lecz wolałbym wystartować od początku zawodów — komentował Jaworski. Zdaniem sztabu szkoleniowego zarówno on jak i Bartek Bańbor na treningach pokazują zbliżony potencjał. Czas pokaże, jak szybko i czy w ogóle ich rola się odwróci.
Bartosz JaworskiAby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!