Artiom Łaguta w sobotę zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Na Motoarenie nie brakowało emocji, ponieważ Rosjanin po trzech seriach startów miał na koncie zaledwie 3 punkty. Udało mu się jednak powrócić na właściwe tory i awansować do finału, który gwarantował mu złoty medal IMŚ.
Artiom Łaguta przez cały sezon sumiennie pracował na końcowy sukces. Rosjanin w 11 rundach cyklu SGP dziesięć razy meldował się w finałach, a aż pięciokrotnie. Totalna dominacja w cyklu została zwieńczona w Toruniu. – To dla mnie wyjątkowy dzień. To niesamowite i jestem bardzo szczęśliwy – mówił tuż po zawodach Łaguta. – W trzech moich pierwszych wyścigach motocykl miał pewne kłopoty z prędkością na starcie. Wiedziałem, że jeśli nie wygram z pola C w moim czwartym starcie, to nie uda się awansować do półfinału. Mówiłem sobie w głowie „tylko wygrana, tylko wygrana” – przyznał nowy indywidualny mistrz świata.
Rosjanin dokonał czegoś, co jeszcze niedawno wydawało się nieosiągalne. Bartosz Zmarzlik w ostatnich dwóch sezonach w kapitalnym stylu sięgał po tytuły. – Musisz być silnym, żeby wygrać z Bartkiem Zmarzlikiem. W ostatnich latach był przed nami wszystkimi, więc wiadomo było, że będzie mocny. Włożyłem ogromny wysiłek w stanie się lepszym, bo Bartek nigdy nie odpuszcza – podkreślił Artiom Łaguta.
Dla Rosjanina był to nie tylko pierwszy złoty medal, ale w ogóle pierwszy krążek w historii jego startów w światowej czołówce. Sezon 2021 to piąty rok startów Łaguty w cyklu SGP. Dotychczas najlepszym wynikiem była szósta lokata z 2018 roku. Przed rokiem popularny „Tiomka” był siódmy i otrzymał stałą dziką kartę od organizatorów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!