Za Wilkami Krosno wyjazdowa porażka z Landshut Devils. Zawiedziony tym faktem był Andrzej Lebiediew, który nie ukrywał, że zarówno on jak i cały zespół zdawali sobie sprawę z ciężaru tego spotkania jakim był brak Václava Milíka, którego trudno było zastąpić.
Mała zaliczka przed rewanżem
Pierwsze spotkanie między tymi zespołami w Krośnie zakończyło się zwycięstwem Wilków 47:43. O końcowym wyniku tamtych zawodów zdecydował wyścig piętnasty. Zaliczka zatem przed rewanżem była niewielka, bo tylko czteropunktowa. Dodatkowo przed rozpoczęciem meczu okazało się, iż krośnianie wystąpią w osłabieniu. Urazu bowiem w lidze szwedzkiej nabawił się Václav Milík, który wykluczył start Czecha w piątkowym starciu. W końcowym rozrachunku triumfowało Landshut 49:41, które tym samym zgarnęło również punkt bonusowy. Czego zabrakło gościom w tym spotkaniu zdaniem Andrzeja Lebiediewa? – Zabrakło nam chyba Vacka Milíka, niby była ZZ-tka w tym spotkaniu, ale jednak mimo wszystko zabrakło tego jeszcze jednego zawodnika na biegi nominowane. Szkoda, że nie docisnęliśmy też tego meczu do końca i straciliśmy również punkt bonusowy. Opuszczamy niemiecką ziemię tak naprawdę z niczym i jesteśmy z tego powodu smutni. Ale przed nami kolejny mecz, na którym się już koncentrujemy i nastawiamy. O tym meczu chcemy jak najszybciej zapomnieć i skupić się na szukaniu punktów gdzieś indziej – mówił zawodnik naszemu korespondentowi.
Absencja lidera nie pomogła
Brak kluczowego zawodnika z pewnością nie pomógł podopiecznym Ireneusza Kwiecińskiego w Landshut. Łotysz opowiedział, czy absencja Václava Milíka podziałała na zespół mobilizująco czy też podcięła skrzydła. – Chcieliśmy pojechać dla Vacka i zastąpić go w najlepszy możliwy sposób, ale zdawaliśmy sobie sprawę przed tym spotkaniem, że zastąpienie go może być trudne. Vacek ma ten sezon bardzo dobry, w Landshut spędził też parę ładnych lat ścigając się w Bundeslidze. Nie raz mówił nam przed tym meczem, że ten tor mu odpowiada i lubi na nim jeździć. Także było bardzo ciężko go zastąpić i jego brak był widoczny chociażby w biegach nominowanych – tłumaczył Andrzej Lebiediew.
Czas na Ekstraligę?
Łotysz od kilku lat jest czołową postacią na pierwszoligowych torach i niekwestionowanym liderem Wilków Krosno. Choć od kilku sezonów nie startuje już w Ekstralidze to uważa, że w przypadku awansu swojej drużyny do elity, widziałby się na najwyższym poziomie. – Ja już teraz czuje się na tym poziomie. Ten sezon dobitnie to pokazuje, że jeżdżę bardzo dobrze i wszyscy Ci, którzy mnie przekreślają będą w szoku, kiedy zobaczą Andrzeja Lebiediewa na pierwszych stronach gazet i portali (śmiech). W dalszym ciągu uważam, że jestem młodym zawodnikiem i przede wszystkim ambitnym. Jeszcze nie zostałem biznesmenem jak to się mówi w tym sporcie. Chcę stale się rozwijać i nie jeździć ciągle w pierwszej lidze, dlatego dążę do tego, by ktoś z Ekstraligi mnie zauważył. A najlepiej by było awansować wraz z moimi Wilkami z Krosna.
Po dobrym sezonie nikt się do niego nie odezwał
Poprzedni sezon był bardzo dobry w wykonaniu Łotysza. Pomimo tego faktu, żadna z drużyn Ekstraligowych nie zainteresowała się zawodnikiem. Zawodnik Wilków liczy, że swoją jazdą zwróci na siebie uwagę działaczy. – W zeszłym roku byłem trochę zawiedziony, że nikt z elity nie zainteresował się moją osobą, choć miałem bardzo dobry sezon. Byłem jednym z najlepiej punktujących zawodników co dało mi czwartą średnią w lidze. Miałem najwięcej wygranych i odjechanych biegów. Ale mimo to nie otrzymałem żadnej propozycji z Ekstraligi co zmotywowało mnie do jeszcze większej pracy i ciągle wierze ja oraz moja rodzina, że wkrótce w niej pojadę – zakończył Andrzej Lebiediew.
ROZMAWIAŁ ŁUKASZ NOGALSKI
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!