Od 2011 roku kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej mają obowiązek wystawiać na pozycjach juniorskich dwóch Polaków i od początku przepis wzbudzał kontrowersje pośród kibiców. Jako argument „za” podawano między innymi promowanie i rozwój polskich młodzieżowców, które miało się opłacić w przyszłości, z kolei przeciwnicy odbijali piłeczkę podając, że ci najbardziej utalentowani zawodnicy tak czy inaczej przebiliby się do podstawowego składu. W tym cyklu przyjrzymy się każdemu juniorowi, który od 2011 roku był klasyfikowany w końcowej tabeli indywidualnej rozgrywek. W pierwszej części weźmiemy na tapet sezon 2011.
legenda:
W nawiasie: rocznik, średnia oraz klub
Sezon 2011:
Maciej Janowski (1991, 2.013, Wrocław)
Jeden ze zdecydowanie najlepszych polskich żużlowców ostatnich lat. Brylował już od najmłodszych lat, a pierwsze dwucyfrówki notował już 3 lata wcześniej w wieku zaledwie 17 lat. Świetna kariera juniorska została zwieńczona dwoma świetnymi sezonami w których zakręcił się w okolicach średniej 2,0, najpierw wydatnie pomagając Sparcie w utrzymaniu, a potem tarnowskim Jaskółkom w zdobyciu ostatniego tytułu DMP. Po dwóch latach w Tarnowie wrócił do macierzystej Sparty Wrocław, w barwach której startuje nieprzerwanie już od 2014 roku. Mimo licznych medali w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, może czuć się jednak troszkę niespełniony indywidualnie na arenie międzynarodowej, ponieważ w jego kolekcji znajduje się tylko jeden medal w SGP.
Bartosz Zmarzlik (1995, 1.464, Gorzów)
Z miejsca stał się ważnym ogniwem gorzowskiej Stali i już w wieku 16 lat potrafił za swoimi plecami przywozić bardziej renomowanych rywali. Pierwszy sezon jednak można nazwać w jego przypadku nieco „rozgrzewkowym”. W następnych trzech latach zrobił krok do przodu i już osiągał średnie koło 2 punktów na bieg. Od 2015 roku wskoczył na najwyższy poziom i nie schodzi poniżej średniej 2,3. Obecnie najlepszy zawodnik na świecie i być może niedługo najlepszy w historii, który w październiku zdobył piąty tytuł indywidualnego mistrza świata.
Patryk Dudek (1992, 1.444, Zielona Góra)
Podobnie jak Janowski i Zmarzlik, od początku kariery przejawiał spory potencjał, a w wieku 20 lat wskoczył na poziom średniej 2,0, który stabilnie trzyma aż po dziś dzień. Po sezonie 2021 odszedł z rodzimej Zielonej Góry i obecnie jest jednym z liderów Apatora Toruń i ważnym członkiem polskiej kadry, w przeszłości wielokrotny uczestnik i zwycięzca turniejów Grand Prix oraz medalista tego cyklu.
Emil Pulczyński (1992, 1.347, Toruń)
Wraz z bratem od samego początku zdradzali niemały potencjał. Na początku kariery w sezonie 2009 okazjonalnie pojawiał się w składzie i czasem dorzucał punkty do dorobku macierzystej drużyny. Podobnie sytuacja wyglądała też przez większość sezonu 2010. Nagle jednak w meczach domowych z Unią Leszno na koniec rundy zasadniczej i ze Spartą Wrocław w ćwierćfinale wygrał aż 6 z 8 wyścigów, a w tym drugim łącznie zdobył łącznie 13 punktów w pięciu startach.
W sezonie 2011 już takich fajerwerków nie zaserwował toruńskim kibicom, ale był po prostu bardzo stabilny i kręcił się koło 5 punktów na mecz, a w ciemno można mu było pisać 3 punkty w biegu juniorskim na Motoarenie (na sześć biegów przegrał jedynie raz z Dawidem Lampartem). W następnym sezonie zrobił nawet krok w przód i oprócz zdominowania biegów juniorskich (wygrana w 10 z 11 wyścigów), dokładał też wiele cennych punktów w starciach z seniorami. Cały udany sezon zwieńczył kolejną dwucyfrówką – 11 punktów w półfinale z Unią Tarnów, a jego domowa średnia dobijała do poziomu 1,7 punktu na bieg.
Niestety sezon 2013 przyniósł Emilowi kontuzje przez którą stracił sporą część sezonu i co za tym idzie, jego dyspozycja się obniżyła. Po udanym początku sezonu już nie nawiązał do swoich najlepszych występów i zakończył sezon ze średnią nieco ponad 1 punktu na bieg. W najlepszych sezonach wykręcał nieco ponad 1,3 punktu na bieg i było to oczywiście zbyt mało, aby liczyć na angaż w Ekstralidze jako senior, więc musiał poszukać klubu w niższych ligach.
Wybór padł na drugoligową Polonię Piła, dla której pojechał sześć spotkań, uzyskując średnią 1,519 punktu na bieg. Jak można przeczytać na stronie „speedway hg” – po sezonie ówczesny 22-latek podjął się pracy zawodowej, a w maju 2015 roku podpisał kontrakt z Motorem Lublin, w którym jednak pojechał zaledwie spotkania, a po sezonie zakończył karierę.
Dawid Lampart (1990, 1.221, Rzeszów)
Zakończył karierę juniorską w przyzwoitym stylu, głównie pokonując swoich rówieśników. W Ekstralidze mu później nie wyszło mimo kilku prób, choć zdobył sporo cennych punktów dla Motoru Lublin na początku kampanii 2019. Potrafił być jednak bardzo mocnym zawodnikiem na zapleczu oraz w II lidze, zwłaszcza w latach 2016-2017, kiedy w I lidze zdobywał ponad 2 punkty na bieg.
Poza sezonem w Bydgoszczy jako gość w 2020, całą karierę spędził na południu Polski (głównie Rzeszów, parę sezonów w Lublinie i krótkie przygody w Krośnie i Tarnowie). Ostatni raz na ligowych torach był widziany w 2022 roku, jednak jak wiadomo, obecnie zajmuje się raczej szkoleniem młodzieży na pit-bike’ach, a także pomaga Bartoszowi Bańborowi.
Tobiasz Musielak (1993, 1.081, Leszno)
W latach 2011-2014 podstawowy junior Unii Leszno. Debiutancki sezon w Ekstralidze nie był jakiś nadzwyczajny, tak jak zresztą oddaje to jego średnia, ale w następny wszedł rewelacyjnie, zaczynając od 11 punktów i 3 bonusów w domowym starciu przeciwko Włókniarzowi Częstochowa. Poprawił ten wynik dwa lata później w meczu z …. Włókniarzem Częstochowa, notując płatny komplet punktów (14+1 w pięciu biegach). Przez całą karierę juniorską trzymał równy, wysoki poziom, a w najlepszym sezonie 2014 zaliczył aż pięć dwucyfrówek.
Po przejściu w wiek seniorski nie był już tak skuteczny i po czterech nieudanych latach (w najlepszym sezonie 1,327 punktu na bieg) zszedł do pierwszej ligi, gdzie odnajduje się znakomicie. Od 2019 roku startował kolejno w zespołach z Łodzi, Torunia, Krosna, Ostrowa i od 2025 znowu z Krosna, gdzie zawsze jest silnym punktem drużyny, regularnie osiągając średnią koło 2 punktów na bieg.
Łukasz Cyran (1992, 1.000, Gorzów)
Jak każdy wówczas junior w Gorzowie, był w cieniu Bartosza Zmarzlika i jako jego doparowy osiągnął przyzwoity wynik jak na pierwszy sezon, dokładając wiele cennych punktów, głównie w biegach juniorskich. W następnym sezonie stracił jednak miejsce w składzie na rzecz Adriana Cyfera i zszedł do niższej ligi do zespołu z Grudziądza. Na pierwszoligowych torach osiągnął identyczną średnią jak w Gorzowie w sezonie 2011. W 2013 łączył starty w macierzystej Stali z występami jako gość w pierwszej lidze w Grudziądzu, jednak bez większych sukcesów.
Po zakończeniu startów w kategorii juniorskiej podpisał kontrakt warszawski ze Stalą Gorzów na sezon 2014, jednak na próżno szukać jego nazwiska w jakichkolwiek protokołach z zawodów. Po zakończeniu czynnej jazdy nie odszedł od żużla, pomaga jako mechanik niektórym gorzowskim zawodnikom.
Artur Czaja (1994, 0.930, Częstochowa)
Ówczesny 17-latek na początku nie powalał na kolana, jednak dwa następne sezony były dużo bardziej udane, a w 2013 roku jego średnia wynosiła 1,4 punktu na bieg. Wisienką na torcie udanego sezonu mógłby być półfinałowy mecz w Częstochowie przeciwko Apatorowi, jednak jego najważniejsza trójka w karierze została anulowana, ponieważ… nie był uprawniony do startu w tamtym biegu (nie mógł startować jako rezerwa zwykła za puste pole).
Niestety jednak następne dwa lata były nieco słabsze. Miał pecha, że trafił na najgorszy okres dla Włókniarza i kiedy „Lwy” nie startowały w lidze, nosił się z zamiarem zakończenia kariery. Na szczęście nie narzekał na brak ofert i zdecydował się na przenosiny do Rzeszowa, który jednak również był trapiony problemami finansowymi. Na pierwszy sezon w gronie seniorów zdecydował się powrócić do macierzystego klubu, gdzie był silnym punktem swojej drużyny.
Mimo że Włókniarz zajął w tabeli ligowej dopiero trzecie miejsce to w następnym sezonie wystartowali w Ekstralidze, natomiast Czaja pozostał na zapleczu. Znowu przeniósł się na południowy wschód, ale tym razem do Tarnowa. Odjechał wówczas swój najlepszy sezon na zapleczu i wybitnie przyczynił się do awansu „Jaskółek” do Ekstraligi. Można powiedzieć, że był to „łabędzi śpiew” Artura, bo następne lata już nie były tak udane.
W sezonie 2018 reprezentował barwy rybnickiego ROW-u, gdzie w trakcie sezonu stracił miejsce w składzie, a w 2019 roku powrócił do Unii Tarnów, która właśnie spadła z Ekstraligi. W dwunastu spotkaniach wykręcił średnią 1,566 i było to zbyt mało, aby znaleźć klub w pierwszej lidze na sezon 2020. Podpisał wtedy kontrakt z Kolejarzem Opole, jednak przed startem sezonu ogłosił zakończenie kariery w wieku zaledwie 26 lat i poświęcił się pracy w rodzinnym biznesie.
Adam Strzelec (1994, 0.900, Zielona Góra)
Od początku wróżono mu niezłą karierę i widziano wysoki potencjał, ale jednak nigdy go nie pokazał. Średnia blisko punktu na bieg to nie był zły wynik jak na 17-latka. Jego najlepsze wyniki z tamtego sezonu to trzy razy 5 punktów i bonus w trzech startach. Niestety w kolejnych sezonach nie był w stanie znacząco podnieść swojego poziomu, co nie było wystarczające aby znaleźć miejsce w jakimkolwiek klubie po zakończeniu wieku juniora. Co ciekawe, podjął się próby powrotu do ścigania i nawet podpisał 2-letni kontrakt z PSŻ Poznań przed sezonem 2017, jednak nie dostał szansy w żadnym meczu ligowym.
Kamil Pulczyński (1992, 0.783, Toruń)
Podobnie jak brat, był okrzyknięty wielkim talentem i nie było to bynajmniej określenie na wyrost – już w 2009 roku w wieku 17 lat był ważną częścią juniorskiej ekipy Apatora, która wygrała Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwa Polski. W finale na własnym torze zdobył 12 punktów w pięciu biegach. Niestety przez kontuzje nie mógł przebić się do ligowego składu „Aniołów” i do sezonu 2011 odjechał raptem jeden bieg w Ekstralidze.
Wprowadzenie przepisu o dwóch polskich młodzieżowcach okazał się jednak dla niego być szansą na pokazanie się i niemal cały sezon przejechał w pierwszym składzie, gdzie na Motoarenie tworzył bardzo silną parę juniorską ze swoim bratem, a Kamil w biegach młodzieżowych na swoim torze zdobył 14 punktów i 2 bonusy w siedmiu biegach. Gorzej sprawa miała się na wyjazdach, gdzie punktował tylko co jakiś czas, co przełożyło się na ogólną średnią niespełna 0,8 punktu na bieg.
Następny sezon przyniósł tylko nieznaczną poprawę – w 20 meczach uzyskał średnią 1,068, zwykle zdobywając koło 4 punktów na mecz. Przed następnym sezonem było wiadomo, że nie będzie mógł jeździć w jednej parze z bratem ze względu na zbyt wysoki KSM, w związku z czym łączył występy w Apatorze z jazdą w pierwszoligowym Orle Łódź. Jego wyniki jednak były dużo słabsze, niż rok wcześniej przez co średnia w Ekstralidze była nawet niższa, niż w 2011 roku, a w Orle w 23 biegach zdobywał średnio 1,217 punktu na bieg.
Było więc oczywiste, że kontynuacja kariery będzie możliwe jedynie w najniższej lidze i razem z bratem podpisał kontrakt w Pile. Pojechał tam osiem spotkań, przeplatając lepsze występy słabszymi – najlepszy mecz w jego wykonaniu to 10 punktów i bonus przeciwko Ostrovii, a ostatecznie uzyskał średnią 1,375.
Podobnie jak przed rokiem, również i na sezon 2015 zasilił szeregi tego samego zespołu co brat i na drugoligowych torach jeździli z „Koziołkiem” na plastronie. Wydawało się, że ten sezon może być przełomowy dla Kamila, jednak w trakcie meczu z Wybrzeżem Gdańskiem doznał poważnej kontuzji nogi, która wykluczyła go ze startów na dwa miesiące.
Następne dwa sezony niestety również były naznaczone urazami, w związku z czym po sezonie 2017 jego kariera zawodnicza dobiegła końca. W następnych latach pracował jako mechanik m.in. u Jasona Doyle’a czy Fredrika Lindgrena. Niestety, 22 stycznia 2021 roku media obiegła informacja o śmierci Kamila w wieku niespełna 29 lat w wyniku problemów kardiologicznych.
Marcel Kajzer (1990, 0.742, Częstochowa)
Wychowanek Kolejarza Rawicz postanowił w ostatni rok kariery juniorskiej spróbować swoich sił w Ekstralidze i podpisał kontrakt w Częstochowie. Wcześniej przez kilka lat dość przyzwoicie prezentował się w niższych ligach, a w 2008 roku nawet załapał się do reprezentacji Polski U19, jednak najwyższa klasa rozgrywkowa okazała się być dla niego za wysokimi progami i tak naprawdę zaliczył tylko kilka udanych wyścigów w całym sezonie.
Przez następne pięć lat odjechał tak naprawdę półtora sezonu, zarówno na drugim jak i trzecim szczeblu rozgrywkowym, jednak ciężko napisać cokolwiek dobrego na temat jego występów. Sezon 2017 spędził w Poznaniu, gdzie również nie notował oszałamiających występów, jednak zyskał na tyle zaufania pośród zarządu, że w sezonie 2018 został kapitanem drużyny. Ta kampania okazała się być najlepszą w jego karierze, bowiem wykręcił podczas niej na drugoligowych torach średnią 1,833 punktu na bieg.
Nie oznaczało to jednak przełomu w jego wynikach i po następnych dwóch nieudanych latach zakończył karierę w wieku 30 lat. Nie odszedł jednak całkowicie od żużla i podjął się pracy jako mechanik, a w sezonie 2024 był istotnym ogniwem w sztabie Oliviera Buszkiewicza.
Tadeusz Kostro (1991, 0.674, Tarnów)
Jedyny pełny sezon w Elidze ówczesnego 20-latka, który otrzymał szansę w macierzystym klubie po niezłym sezonie w 2 lidze, jak widać jednak bez sukcesów. Po nieudanej przygodzie w Ekstralidze, jeszcze przez kilka lat próbował swoich sił w niższych ligach, jednak bezskutecznie i po sezonie 2015 na próżno szukać jego nazwiska w protokołach meczowych. Co ciekawe, w 2020 roku wcielił się w rolę Cukra w filmie „Żużel” w reżyserii Doroty Kędzierzawskiej.
Łukasz Kret (1992, 0.214, Rzeszów)
Dobry przykład ciągnięcia kariery na siłę. Niech najlepiej o jego osiągnięciach świadczy fakt, że w najlepszym sezonie w Ekstralidze wykręcił średnią 0,600. Nieco lepiej radził sobie jako gość w niższych ligach, jeżdżąc jako gość w Krośnie i Krakowie, jednak też szału nie robił. Co ciekawe, jednak nie zniknął z żużla od razu po skończeniu wieku juniorskiego – w 2014 roku pojechał jeden mecz dla drugoligowego Krosna i zdobył 2 punkty w czterech biegach.
Mógł wtedy też zdobyć medal w Indywidualnych Mistrzostwach…Węgier, gdzie zajął drugie miejsce w pierwszej rundzie, jednak nie wystąpił w pozostałych dwóch. Po zakończeniu kariery zaczął pracować jako elektryk i prowadzi firmę zajmującą się usługami w tym zakresie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!