W ciągu minionego tygodnia, od czasu publikacji w innym miejscu innego tekstu, niezliczoną ilość razy słyszałam, że moje podejście do żużla jest beznadziejnie naiwne, idealistyczne i romantyczne, i nijak nie przystaje do rzeczywistości, w której sport to najzwyczajniej w świecie biznes. Przyznaję się: winna! Jestem idealistką i wierzę w sport przez wielkie S, nawet jeśli to szalenie niedzisiejsze. Jeżeli ktoś woli widzieć w sporcie tylko biznes – ma do tego prawo. Parafrazując słowa znanego Polaka: racja jest jak zadnia ćwierć i każdy siedzi na swojej. Ale skoro już uważamy, że żużel to nic więcej jak kolejne przedsiębiorstwo, bądźmyż chociaż w naszych sądach konsekwentni.