Smutny ten 2020. Wystarczyłoby już, losie, to, że taki niepełny ten sezon, taki niedokończony, i z niesatysfakcjonującym finałem w postaci nieszczęsnego Speedway of Nations (piękny stadion w Lublinie, tylko bez kibiców i bez toru do ścigania, i jeszcze bez pogody). Ale nie, los jest okrutny, więc w ciągu jednego roku odebrał nam jeszcze dwa wielkie nazwiska polskiego żużla: Jerzego Szczakiela i Zenona Plecha.