To nie trwa tydzień, to nie trwa miesiąc. To „coś” trwa co najmniej od roku a może i dłużej. Co takiego? Szukanie taniej sensacji wokół Leona Madsena - robienie z niego „persona non grata”, „czarnego charakteru”, kogoś kto miałby zostać antagonistą w żużlowym światku. Tylko po co?