McLaren zdeklasował rywali w kwalifikacjach. Zdobywcą pole position został Lando Norris, a pierwszy rząd uzupełnił Oscar Piastri. Na 3. miejscu zameldował się Max Verstappen
Norris na pole position, słabe Ferrari
McLaren dziś nie miał sobie równych. Momentami wydawało się, że Max Verstappen, czy Charles Leclerc mogą rzucić rękawice brytyjskiej ekipie. Były to jednak złudne oczekiwania. Norris wyprzedził Piastriego o niecałą jedną dziesiątą sekundy. Nad trzecim Red Bullem ta przewaga wynosiła jednak niemalże 0.4 s. Jest to bardzo solidna zaliczka McLarena, która przy odpowiedniej współpracy zespołowej i tempie na dłuższych dystansach może pozwolić im pokusić się o dublet. Zarówno Norris, jak i Piastri mogą jutro zostać liderami klasyfikacji generalnej po raz pierwszy w swojej karierze.
Niczym króliki z kapelusza wyskoczyli nam Yuki Tsunoda i Alex Albon. Obaj na początku w świetnym stylu awansowali do Q3. Ich prawdziwy popis zaczął się jednak na ostatnich przejazdach. Zarówno kierowca Racing Bulls, jak i Williamsa wykręcili kapitalne okrążenia i zameldowali się w trzecim rzędzie, przed Ferrari. Do niedzielnej rywalizacji Tsunoda wystartuje z 5. miejsca, tuż przed Albonem. Zobaczymy, czy uda się im obronić te wysokie pozycje w czołowej dziesiątce.
Niezadowolone po tych kwalifikacjach niewątpliwie będzie Ferrari. Z walki o pole position do okupowania czwartego rzędu, nie tak wyobrażali sobie tę czasówkę w Maranello. Złe ostatnie przejazdy sprawiły, że wizja zwycięstwa w Grand Prix dość mocno się oddaliła. Nie możemy wykluczać Leclerca i Hamiltona z walki o triumf, jednak wyprzedzenie tylu kierowców nie będzie dla nich łatwym zadaniem.
Szykuje się zacięta rywalizacja o punktowane lokaty
Za plecami McLarena, Maxa Verstappena i George’a Russella również mamy interesującą walkę. Prym w środku stawki zgodnie z oczekiwaniami po testach i treningach wydaje się wieść Williams. Obaj kierowcy stajni z Grove zameldowali się w Q3 i wywalczyli rezultaty, które pozwalają myśleć o solidnej zdobyczy punktowej w niedzielnym Grand Prix. Albon ruszy do wyścigu z 6., a Sainz z 10. lokaty.
Poza wspomnianą czołówką oraz Williamsem swoich przedstawicieli w finałowym segmencie czasówki miało również Racing Bulls oraz Alpine. Yuki Tsunoda może być bardzo zadowolony zarówno ze swojego dobrego rezultatu, jak i problemów Lawsona w Q1. Trzeba pamiętać o wewnętrznej rywalizacji w rodzinie Red Bulla, która cały czas jest żywa. Pozytywnie zaprezentował się też Pierre Gasly. Francuz rzutem na taśmę prześlizgnął się do Q3, dzięki czemu do GP Australii ruszy z 9. lokaty.
Słodko-gorzka czasówka dla debiutantów
Przed rozpoczęciem kwalifikacji trudno było obstawiać, że to właśnie tych trzech debiutantów awansuje do Q2. Pozytywnie w trakcie pierwszej czasówki w tym sezonie zaskoczyli Gabriel Bortoleto, Jack Doohan i Isack Hadjar. Brazylijczyk rzutem na taśmie wszedł do drugiego segmentu i sensacyjnie pokonał Nico Hulkenberga. Australijczyk i Francuz cały weekend mają do dyspozycji bolidy o potencjale na walkę o zdobycz punktową. Jak na razie, obaj je bardzo dobrze wykorzystują. Najwyżej z debiutantów uplasował się Hadjar, który zmagania zakończył na 11. pozycji, jednak wszyscy z powyżej wymienionej trójki spisali się zupełnie przyzwoicie.
Negatywne wrażenie w swoich pierwszych kwalifikacjach dla Red Bulla wywarł Liam Lawson. Nowozelandczyk od początku czasówki wyraźnie walczył z bolidem i nie był w stanie złożyć czystego okrążenia. 23-latek tuż przed zakończeniem Q1 na swoim ostatnim „kółku” popełnił błąd w T13, który zaprzepaścił jego decydującą szansę. Na pewno nie tak Lawson wyobrażał sobie debiut w Red Bullu. Nie można wydawać pochopnych wyroków po jednej sesji, jednak trudno szukać pozytywów po zajęciu 18. lokaty.
Podobnie sytuacja wygląda u debiutanta w Mercedesie. Andrea Kimi Antonelli również nie był w stanie przejść pierwszego segmentu kwalifikacji, co było niespodzianką. Włoch jedną nogą był już w czołowej piętnastce, jednak w ostatnich sekundach z miejsca premiowanego awansem wypchnął go Bortoleto. Biorąc pod uwagę dobry występ Russella, Antonelli nie może być zadowolony ze swojego debiutanckiego występu.
W najgorszej sytuacji znajduje się Haas. Oliver Bearman rozbił swój bolid w piątek, a w sesji treningowej tuż przed kwalifikacjami zakopał się w żwirze. Przykrym zwieńczeniem tych pierwszych dwóch dni na torze dla Brytyjczyka był wyjazd na czasówkę ustalającą pola startowe. Od razu po opuszczeniu garażu Bearman zasygnalizował problemy ze skrzynią biegów, co uniemożliwiło mu dalszą rywalizację. Na domiar złego, Esteban Ocon zajął 19. pozycją, a więc Haas do niedzielnego wyścigu ruszy z ostatniego rzędu.
Co jeszcze przed nami?
Bardzo trudno pokusić się o obstawienie, który kierowca wygra wyścig. Faworytami niezmiennie pozostają Norris i Piastri, którzy zapewnili sobie pierwszy rząd w kwalifikacjach. Warto mieć też z tyłu głowy Ferrari, które może być silne w trakcie długich przejazdów. W przypadku stajni z Maranello to jednak odległe pozycje startowe mogą utrudnić walkę o zwycięstwo. Nie możemy również zapominać o George’u Russellu i Maxie Verstappenie, którzy również mogą pokusić się o atak i walkę o podium. Złą informacją dla tego duetu jest fakt, że są osamotnieni w czołówce. Na tym polu zdecydowaną przewagę mają właśnie McLaren i Ferrari.
Rozpoczęcie pierwszego wyścigu sezonu 2025 już jutro, w niedzielę, o godzinie 5:00 polskiego czasu. Transmisję z GP Australii można śledzić na F1 TV Pro, bądź Eleven Sports 1. Polski komentarz tego wyścigu zagwarantują nam Michał Gąsiorowski i Mikołaj Sokół.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!