Udział niemieckich zespołów w rozgrywkach polskiej 2. Ligi Żużlowej stoi pod dużym znakiem zapytania. Szef „Wilków” z Wittstock mówi wręcz o cudzie, w przypadku, gdy uda się wystartować.
Kilka dni temu informowaliśmy o tym, że 2. Liga Żużlowa nie wystartuje w kwietniu. Pierwotnie odłożono już jej początek na 17 kwietnia, jednak ze względu na pandemię i problemy z przekraczaniem granic, zdecydowano się na kolejne opóźnienie. Na ten moment inauguracja na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce planowana jest na 3 maja.
Co ze startem drużyn zagranicznych? Na to pytanie próbuje sobie odpowiedzieć wiele ludzi. Szef brandenburskiego MSC Wölfe Wittstock mówi – niestety – że udział jego klubu w rozgrywkach można będzie traktować w kategorii łutu szczęścia. – To musiałby być cud, żebyśmy mogli wystartować w 2. Lidze. Nawet prawdziwy trening na torze nie jest możliwy w naszym kraju na ten moment – mówi Frank Mauer w rozmowie z portalem sportbuzzer.de. – Teoretycznie mogę zezwolić na jakieś próbne jazdy, ale nie mogę nawet sprowadzić do Wittstock całego ligowego zespołu – dodaje włodarz „Wilków”.
Frank Mauer wątpi nawet, że opóźnienie startu rozgrywek na 3 maja, cokolwiek zmieni. – Polski Związek Motorowy kontaktował się nawet z naszym miejscowym wydziałem zdrowia. Mimo to, nie dostaniemy „zielonego światła” na rozpoczęcie ścigania. Jak wynika z rozmowy prowadzonej przez niemiecki portal, możliwe że 2. liga w ogóle nie dojdzie do skutku i rozstrzygnięcia zapadną tylko w PGE Ekstralidze i eWinner 1. Lidze. – Jestem skłonny jednak uwierzyć, że w razie jeśli my – niemieckie kluby – nie wystartujemy w rozgrywkach, to polskie kluby poradzą sobie z ich przeprowadzeniem bez nas – kończy Mauer.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!