Podczas XV Gali „Orły Gnieźnieńskiego Sportu” tytuł „Super Orła” za całokształt działalności sportowej otrzymał wychowanek gnieźnieńskiego Startu - Krzysztof Jabłoński, który zakończył swoją karierę czynnego żużlowca.
– Jest to na pewno zaszczytne wyróżnienie, które otrzymałem z rąk prezydenta Gniezna, za co bardzo dziękuję. Moja kariera zawodnicza trwała dwadzieścia pięć lat i to odbieram jako miłe jej uhonorowanie. Natomiast rzeczywiście nie kończę swojej przygody z żużlem. Ten sport został we mnie na tyle głęboko zaszczepiony, że nie jest łatwo zamknąć to wszystko. Nigdy nie miałem zresztą takiego zamiaru. Znajdę, a w zasadzie już znalazałem dla siebie tylko inny obszar aktywności.
Starszy z braci Jabłońskich po raz ostatni udział w jakichkolwiek zawodach wziął w październiku 2018 roku, gdy wystartował w Nice Challenge: Puzon Last Lap. Wywalczył wówczas siedem punktów i zajął trzecie miejsce w biegu dodatkowym przegrywając z duetem MRGARDEN GKM-u Grudziądz – Antonio Lindbäckiem i Krzysztofem Buczkowskim. We wrześniu ubiegłego roku odbył się w Gnieźnie benefis wieńczący sportową karierę Krzysztofa Jabłońskiego. Jubilat wystartował w dwóch biegach oldbojów, które zwyciężył i zostawił w pokonanym polu Roberta Kościechę, Adama Skórnickiego i Mariusza Puszakowskiego.
Od jakiegoś czasu były już zawodnik skupiał swoją przyszłość na pracy ze sprzętem. I to właśnie w tym zakresie zamierza się rozwijać. – Od pewnego czasu zajmuję się przygotowaniem silników do motocykli dla kolegów z torów. Z pewnością będę tę aktywność rozwijał. Poza tym kończę pisać pracę dyplomową na drugi stopień trenerski, co też pomaga mi w kontaktach z zawodnikami i myślę, że gdzieś w tych obszarach będzie mnie widać na obiektach żużlowych.
Jednym z największych sukcesów Krzysztofa Jabłońskiego jest tytuł Indywidualnego Wicemistrza Świata Juniorów z 1998 roku. Wówczas w Pile przegrał w biegu dodatkowym o złoto z Robertem Dadosem. Jak sam przyznaje na łamach portalu sportgniezno.pl: – Kiedy w 1991 roku przyszedłem do Startu jako mały chłopiec i zacząłem zajęcia w szkółce żużlowej, to marzyło mi się, żeby ścigać się w Grand Prix i zostać kiedyś indywidualnym mistrzem świata. Tych marzeń nie udało mi się spełnić. Mało tego był taki czas, że najbardziej żałowałem tego, że nie udało mi się zdobyć wtedy w Pile tytułu mistrza świata juniorów. Oczywiście z biegiem czasu ocena tej sytuacji uległa zmianie i teraz rzeczywiście jestem dumny z tego osiągnięcia, chociaż na pewno pewien niedosyt pozostaje. Z upływem kariery nauczyłem się jednak jednej ważnej rzeczy – aby zwycięstwa i porażki przyjmować w identyczny sposób. W sporcie najważniejsza jest praca, która cię kształtuje, a rywalizacja jest tylko jej zwieńczeniem. I tak jak nie można załamywać się porażkami, tak nie należy również przesadnie cieszyć się sukcesem. Niektórych rzeczy nie udało mi się osiągnąć, ale coś tam sobą reprezentowałem bo jednak te 25 lat nie byłoby mi dane jeździć. Na mój poziom, który ostatnio prezentowałem w ekstralidze nie było już niestety zapotrzebowania, więc zdecydowałem się zakończyć sportową karierę… (uśmiech)
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!