Zane Keleher jest jednym z bardziej utalentowanych zawodników, którzy walczą o to, aby ich nazwisko wyróżniło się w nadchodzącym sezonie. 27-latek z optymizmem patrzy na to w jaki sposób się rozwija.
Zafascynowanie czarnym sportem u Zane'a Kelehera rozpoczęło się dość nietypowo. Jak sam opowiada – w jego rodzinnym mieście czyli Rockhampton żużel był obecny niemalże od zawsze. Jednak nadeszły ciężkie chwile dla miejscowego ośrodka, który wrócił do działalności dopiero pięć lat temu. W 2015 roku na 440-metrowym owalu Jason Crump cieszył oczy miejscowej publiczności i wygrał imprezę M.E.M Handlebar Heroes Speedway. Keleher był wówczas… kierownikiem startu, a jazda byłego czempiona oczarowała go na tyle, że on sam też zapragnął być żużlowcem. Kupił motocykl i wyznaczył sobie cel, że w przeciągu kilku lat chce się już ścigać regularnie i profesjonalnie. Zadebiutował w grudniu 2015 roku, gdy wziął udział w rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Stanu Queensland. U progu kariery wspierał go sam Crump, a było co nadrabiać, bowiem Keleher rozpoczął pisanie swojej karty historii w wieku dwudziestu dwóch lat.
– Nie sądzę, aby mój wiek był w jakikolwiek sposób przeszkodą lub problemem. Wszystko szło i cały czas rozwija się zgodnie z tym, co sobie założyłem. Rywalizowałem na wysokim poziomie w motocrossie, więc tam nauczyłem się wielu spraw poza torowych, ale i samego obycia z motocyklem co „przeniosłem” do żużla i znacznie mi to też pomogło. Jestem bardzo zdeterminowany do tego, aby się rozwijać, a pomoc Jasona (Crumpa) była na pewno także bardzo wartościowa – mówi „Kangur”.
Pozytywne rekomendacje Keleherowi wystawił nie tylko Indywidualny Mistrz Świata z sezonów 2004, 2006, 2009, ale również m.in. Mark Lemon. Jak na razie 27-latkowi mimo wszystko nie udało się podpisać żadnego kontraktu w Europie, choć pierwsi promotorzy i działacze już się z nim kontaktowali. – Marzeniem każdego zawodnika jest ściganie się w cyklu FIM Speedway Grand Prix. Swoją karierę muszę jednak rozwijać małymi krokami i najpierw oczywiście dotrzeć do Europy. Miałem pierwsze zapytania, zarówno z waszego kraju, ale i z Wielkiej Brytanii, lecz ostatecznie nic z tego nie wyszło. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to osiągnąć, ponieważ jest to niezbędne do rozwoju. Jestem gotów w tej chwili przyjechać do Polski, ponieważ nie podpisałem żadnego kontraktu. Nie mam jednak sprzętu, motocykli czy nawet busa w Polsce, więc wiadomym jest, że musiałbym się przygotować, ale i dostać odpowiednią umowę. Mam nadzieję, że ktoś zauważy, że mam duży potencjał i da mi szansę, a ja odpłacę się tym, że będę atutem tej drużyny przez wiele lat – dodaje nasz rozmówca.
Keleher w ucieczce przed Jackiem Holderem i Szymonem Szlauderbachem podczas jednego z wyścigów mistrzostw Oceanii
Zane Keleher jest na tym etapie kariery, że nie może sobie całkowicie pozwolić na starty na żużlu i musi to łączyć z pracą zawodową. Jest wykwalifikowanym mechanikiem i pracuje dla branży inżynierii mechanicznej. – Pracuję w elektrowniach i warsztatach produkcyjnych dla przemysłu wydobywczego, kolejowego oraz rolniczego. Jestem jednak gotów zostać pełnoetatowym żużlowcem. Zawsze mogę wrócić do pracy po karierze.
Australijczyk wierzył, że kluczowym momentem dla najbliższego sezonu będą mistrzostwa kraju. Dobre wyniki miałyby zaprocentować większym zainteresowaniem klubów, a także zaproszeniami na różnego rodzaju imprezy towarzyskie. Pierwsza runda IM Australii została przerwana po czterech biegach. Keleher w jedynym biegu w którym pojawił się na torze przywiózł zero. W drugim turnieju w swoim inauguracyjnym występie gonił Chrisa Holdera. W pewnym momencie Kelehera pociągnęło, który wpadł w byłego Indywidualnego Mistrza Świata i więcej na torze go nie zobaczyliśmy. Problemy zdrowotne sprawiły, że postanowił wycofać się z kolejnych trzech rund, choć wybrał się do Mildury (4. finał IM Australii). Po treningu uznał jednak, że nie czuje się na siłach, by cokolwiek się ścigać. Ujrzymy go dopiero 8 lutego podczas zawodów w North Brisbane – Darcy Ward Invitational.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!