Jedenaście „oczek” na swoim koncie zapisał w niedzielnym spotkaniu z PGG ROW-em Rybnik Tomasz Gapiński. Po finałowej potyczce były zawodnik m.in. gorzowskiej Stali skomentował swój występ oraz podziękował ostrowskim fanom za wsparcie na przestrzeni całego sezonu.
Podopieczni Mariusza Staszewskiego w dosyć sensacyjnych okolicznościach awansowali do finałowego dwumeczu. Przed sezonem zawodnicy Arged Malesa TŻ Ostrovii skazywani byli na porażkę i walkę o ligowy byt. Rzeczywistość okazała się być jednak zgoła odmienna i ci, którzy widziani byli w play – offach, musieli sezon kończyć już w sierpniu, a niedoszli spadkowicze z Ostrowa Wielkopolskiego, mimo przeciwności opinii publicznej, zameldowali się w najlepszej czwórce sezonu zasadniczego Nice 1. Ligi Żużlowej. W półfinałowym starciu z Car Gwarant Startem Gniezno, po niezwykle emocjonującej końcówce, lepszy o zaledwie jedno „oczko” (90:89) okazał się beniaminek ekstraligowego zaplecza i to on dostąpił zaszczytu walki o miano najlepszej ekipy Nice 1. Ligi Żużlowej. Wydawać by się mogło, że ostrowianie kroczą drogą identyczną, jaką w ubiegłym sezonie podążali zawodnicy lubelskiego Motoru. Ówcześni podopieczni Dariusza Śledzia również przystępowali do rywalizacji jako beniaminek, co jednak nie przeszkodziło im w dotarciu do wielkiego finału. W nim lublinianie zmierzyli się z niedzielnym przeciwnikiem Arged Malesa TŻ Ostrovii, z tą jednak różnicą, że pojedynek na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich był już tym decydującym o losach awansu. I przyznać trzeba, że na tym podobieństwa się kończą, bowiem dużo lepszym wynikiem pochwalić się mógł tegoroczny debiutant w PGE Ekstralidze, który na własnym owalu przypieczętował zwycięstwem nad „Rekinami” 53:37 powrót po 23 latach na żużlowe salony.
Finałowe starcie tylko potwierdziło to, czego byliśmy świadkami przez całe rozgrywki. W drużynie prowadzonej przez Mariusza Staszewskiego nie ma jednego, wyraźnego lidera, pod którego układana jest reszta zespołu. Najmocniejszą stroną Arged Malesa TŻ Ostrovii jest kolektyw, siła całej seniorskiej piątki, wspomaganej przez parę juniorską. W niedzielnym starciu drugim wynikiem w ekipie gospodarzy mógł pochwalić się Tomasz Gapiński, który w swoim dorobku zanotował jedenaście „oczek”. – Lekki niedosyt zawsze jest, bo tych punktów mogło być trochę więcej na moim koncie. Zwyciężyliśmy, co jest niezwykle ważne, ale chciałoby się nieco większej przewagi, to normalna postawa każdego sportowca. W pierwszym swoim biegu dobrze wyszedłem spod taśmy, popełniłem jednak błąd, nie opanowałem motocykla, przez co wyniosło mnie trochę szerzej. Przyblokowałem Sama i z podwójnego zwycięstwa dla nas zrobiło się nagle 5:1 dla gości. Przeprosiłem Sama zaraz po biegu, wyjaśniliśmy sobie wszystko i później już nam się dobrze współpracowało. Zrobiliśmy lekkie korekty, przełożyliśmy się prawie optymalnie i coś ruszyło do przodu. W ostatnim biegu miałem drobny uślizg, jest lekki ból w obojczyku, ale tak naprawdę to jutro, pojutrze będę odczuwał skutki tego upadku – ocenił swój występ, zaraz po spotkaniu w rozmowie z portalem speedwaynews.pl, Tomasz Gapiński.
Przed zawodnikami obu drużyn niedzielny rewanż na stadionie przy ulicy Gliwickiej 72. W rundzie zasadniczej „Rekiny” wręcz zdemolowały przyjezdnych 61:28, co sprawia, że kibice „zielono – czarnych” z optymizmem podchodzą do finalnego starcia na własnym obiekcie. Jak zauważa jednak nasz rozmówca, żużel jest sportem niezwykle nieprzewidywalnym, a zawodnicy Arged Malesa TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski postarają się o sprawienie kolejnej już w tym sezonie niespodzianki. – Był to finał, tutaj już nie było miejsca na jakiś większy czy mniejszy błąd, bo przeciwnik zaraz potrafił je wykorzystać. Gratulujemy chłopakom z Rybnika, bo też pojechali fajne zawody, momentami było ostro, ale wszystko w granicach fair – play, taki jest speedway i takie są finały. Kto popełnia mniej błędów, ten na końcu zwycięża. Dwa punkty przewagi nie jest jakąś wielką zaliczką, można to roztrwonić tak naprawdę na przestrzeni jednego wyścigu. Cieszymy się jednak z tego rezultatu, wygraliśmy i to jest najważniejsze. Nasza twierdza została przez cały sezon niezdobyta, co też jest sporym osiągnięciem, jak na beniaminka rozgrywek, Na ten jednak moment to Ostrovia jest górą w tym dwumeczu. W Rybniku wszystko się może zdarzyć, a my możemy obiecać, że przygotujemy się do tego spotkania jak najlepiej potrafimy. A nuż, wydarzy się coś takiego, że sprawimy niemałą sensację i wygramy. Speedway nie takie rzeczy już widział.
Stadion przy ulicy Piłsudskiego ponownie zapełnił się do ostatniego miejsca. Zainteresowanie niedzielnym starciem przewyższyło również oczekiwania, co do przyjazdu kibiców ekipy z Rybnika, bowiem pierwotnie do Ostrowa udać miało się jedynie 600 fanów „zielono – czarnych” (z 900 chętnych). Pula biletów dla kibiców z Górnego Śląska została jednak zwiększona i finałowe starcie na żywo zobaczyć mogło aż 1000 sympatyków PGG ROW-u Rybnik. Tak duża liczba przyjezdnych tylko zmotywowała miejscowych kibiców do jeszcze większego wsparcia swych ulubieńców, co oczywiście nie umknęło uwadze naszemu rozmówcy. – Dziękujemy kibicom za to, że przez cały sezon byli z nami, za to, że dziś przyszli na stadion i dopingowali nas w tym meczu, że wciąż w nas wierzyli. Widok pełnego stadionu zapierał dech w piersi. Staraliśmy im się za to wszystko odwdzięczyć na torze, naszą walką i zaangażowaniem. Myślę, że nasi fani mają powody do zadowolenia po tym, co im zaprezentowaliśmy na przestrzeni całego sezonu.
Na koniec zapytaliśmy naszego rozmówcę o plany na przyszły sezon, wszak nie od dziś wiadomo, że transferowa karuzela rozpędza się na długo przed oficjalnym terminem, po którym można w pełni „legalnie” negocjować oraz podpisywać kontrakty z zawodnikami. – Nie mogę wypowiadać się na temat mojej przyszłości, już ostatnio dostałem karę w zawieszeniu, więc muszę odmówić odpowiedzi na to pytanie (śmiech) – przyznał z rozbrajającą szczerością Tomasz Gapiński.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!