Jacek Frątczak nie szczędzi pochwalnych słów względem Piotra Protasiewicza. 47-letni zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra został doceniony za swój sportowy charakter. Były menadżer zielonogórskiego klubu uważa go za bardzo wyrachowanego człowieka.
Wczoraj Piotr Protasiewicz świętował swoje 47. urodziny. Legenda zielonogórskiego żużla przygotowuje się do kolejnego sezonu w barwach Falubazu Zielona Góra. Przed kapitanem i jego kolegami bardzo zażarta walka o awans do PGE Ekstraligi. Jacek Frątczak, ekspert oraz były menadżer Falubazu, zdecydował się na powiedzenie kilku słów o postawie Protasiewicza.
Frątczak i Protasiewicz mieli okazję do wspólnej pracy. Prywatny znajomy Piotra przyznaje, że może on określić swojego znajomego jako oddanego sportowca. Działacz docenia również jego determinację do dalszej rywalizacji na żużlowym motocyklu. – Zacząłbym od tego, ze Piotr Protasiewicz jest sportowcem z krwi i kości. On to swoje sportowe podejście pokazuje każdego dnia. To widać po tym, jak się odżywia i jak o siebie dba. Pewnie, że ma odpowiednie parametry i to mu pomaga, ale on bardzo dużo dodaje od siebie. Dodatkowo jest człowiekiem bardzo zdeterminowanym, jak na swój wiek. Nie liczę mu lat, ale wielu ludziom w jego wieku wielu rzeczy się odechciewa. Jemu się jednak chce i to bardzo – przyznaje na łamach portalu polskizuzel.pl.
Jacek Frątczak nie szczędzi słów podziwu dla postawy Protasiewicza poza torem. – Mam ten plus, że Piotra znam nie tylko jako sportowca, ale i też jako człowieka. I powiem, że to jest gość, który gdy tylko słyszy o jakichś kłopotach, szczególnie zdrowotnych, to nigdy nie odmawia. On jest dobrym, porządnym człowiekiem i za to cenię i szanuję. Mamy dobre relacje takie czysto ludzkie, więc z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Piotr jest człowiekiem, który wie, że po drugiej stronie też jest człowiek. Wielu zawodników, to roboty zaprogramowane na karierę. On jest inny. Nie mówię, że skupienie się na sobie jest złe, ale dużo bardziej cenię takich, co szanują ludzi i sami nimi są. Taki jest Piotr.
Były menadżer Falubazu miał wiele przygód w swojej żużlowej karierze. Ekspert zdecydował się na to, aby podzielić się historią, która świetnie pokazuje charakter Protasiewicza jako człowieka. – Kiedyś wracaliśmy po laniu w Tarnowie. To był zły dla nas sezon, bo Jarek Hampel miał turbulencje, bo Rafał Dobrucki miał zaraz odejść. Wtedy jechaliśmy na dwa auta, moje i Piotra. Gdzieś pod Wrocławiem nawigacja pokazała, że przed nami korek. Już szukałem innej drogi, ale Piotr podjechał równolegle do mojego wozu i mówi: spokojnie, zostańmy na tej trasie, piętnaście minut i korek się rozładuje. Posłuchałem. Staliśmy cztery godziny. Zamiast o 23.00 wróciłem do domu o 3.30. Machaliśmy sobie z Piotrem przez okno. On mnie wtedy wmanewrował, ale to cały on: spokojnie, bez paniki. Inaczej niż ja, bo wtedy chciałem szybkiego działania – kończy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!