Pascal jest uczynnym człowiekiem i bardzo solidnym szoferem. Od piątku do niedzieli (3 – 5 grudnia 2021 roku) przemierzał drogę pomiędzy lotniskiem przytulonym do morza: Cote d’Azur w Nicei a hotelami w Monte Carlo, w których stacjonowali herosi jednośladów.
„Dla mnie jako Francuza, Monte Carlo jest bardzo drogim miejscem. Nie stać mnie na to, aby mieszkać w Monako. Lubię tu wpaść na chwilę… Czasami wożę tenisistów, którzy mają tu swoją bazę. Uwielbiam spontanicznego Novaka Djokovicia czy humorzastego Stana Wawrinkę. Dałbym się pokroić za pracę podczas Tour de France, ale co roku moje podanie jest odrzucane… Kocham kolarstwo do szaleństwa. A motocykliści? Mili ludzie, ale nie znam żadnego z nich. Biathlon?! Kocham, Francja odnosi sukcesy w tym sporcie. Właśnie teraz, gdy cię odbieram z lotniska w Nicei, we francuskiej TV pokazują biathlon. Jest wygodnie na tylnym siedzeniu?” – Pascal lubi ludzi, ale nie zrobiłoby na nim wrażenia, gdyby zamiast Lorka do eleganckiego i przestronnego FIM-owskiego auta wsiadł Fabio Quartararo aka El Diablo, Francuz, który został nowym królem Moto GP…
FIM dość zręcznie dobiera szoferów, którzy obsługują ponad 600 gości zaproszonych na galę. To bardzo zdrowe i racjonalne rozwiązanie, że Pascal nie zemdlał na widok legendy superbikes – Irlandczyka Jonathana Rea, mistrza Moto 2 – Australijczyka Remy’ego Gardnera czy króla motocrossu Słoweńca Tima Gajsera. Gdyby Pascal był zakochany w sporcie motocyklowym, niechybnie mógłby doprowadzić do katastrofy, bo sam fakt, że wiezie na tylnym siedzeniu Jeffreya Herlingsa czy Bartka Zmarzlika, sprawiłby, że dłonie spociłyby mu się zanadto i mógłby runąć w przepastną czeluść… A tak Pascal nie stracił zmysłów nawet gdy odbierał z lotniska w Nicei blondwłosą królową trialu – Brytyjkę Emmę Bristow. Akurat w tym przypadku mógłby zwariować i wprawić się w stan hipnozy, bo ile na świecie jest blondynek, które posiadają 7 tytułów mistrzyni świata w tak eleganckiej i technicznej dyscyplinie jak trial pań, czytują Szekspira w wolnej chwili i biegają z psem na spacer po bezdrożach, gdy nie siedzą przy kominku nieopodal Exeter? Robert Miśkowiak, najlepszy żużlowy junior świata w 2004 roku, który miał pecha, gdyż sięgnął po złoto rok po gali w Dubaju, na której gościli Valentino Rossi, Stefan Everts, Nicki Pedersen i Jarek Hampel, z radością zawitał do Monako. I kiedy książę Rainier II zaprezentował swoje zabytkowe starocie (auta z okresu międzywojennego), Robert nie omieszkał zrobić sobie zdjęcia z Emmą Bristow. Emma, jak przystało na kulturalną kobietę, przepięknie dygnęła i wzruszyła się, gdy usłyszała z polskich ust, że „jest kobiecą wersją Douga Lampkina”. „Dziękuję uprzejmie, wspaniale móc usłyszeć takie słowa. To dla mnie ogromny komplement, bo Dougie był arcymistrzem w trialu” – rzekła z błyskiem w oku Emma.
Oj, tak – Dougie Lampkin to zwariowana postać rodem z Wysp Brytyjskich. Pamiętam jak wpadł na padok Formuły 1 w Walencji i zapytał mnie dlaczego jeszcze się nie przebrałem, skoro on zamierza wyczyniać harce na motocyklu trialowym… Lampkin to dwunastokrotny mistrz świata w trialu i przemiły jegomość. Emma Bristow jest równie urocza w tej materii co Dougie. Wywiad przy barze? Nie ma problemu. Konwersacja na skalnej półce? Dlaczego nie. Wzór profesjonalizmu. A jeżeli dołożymy jeszcze umiejętności taneczne (gale w Andorra la Vella, Jerez de la Frontera czy Monte Carlo są dowodem na to, że Bristow równie dobrze czuje się przy rytmach flamenco, disco czy jazzowej trąbce jak na swoim motocyklu Sherco w lesie), powstanie obraz kobiety do tańca i do różańca!
Inna zacna dama, Courtney Duncan, która 26 stycznia 2022 roku będzie obchodzić 26 urodziny, wsiadła do samolotu, aby odebrać złoty medal i potańczyć, a tu nici z tego! Courtney przyleciała z Nowej Zelandii do Nicei, a więc spędziła na pokładzie circa 35 godzin i naturalnie chciała rozprostować kości, z lekka rozruszać nogi, ale z racji pandemii COVID-19 władze Monako wprowadziły zakaz tanecznych popisów!!! Piotr Paluch, były znakomity zawodnik gorzowskiej Stali, a dziś radny nadwarciańskiego grodu, który jest człowiekiem na ranę przyłóż (z dobrego serca poczęstował Andrzeja Witkowskiego i Michała Sikorę nuggetsami z miejscowego przybytku McDonald’s) pragnął rozruszać towarzystwo, ale usłyszał, że nie wolno tańczyć. Cyrk na kółkach, gdyż najpierw zaprasza się 600 gości na potańcówkę po uroczystej gali FIM Awards (standard i tradycja podczas motocyklowej uroczystości), a potem przepięknie wystrojone waćpanny i zacnie ubrani waszmościowie odbijają się od drzwi i ochroniarza, który mówi, że obowiązuje limit gości w klubie „Jimmy’z”. To jeden z najbardziej legendarnych nocnych klubów w Monte Carlo założony w 1971 roku. Dwukrotny mistrz świata w junior enduro, Kiwi boy Hamish MacDonald, wyczyniał cuda na parkiecie w „Jimmy’z” podczas gali w 2019 roku. Rozczarowanie było gigantyczne, tym bardziej, że zakaz tańca w klubie wprowadzono kilka dni przed galą FIM Awards. Co prawda, Jorge Viegas próbował „zmiękczyć” DJ-a wprowadzając za konsoletę Fabio Quartararo, ale nawet obecność Francuza, najbardziej rozpoznawalnej gwiazdy sportów motocyklowych, nie wpłynęła na disc dżokeja. Nie pozwolił parom na naruszenie dystansu społecznego… Fabio, który oprócz popisów na torach, wziął udział w kręceniu reklamy dla Dolce & Gabbana, kilkakrotnie wygiął się za konsoletą, pokręcił biodrami, DJ się ukradkiem uśmiechnął, ale jedyne co pozostało gościom, to konwersacje i chichot przy wybornych drinkach.
Courtney Duncan była okrutnie zawiedziona, ale cóż było począć? Przyszła na świat na południowej wyspie Nowej Zelandii, w krainie kapiącej złotem: Otago. W języku Maorysów, Otago oznacza odizolowaną wioskę lub miejsce pachnące ochrą (zwietrzeliną skał i iłów bogatych w związki żelaza). Jak na pięciomilionową Nową Zelandię, Otago ma dość sporą populację – równą 250 tysiącom mieszkańców. Courtney lubi podróże. Przez pół roku mieszka, trenuje i startuje w Europie, a przez pozostałe 6 miesięcy żyje w Nowej Zelandii. Duncan ściga się w zespole DRT Kawasaki. Najbardziej lubi fruwać nad hopami w kolebce angielskiego motocrossu – Matterley Basin – torze, na który przed laty zaglądali herosi speedwaya: Darcy Ward i Chris Holder. Darcy, którego zaproszono na galę FIM do portugalskiego Estoril w 2010 roku, wyznał, że „to dość osobliwe i stosunkowo męczące zajęcie: przemierzyć pół świata, aby zjeść kolację w Portugalii, lecz skoro chcą i płacą za bilet w klasie biznes, to czemu nie?”, zapewne współczułby Courtney, bo siedzieć w podniebnym tramwaju, aby wpaść do Europy na 3 dni to trudna operacja dla ciała, ale cóż było robić? Eli Tomac – urodzony w stanie Colorado mistrz świata w supercrossie w sezonie 2020, ulubieniec Przemysława Pawlickiego, wolał pozostać w USA i pozdrowić fanów za pomocą krótkiego filmiku aniżeli wsiąść do samolotu i narażać się na zarażenie COVID-19.
Greg Hancock i jego najstarszy syn Wilbur – przeciwnie… Legendarnego amerykańskiego żużlowca nie przerażała marszruta na trasie: Los Angeles – Zurych – Nicea i obowiązek wypełnienia przedziwnie długich formularzy związanych z COVID-19. Greg był szczęśliwy mogąc zabrać swoją latorośl do Europy. Wiosną, gdy mróz zelżeje i śniegu będzie co kot napłakał, Wilbur zamierza wejść ślizgiem kontrolowanym w wiraż na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Czy podąży śladami taty i będzie kolejnym asem po Sigalosie, Schwartzu, Moranach, Kingu, Hamillu, Ermolenko, Penhallu i braciach Milne? Czas pokaże. Ważne, aby w życiu nie bać się próbować…
Courtney Duncan walczyła do utraty tchu o drugi tytuł mistrzyni świata w motocrossie w sezonie 2020. Holenderka Nancy van de Ven nie dawała za wygraną, naciskała Nowozelandkę w Wielkiej Brytanii i Lombardii, lecz Courtney zdołała się obronić. Rok później, Duncan nauczona doświadczeniem, zbudowała sobie solidną zaliczkę i wypracowała 31 punktów przewagi nad konkurencją. „Loket – to jest przepiękne miejsce. Malowniczy przełom rzeki Ohrzy… Nie wiedziałam, że w Czechach jest taka piękna przyroda. I leją przepyszne piwo!” – śmiała się trzykrotna mistrzyni świata Courtney Duncan. W dwunastu wyścigach, Nowozelandka tylko raz wypadła poza podium! W czeskim Loket Duncan nie miała rywalek, z kolei w głębokich piaskach belgijskiego Lommel straciła sporo punktów, aby odrodzić się w tureckim Afyonkarahisar i zdemolować przeciwniczki. Na włoskim torze Pietramurata, Duncan świętowała tytuł MŚ, a była królowa kobiecego motocrossu – Włoszka Kiara Fontanesi (Gas Gas), roniła łzy…
Polacy, którzy świętowali i odbierali złote medale w Monte Carlo, kochają motocross. Bartek Zmarzlik przybył do Monako z rodzicami oraz z partnerką Sandrą, z którą w 2022 roku zamierza wstąpić w związek małżeński, to wielki fan talentu Tima Gajsera. Słoweniec Gajser to as nad asy, ale preferuje zacisze pokoju hotelowego aniżeli tańce. Przed dwoma laty, kiedy parkiet w klubie „Jimmy’z” płonął pod stopami Maksyma Drabika, Hamisha MacDonalda i Emmy Bristow (wszak gala jest organizowana po to, aby znaleźć chwilę wytchnienia po wytężonej pracy), Gajser grzecznie się ukłonił władzom FIM i kumplom ze świata motocykli, po czym zaszył się z małżonką w pokoju w ekskluzywnym Monte Carlo Bay Hotel & Resort. Szacunek. Wolność wyboru musi być zagwarantowana. Nie każdy motocyklista musi być Elvisem Presleyem czy Fredem Astairem…
Jakub Miśkowiak – najlepszy junior świata w sezonie 2021 i jego wujek Robert Miśkowiak – to ludzie wychowani w kulcie dla motocrossu. Jakub i Robert zasłuchiwali się opowieściami snutymi przez Belga Dirka de Neve, który spędził wiele lat wędrując za Rogerem de Costerem, Joelem Smetsem, Stefanem Evertsem i Ericem Geboersem, odsłonił wiele ciekawych aspektów związanych z motocrossem. Robert ma rację twierdząc, że motocross to wychowawczyni i królowa jednośladów. Geniusz Moto GP – Marc Marquez – lubi latać na hopach. Motocross uwielbiał i trenował na hopach były król superbikes – Carl Fogarty. Motocross kocha również szalony motocyklista z Turcji – Toprak Razgatlioglu, świeżo upieczony mistrz świata w wyścigach superbikes. „W mojej ojczyźnie, mówią na mnie: tureckie tornado. A prawda jest taka, że musiałem sporo się napocić, aby zdobyć tytuł mistrza świata. Zdetronizować takiego arcymistrza jak Irlandczyk Jonathan Rea – to wprost niewyobrażalne, a mimo to sztuka się udała!” – radował się 25-letni Toprak.
Co by nie mówić, styl w jakim Toprak zdjął koronę z głowy Jonathana Rea na ulicznym torze Pertamina Mandalika w Indonezji w listopadzie 2021 roku budzi ogromny szacunek. Urocze, że zodiakalny Wodnik Jonathan Rea zaczepił w kuluarach Bartka Zmarzlika i chichotał się wspominając szalone tańce w Monte Carlo w 2019 roku. Najpopularniejszy sportowiec 2019 roku w plebiscycie Przeglądu Sportowego i Polsatu był szczerze rozbawiony wesołą plątaniną słów Irlandczyka! Szkopuł w tym, że Bartka na parkiecie w 2019 roku próżno było szukać… Niemniej jednak, Jonathan Rea to wesołek co się zowie! Sześciokrotny król superbikes – Jonathan Rea – to inteligentny człowiek, który potrafi rozgraniczyć pracę od hulaszczych zabaw. Po dobrze wykonanej pracy, szampan musi się lać obfitymi strumieniami i nie ma w tym nic zdrożnego. W najwyżej położonej stolicy w Europie – Andorra la Vella wspominają z rozrzewnieniem doskonałe poczucie humoru i zmysł do zabawy znakomitego motocyklisty z Irlandii Północnej…
Byli mistrzowie świata z departamentu superbikes: Jonathan Rea, Carl Fogarty, Troy Bayliss czy James Toseland to wesoła ekipa. Toseland był jednym ze współprowadzących uroczystość FIM Awards w Monte Carlo. „Debiut nie był chyba najgorszy. Czasami pomagał mi prezydent Jorge Viegas. Na motocyklu i przy pianinie czuję się bardziej komfortowo” – rzekł James, który po dwakroć sięgał po tytuł mistrza świata w kategorii superbikes. Kto wie czy gdyby nie poważny uraz (skomplikowane złamanie nadgarstka w 2011 roku), może James wciąż ścigałby się na motocyklu, ale jak mawiają mądrzy ludzie: „wszystko dzieje się po coś”. Toseland udowodnił, że ma klasę nie tylko na torze, ale i poza nim. Zdobywał złoto z Ducati w 2004 roku oraz z Hondą w 2007 roku. Jako ośmiolatek brał lekcje gry na pianinie, a w wieku 11 lat zaczął jeździć na motocrossie. Jako młody człowiek sporo przeżył. Ojczym Jamesa popełnił samobójstwo, przychody z wyścigów były marne, lecz Toseland to silna osobowość i przezwyciężył kryzys. Jego talent muzyczny dostrzeżono w BBC i James zagrał na pianinie podczas uroczystości Sports Personality of the year w 2007 roku. Był mężem znakomitej brytyjskiej wokalistki gruzińskiego pochodzenia – Katie Melua – z którą łączyło go namiętne uczucie i uzależnienie od adrenaliny. „Cudowna kobieta. Rozstaliśmy się, ale skakaliśmy z samolotu w Nowej Zelandii. Skydiving z Katie w Nowej Zelandii – to było boskie przeżycie!” – uśmiecha się James, zwinny kot na motocyklu i świetny muzyk. Wystarczy posłuchać jego kawałków pod szyldem: „Life is beautiful” czy „We’ll stop at nothing”…
Jorge Viegas, prezydent FIM, Portugalczyk z krwi i kości, były dziennikarz i zawodnik, wspierał Jamesa Toselanda na scenie. Viegas coraz częściej zagląda na żużlowe stadiony, ale odnosi również sukcesy na niwie dyplomatycznej. Na galę FIM Awards 2020/2021, Viegasowi udało się zaprosić księcia Alberta II Grimaldi! To spore osiągnięcie. Wypada pogratulować, bo książę nie opuszcza wyścigu o GP Monako w F1, ale sportom motocyklowym aż takiej uwagi dotąd nie poświęcał. Brawo Jorge…
Niemniej jednak, wciąż sporo znaków zapytania dotyczy geograficznej ekspansji speedwaya. FIM z pewnością zaciera ręce z racji nowej umowy z promotorem Discovery Sports Events. Po pierwsze opiewa na wyższą kwotę niż kontrakt z BSI/IMG. Po drugie zasięg jaki posiada Eurosport może sprawić, że speedway będzie lepiej rozpoznawalny na kuli ziemskiej. Któż z nas nie pragnie, aby speedway trafił (wzorem chociażby superbikes na torze Circuito San Juan Villicum w Argentynie) do nowych państw? Też chciałbym, aby w Kuala Lumpur rozprawiano o żużlu równie często jak o badmintonie, a w Melbourne, Brisbane czy Alice Springs speedway nie schodził z ust mieszkańców i był równie popularny jak krykiet czy futbol australijski, ale… Pomimo faktu, że o trzeciej nad ranem w klubie „Jimmy’z” przedstawiciele FIM-u mówili, że „musimy przywrócić należny blask żużlowi”, realia są o wiele bardziej bolesne.
Dorna – promotor Moto GP – przez wiele lat starannie budował potęgę wyścigów szosowych. Znakomita realizacja TV, rozbudowany kalendarz MŚ, dbałość o medialny wydźwięk. Motocross poprzez działania promotora: firmę Youthstream – osiągnął wysoki poziom rozpoznawalności i poszerzył zasięg geograficzny. Dziś nikogo w światku motocrossu nie dziwią rundy MŚ w Indonezji, Argentynie czy USA.
Speedway posiada ogromny potencjał i stać go na to, aby aktualnie plasować się na trzecim miejscu w rankingu dyscyplin w sporcie motocyklowym. Konsekwencja w działaniu i odpowiednia, przemyślana żonglerka zawodnikami, którzy wykraczają wyobraźnią poza tor (vide Tai Woffinden i jego umiejętność gry na didgeridoo) oraz noszą w sobie namiastkę charyzmy jest w stanie wynieść speedway na wyższy poziom rozpoznawalności. Phil Morris, były żużlowiec Stoke Potters, Poole Pirates, Newcastle Diamonds, Arena Essex Hammers, Belle Vue Aces Manchester, Newport Wasps, Lakeside Hammers i Birmingham Brummies to inteligentny i wiecznie zapracowany mężczyzna. W Toruniu podczas GP Phil snuł ciekawe, dość kuszące wizje rozwoju cyklu MŚ pod skrzydłami nowego promotora. Po części Phil ma rację, bo drzwiczki na salony delikatnie się uchyliły… Nic dziwnego, że uszy żużlowców błyskawicznie przyswajały sobie intrygujące nowiny o tym, że zostaną wielkimi gwiazdami sportu. I jest w tym część prawdy, bo Eurosport i grupa Discovery dysponują solidną amunicją, aby z Woffindena, Doyle’a, Zmarzlika i Łaguty uczynić gwiazdy. Niemniej jednak, proroctwa prezydenta FIM Jorge Viegasa, opublikowane w znakomitym periodyku „Speedway Star”, że rzekomo działania FIM-u zmierzają w kierunku, aby speedway stał się sportem globalnym nie są pozbawione sporej dozy szaleństwa…
Spójrzmy chłodniejszym, acz racjonalnym okiem na speedway. Na przestrzeni lat z dyscyplin motocyklowych do świadomości szarego zjadacza chleba, przebiła się trójka asów: Barry Sheene, Valentino Rossi i Marc Marquez. Przy ogromnym szacunku dla trudu i wysiłku Michaela Lee, Stefana Evertsa, Pera-Olofa Sereniusa, Jeremy’ego McGratha, Ricky’ego Carmichaela i Travisa Pastrany, o ich wspaniałych wyczynach usłyszeli jedynie zakochani w spalinach maniacy regularnie śledzący sporty motocyklowe.
Barry Sheene był arcymistrzem wyścigów w klasie 500 centymetrów sześciennych w latach 1976-77. Bawił się jak przystało na gwiazdę rock & rolla w towarzystwie Jamesa Hunta (mistrza świata’1976 w F1), Ringo Starra i George’a Harrisona (The Beatles). Barry żył jak na geniusza przystało i młodo zmarł, bo mając zaledwie 52 lata pożegnał się ze światem w stanie Queensland. „Doctor” – Valentino Rossi jest znany większości dzieciaków na całym świecie. Dziewięć tytułów mistrza świata, sportowa długowieczność, przebywał regularnie w czołówce. Hiszpan Marc Marquez, 6 tytułów króla w Moto GP, osoba znana sprzątaczkom na lotnisku w Rzymie, Singapurze, Sztokholmie i kelnerom w Pradze, Wiedniu czy Bratysławie… Wielki mistrz… Joey Dunlop, Mick Doohan, Casey Stoner, Wayne Gardner, Giacomo Agostini, Angel Nieto, Ivan Mauger byli wybitnymi sportowcami, ale nie przebili się do szerokiego strumienia świadomości społecznej. Nie twierdzę, że speedway ma wykreować gwiazdy na miarę Michaela Jordana, Diego Maradony czy Novaka Djokovicia, bo to ze wszech miar nierealne, ale przy zachowaniu wszelkich proporcji i nawet przy finezyjnej czy nieszablonowej kreatywności, speedway ma nad sobą szklany sufit. I choć kocham marzycieli, to lepiej jest unosić się tuż nad ziemią niż mamić fanatyków speedwaya wizjami, że za 10 lat gwiazdy żużla będą wychodziły z lodówki o każdej porze dnia i nocy…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!