Oczekiwania i ambicje związane z sezonem 2021 były w Rybniku - jak przystało na spadkowicza z PGE Ekstraligi - spore. Finalnie ciężko jednak powiedzieć, że drużyna im sprostała. Po niezwykle udanym początku rozgrywek, każdy kolejny miesiąc był dla podopiecznych Marka Cieślaka gorszy, co poskutkowało 3. miejscem i utratą marzeń o powrocie do najlepszej ligi świata.
Gdy około rok temu, w listopadzie 2020 roku, Krzysztof Mrozek na konferencji prasowej ogłaszał skład, w jakim "Rekiny" przejeżdżą sezon 2021, od razu zaczęto mówić o nich w kontekście faworytów rozgrywek. Wszak tacy zawodnicy, jak Jepsen Jensen i Holta, którzy byli ściągani z klubów ekstraligowych czy ulubieniec kibiców z Rybnika – Siergiej Łogaczow, którego udało się zatrzymać w klubie mimo spadku, zdawali się być bardzo mocnymi argumentami w walce o awans. Skład uzupełnili Kacper Gomólski, mający w Rybniku odzyskać swój blask i Wiktor Trofimow, który pokazał w barwach Motoru Lublin, że papiery na jazdę ewidentnie ma. Jakby tego było mało, trenerem tej "paki" został najwybitniejszy szkoleniowiec w dziejach sportu żużlowego w naszym kraju – Marek Cieślak. Zimę kibice ROW-u mogli zatem przeżyć bez większych zmartwień, oczekując emocji, których początek datowany był na kwiecień 2021 roku.
Nadszedł zatem nowy sezon. Pierwszy mecz ROW-u przypadł na 5 kwietnia, czyli poniedziałek wielkanocny. Przy ul. Gliwickiej pojawili się żużlowcy beniaminka rozgrywek, Cellfast Wilków Krosno, którzy nie byli oczywiście faworytem spotkania, ale na pewno mieli wielkie chęci, by powalczyć o przyzwoity rezultat. Owe chęci zostały jednak brutalnie zweryfikowane przez podopiecznych trenera Cieślaka, którzy rozgromili zespół z Podkarpacia 63:27. W drużynie ze Śląska ciężko było znaleźć słabe punkty, płatne komplety przywieźli Jepsen Jensen, Łogaczow i Gomólski, a 9 i 8 "oczek" odpowiednio Holta i Trofimow. ROW już w pierwszym meczu sezonu pokazał, że powalczy o najwyższe cele. W kolejnych tygodniach kwietnia, Rybniczanie dwa razy konfrontowali się z rywalem na wyjeździe. Pierwszy z nich, w Gdańsku, zakończył się remisem, choć jeszcze na jeden łuk przed końcem meczu, wszystko wskazywało na to, że to "Rekiny" wywiozą z pomorza 2 punkty. Tak czy siak, remis był sukcesem, zważywszy na to, że z uwagi na COVID-19 zabrakło Michaela Jepsena Jensena. W drugim z meczów wyjazdowych, tym razem w Łodzi, do remisu zabrakło jedynie dwóch punktów w meczu, który zakończył się niepełnym wynikiem, bo 45:43 na korzyść Łodzian. Mimo porażki, ROW wciąż był uznawany za niezwykle silną ekipę, w czym kibice utwierdzili się 16 maja, kiedy to Rybniczanie rzutem na taśmę triumfowali na trudnym terenie, w Bydgoszczy 46:44, a kapitalne zawody zaliczył Kacper Gomólski. Po meczu z Abramczyk Polonią, przyszedł czas na dwie konfrontacje ze Startem Gniezno, domową i wyjazdową. U siebie Rybniczanie pojechali bardzo przyzwoicie, wygrywając 50:40, zaś na wyjeździe 12-krotni mistrzowie Polski napotkali niemałe tarapaty, jednakże byli w stanie się z nimi uporać na tyle, by zdobyć punkt bonusowy. Zapewnili go Siergiej Łogaczow i Kacper Gomólski, czyniąc to podobnie, jak w Bydgoszczy, w ostatnim biegu dnia.Tym oto sposobem Rybniczanie zakończyli miesiąc maj.
Nadszedł czerwiec, który przy Gliwickiej 72 zainaugurował mecz z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, która napsuła wiele krwi drużynie gospodarzy. I kto wie, jak zakończyłoby się to spotkanie, gdyby nie paskudny karambol, który pozbawił możliwości dalszej jazdy Davida Bellego i Grzegorza Zengotę. Finalnie, mimo trudów, Rybniczanie wygrali 48:41 i zgarnęli komplet punktów, a najskuteczniejszym asem w talii trenera Cieślaka był Michael Jepsen Jensen, odpowiedzialny za zdobycie 14 punktów. Po bojach z "Gryfami", ROW dwa razy z rzędu krzyżował rękawice z czerwoną latarnią ligi, Unią Tarnów. Mecze z drużyną "Jaskółek" przebiegły bez niespodzianki, w Rybniku ROW wygrał 55:35, a w Tarnowie 52:38, pewnie inkasując 5 "oczek" do tabeli, choć to zdawało się być formalnością. Prawdziwa weryfikacja aspiracji "zielono – czarnych" nadeszła pod koniec czerwca, gdy do Rybnika przyjechała Arged Malesa Ostrów Wielkopolski, by odjechać zaległy mecz w ramach 3. serii zmagań. To po tym meczu, wielu kibiców "Rekinów" poczuło, że coś niedobrego dzieje się z ich ulubieńcami. Rybniczanie zupełnie nie potrafili się odnaleźć na własnym torze i tak, jak przegrywali starty, tak też byli bezsilni na dystansie. Tylko Rune Holta i Siergiej Łogaczow byli w stanie zdobyć więcej niż 10 punktów, jednakże nie wystarczyło to nawet na to, by zdobyć 40 "oczek" w całym meczu. Ten zakończył się bowiem wynikiem 51:39 na korzyść przyjezdnych i to Ostrovia objęła prowadzenie w ligowej tabeli.
W Lipcu Rybniczan czekały trzy starcia. Miesiąc ten rozpoczęli oni od wygranej na własnym torze z Orłem Łódź, która była dla ROW-u obowiązkiem, tym bardziej z uwagi na odniesioną kilka dni wcześniej porażkę. Mecz ten jednak nie był wcale dla Rybniczan spacerkiem, głównie przez dobrą postawę Łoktajewa i Kurtza, którzy podtrzymali zespół Orła przy życiu aż do biegów nominowanych, gdzie rzadko zawodzący w tej fazie meczu duet Łogaczow – Gomólski załatwił sprawę. Rybniczanie wygrali "za trzy" i podbudowali się mentalnie przed wyjazdem do Ostrowa Wielkopolskiego. Przed meczem z ekipą prowadzoną przez Mariusza Staszewskiego doszło w drużynie ze Śląska do jednej istotnej zmiany. Często zawodzącego w ostatnim czasie Michaela Jepsena Jensena zastąpił Pontus Aspgren. Szwed zapracował sobie na to dobrymi występami w lidze szwedzkiej. Na torze w Ostrowie szybko zaczął udowadniać swoją wartość, a jego finalny dorobek wyniósł 12 punktów i bonus, co stanowiło najlepszy rezultat w zespole. Dobrze pojechali też Siergiej Łogaczow (10) i Rune Holta (12) i choć Rybniczanie zanotowali lepszy mecz niż ten rozgrywany kilka tygodni wcześniej w Rybniku, to i tak nie wystarczyło to, by pokonać Ostrowian, których do triumfu poprowadził niezwykle szybki tamtego dnia Patrick Hansen. Na zakończenie lipca, do Rybnika przyjechali żużlowcy Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Gospodarze byli zdecydowanym faworytem i tym razem bez najmniejszych tarapatów udźwignęli to miano, wygrywając 55:35. Jedynym zmartwieniem dla Rybniczan tego dnia był kolejny słaby występ Kacpra Gomólskiego, który ewidentnie męczył się na rybnickim owalu. Cieszył jednak niezwykle udany debiut Pawła Trześniewskiego, który przywiózł 5 punktów i bonus. Nastroje w zespole Marka Cieślaka znów były dobre, a do końca fazy zasadniczej został już tylko jeden, od którego zależało, z jakiego miejsca do fazy play-off przystąpi drużyna ROW-u.
Mecz w Krośnie może najlepiej opisać, jaki był miniony sezon dla "Rekinów". Zaczął się on dla ROW-u wyśmienicie, po pierwszej serii startów goście prowadzili 17:7 i zanosiło się na pogrom. Zawodnicy Wilków jednak świetnie zareagowali na niepowodzenia i tak zmienili ustawienia swoich motocykli, że po 7 wyścigach przewaga ROW-u stopniała do 2 punktów, a przed biegami nominowanymi gospodarze prowadzili 10 punktami i byli pewni triumfu nie tylko w meczu, ale w całym sezonie zasadniczym. ROW zajął finalnie trzecie miejsce w tabeli i jako przeciwnika w półfinałach otrzymał niewygodny dla siebie zespół z Ostrowa Wlkp.
To, że Arged Malesa jest dla ROW-u niewygodna, szybko znalazło potwierdzenie w meczu, który 4 września inaugurował fazę play-off w eWinner 1. lidze. Tuż przed meczem, w rybnickim środowisku wielkie kontrowersje wzbudziło odstawienie od składu Siergieja Łogaczowa, za którego do drużyny powrócił Michael Jepsen Jensen. I choć Duńczyk nie pojechał złego meczu, to długo ten manewr był Markowi Cieślakowi wypominany. Po meczu oprócz Jepsena Jensena pretensji nie można było mieć również do Rune Holty, który zdobył 13 punktów. To jednak i tak nie wystarczyło, by pokonać Arged Malesę, która potwierdziła swoje aspiracje do awansu i sprawiła, że już po pierwszym meczu sprawa awansu była niemal rozstrzygnięta. Ten zakończył się bowiem wynikiem 45:44 na korzyść gości. Rybniczanom, wokół których wybuchła wielka frustracja spowodowana słabym wynikiem u siebie, pozostało tylko modlić się o to, by na wyjeździe dokonać cudu. Ale cuda mają to do siebie, że są często nierealne, więc Rybniczanie musieli zrobić wszystko, aby jeśli już mają przegrać, to z honorem. Temu zadaniu jednak nie sprostali i zanotowali swój najgorszy mecz w całym sezonie, pokazując, że nie byli drużyną, która zasługiwała na to, by powrócić do najlepszej ligi świata. Zapowiedzi prezesa Mrozka były ogromne, mówił on, że do Ostrowa jedzie na wojnę. Zamiast wojny oglądaliśmy jednak egzekucję, jakiej Ostrowianie dokonali na bezradnym ROW-ie, wygrywając 59:31.
Tym oto sposobem ROW zakończył sezon. Sezon, który nie był kompletnym blamażem ze strony Rybniczan, wszak znaleźli się jego więksi przegrani (Polonia czy też Unia), ale na pewno nie był też sezonem, który spełniłby oczekiwania kibiców, bo te były ukierunkowane jasno: na awans. Na pewno żadnych pretensji nie można mieć do Siergieja Łogaczowa. Nie bez powodu jest on ulubieńcem rybnickich kibiców i nie bez powodu Krzysztof Mrozek jako pierwszego wpisał go na listę określającą skład na 2022 rok. To zawodnik, który zawsze zostawia serce na torze, a ponadto jest gwarantem wysokich zdobyczy punktowych, albowiem jego średnia w minionym sezonie to 2.197 pkt/bieg, co stanowi czwarty wynik w lidze. Ciężko też mieć zarzuty do Rune Holty. Norweg z polskim paszportem jest już wiekowym zawodnikiem, a mimo to wciąż stanowi gwarancję wysokich zdobyczy punktowych na zapleczu ekstraligi. Jego średnia w tym sezonie wyniosła 2.148, choć zaniżyły ją wyniki z meczów wyjazdowych, w których Holta nie jechał już tak dobrze, jak na zazwyczaj twardym rybnickim torze, a na nim był w tym sezonie fenomenalny, stąd tęż jego strata może nieco zaboleć ROW, przede wszystkim w kontekście meczów domowych.
Holta i Łogaczow to jedyni zawodnicy ROW-u, do których pretensji mieć nie można. Inaczej sprawa ma się, jeśli chodzi o resztę zespołu. Michael Jepsen Jensen zanotował świetny początek rozgrywek. Przez kilka, ładnych kolejek był najlepszym zawodnikiem ligi pod względem średniej biegopunktowej. Gdy jednak nadeszły nieco wyższe temperatury, forma Duńczyka paradoksalnie stała się niższa. Wówczas z lidera ekipy spadł w hierarchii drużyny do miana zawodnika drugiej linii, a bywały chwile, kiedy to nie łapał się do składu. Ostatecznie średnia Jepsena Jensena stanowi 10. wynik w lidze, ale optyka może być trochę zakrzywiona, bo Duńczyk z początku oraz ze środka bądź końca sezonu to absolutnie inny zawodnik. Podobnie sprawa ma się, gdy mówimy o Kacprze Gomólskim. Nikt nie oczekiwał po nim cudów, ale apetyt rósł w miarę jedzenia. Polak świetnie zaczął sezon, od płatnego kompletu z Wilkami i dobrych występów w kolejnych spotkaniach. Przełomem był drugi domowy mecz ROW-u, w którym mierzył się on ze Startem Gniezno, rodzimą drużyną Gomólskiego. Wtedy Kacprowi zaczęło brakować szybkości i jak się okazało, nie znalazł jej on już do końca sezonu, choć przebłyski miał. Teraz Gomólski robi krok w tył, by następnie wykonać dwa w przód i będzie jeździł dla PSŻ-u Poznań, który startuje w 2. lidze.
Z Rybnika odchodzi też Wiktor Trofimow. Co do zawodnika, który przychodził z Lublina, również nikt nie miał specjalnie wygórowanych oczekiwaniach. Ale początek sezonu w wykonaniu Ukraińca startującego w polskich barwach również był udany. Później Trofimow obniżył loty i w końcówce sezonu nie był już w stanie dawać drużynie tego, co w jego pierwszej fazie. Teraz Trofimow zmienia otoczenie na Gdańsk, ale jego brak raczej nie powinien być w Rybniku specjalnie odczuwalny. Jeśli chodzi o najmłodszą część ekipy "Rekinów", czyli juniorów, to na pewno trzeba pochwalić Mateusza Tudzieża. Może Tudzież nie był juniorem na poziomie Lamparta czy Miśkowiaka, ale jak na warunki pierwszoligowe, to nie można mieć do niego zastrzeżeń. W wyścigach młodzieżowych nigdy nie przywiózł mniej niż 2 punktów, a gdy była okazja, to potrafił również pościgać się jak równy z równym z seniorami. Pierwsza część sezonu przebiegała w Rybniku pod znakiem poszukiwań partnera do pary dla Tudzieża. Dobry momenty miał Giera, ale później dopadła go kontuzja i nie wrócił już do składu. Testowano Wypiora i Tkocza, ale efektu nie było. Efekt pojawił się dopiero, gdy 16 lat skończył Paweł Trześniewski. Już w swoim pierwszym biegu zanotował zwycięstwo, a debiutancki mecz z Wybrzeżem zakończył z dorobkiem 5+1. Może wejście w seniorski żużel nie była w wykonaniu Trześniewskiego tak spektakularne, jak w przypadku jego rówieśnika z Polonii Bydgoszcz – Wiktora Przyjemskiego, ale również pokazał się on z bardzo dobrej strony. Warto mieć tego chłopaka na uwadze w przyszłym sezonie, bo jego rozwój na pewno będzie zauważalny.
Teraz w Rybniku pora na swego rodzaju nowe otwarcie. Prócz juniorów, ze składu, który reprezentował ROW w minionym sezonie, został tylko Siergiej Łogaczow. Ściągnięto dobrze radzącego sobie na tutejszym owalu Krystiana Pieszczka, Grzegorza Zengotę, Andreasa Lyagera i jednego z najlepszych zawodników u-24 minionego sezonu – Patryka Wojdyło. Nie są to być może nazwiska, które na samą myśl wywołują w nas poczucie, że ROW jest faworytem do wygrania ligi, ale na pewno jest to ciekawy i wyrównany skład, który może zaprowadzić ROW do pierwszej czwórki. A to pierwsza czwórka zdaje się być w Rybniku celem na nowy sezon, bo raczej o awans nikt tu walczyć nie zamierza, tym bardziej, jeśli spojrzymy na składy Falubazu lub Polonii. Przysłowiowy balonik jest mniej napompowany niż w poprzednich latach. I być może właśnie to okaże się kluczem do sukcesu "Rekinów"?
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!