Ani Rybnik, ani Gdańsk. Bydgoszcz, Gniezno i Łódź też nie. Przed Tarnowem również drzwi nie zamykano, ale zanim sezon ruszył. W Mościcach kartkę z napisem „awans” podarto już wiosną. A więc kto? Ostrów czy Krosno?
No właśnie, kto otrzyma zielone światło dla startów w elicie? I Wilki, i Ostrovia już teraz osiągnęły więcej niż chciały. Dla krośnian to najlepszy sezon w dziejach. Zespół z Ostrowa zdobył dwa medale w lidze, ale rzecz działa się tak dawno, że mało kto o tym pamięta. W„nowożytnej” epoce zespół z miasta Brucheiserów miał dwa epizody wśród najlepszych. I na każdy z nich lepiej zrzucić zasłonę milczenia.
– Stawiam na Ostrów – powiedział mi Kamil Brzozowski, który zdaje się na amen zrezygnował z jazdy w lewo. Szkoda. Ale jeśli wyścigi nie są już dla niego przyjemnością, a głowa podpowiada „odpuść”, to pewnie lepiej zdjąć z siebie kombinezon. Tym bardziej, że akurat w przypadku Kamila można mówić o dobrym materiale na szkoleniowca. Papiery już są, czas zdobywać doświadczenie. Powodzenia!
Ja nie stawiam na nikogo. Zbyt często trafiam kulą w płot zamiast w strzelać w dziesiątkę, więc na żaden typ się nie skuszę. Wydaje się, że ostrowianie mają większy potencjał, ale ta nieokiełznana fala euforii, która od tygodni porywa Krosno i okolice, może po raz kolejny sprawić żużlowe cuda. I byłaby to opowieść jak z bajki. Tylko co dalej? Co zrobić, żeby ewentualna konfrontacja z elitą nie była jak kontakt dziecka z gorącym czajnikiem? Jak tu stanąć w szranki z bogaczami? I jak się mają do tego wieści sprzed dwóch – trzech miesięcy, że Krosno nie jest jeszcze gotowe na ekstraligę?
Dużo znaków zapytania również na froncie drugoligowym. – Teraz już mogę powiedzieć: walczymy o awans – śmiałą deklarację Sławomira Kryjoma, opiekuna zespołu z Landshut, usłyszałem zaraz po ostatnim meczu w Rawiczu. Niemcy rosną w siłę. Ale powinni też dziękować Bogu, że Martin Smolinski jest cały i zdrowy. Bo jego wypadek na sobotniej lidze śmierdział tragedią.
Nastroje Bawarczyków wciąż są dobre, ale ich droga do pierwszej ligi może być arcytrudna. Ostatnią przeszkodą jest, jak wiadomo, Kolejarz Opole, który – gdyby nie defekty – wygrałby rewanż z Lokomotivem – uwaga – 72:18! Demonstracja siły pełną gębą. A współpraca z Włókniarzem modelowa. No i kolejne pytanie, które rzucam w przestrzeń: co wolicie, armię zaciężną, która wszystko wygrywa, czy model łotewski – sami swoi, których stać na wiele. Również na blamaże. Odpowiedź nie jest oczywista.
Lubię podkreślać, że w niższych ligach też jest życie. I to jeszcze jakie! A teraz, w najbliższych dniach, krew będzie tam krążyć jeszcze szybciej niż dotąd. Kto wytrwa do końca, ten będzie szczęśliwy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!