Odkąd opublikowany został przepis mówiący o tym, że w polskich rozgrywkach ligowych będzie obowiązywać konieczność posiadania w drużynie zawodnika do lat 24, nie brakuje z tego powodu krytycznych głosów. Ciekawie na ten temat wypowiedział się doświadczony duński żużlowiec Nicolai Klindt.
Pomysł o posiadaniu w drużynie zawodnika spełniającego regulacje U24 jest bardzo kontrowersyjny. Wielu znanych zawodników zdążyło negatywnie wypowiedzieć się na ten temat. Mowa m.in. o Nielsie Kristianie Iversenie i Leonie Madsenie. Ten pierwszy jest z resztą „ofiarą” tego przepisu, bo wydaje się, że gdyby nie on – rutynowany „Puk” miałby większe szanse, aby zostać w PGE Ekstralidze. Z drugiej strony nie brakuje głosów, że gdyby Iversen oraz inni jego pokroju mieli dobry sezon, wówczas nie musieliby martwić się miejscem w składzie.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale nie zawsze dobra forma jest wystarczająca, aby być w składzie klubu ekstraligowego. Historia pokazuje, że było wiele kontrowersyjnych przepisów, które po prostu zmuszały włodarzy klubów do rozstania się z kimś, kto wcale nie prezentował się źle. Przypomnijmy sobie bowiem regulacje dotyczące liczby obcokrajowców (które nadal obowiązują, ale np. w 2004 roku w ekstralidze mógł być tylko jeden obcokrajowiec w zespole) czy o zakazie posiadania w zespole więcej niż dwóch zawodników z Grand Prix. Na koniec jeszcze można wspomnieć o KSM-ie i już mamy gotowe przykłady, że przepisy niekoniecznie muszą chronić żużlowców będących w formie.
Dlatego są tacy, którzy uważają, że o ile w pierwszej czy drugiej lidze można „bawić się” w jakiekolwiek innowacyjne regulaminy, o tyle PGE Ekstraliga powinna być zarezerwowana dla najlepszych. Pada wiele argumentów mówiących, że to przecież najlepsza liga świata, więc dlaczego na siłę chcemy kogoś "wpychać" do zespołu, tylko dlatego, że spełnia wymogi regulaminowe? Jeszcze inni twierdzą, że skoro jesteś dobry, to nie potrzebujesz żadnych przepisów, a jak jesteś słaby, to żaden przepis nie jest w stanie ci pomóc.
I z tym także trudno się nie zgodzić, dlatego wokół przepisu U24 panuje spore zamieszanie. Tak naprawdę zbliżający się sezon zweryfikuje wszelakie dysputy, ale nie brakuje alternatywnych pomysłów, które być może wejdą w życie w niedalekiej przyszłości. Jeden z nich zaproponował Nicolai Klindt w ramach rozmowy dla BestSpeedway TV.
– Od razu chcę powiedzieć, że nie mówię tego, ponieważ sam nie znalazłem miejsca w Ekstralidze. Po prostu uważam, że następna tego typu regulacja zabiera kolejnym ośmiu zawodnikom miejsce w składzie, a w ich miejsce będą pojawiać się słabsi zawodnicy. Ci, którzy stracą miejsce w składzie drużyny ekstraligowej zejdą do pierwszej ligi, z której z kolei kolejnych ośmiu będzie musiało pożegnać się z zespołami – przyznał Klindt.
Co zatem proponuje Duńczyk? – Moim zdaniem jedna z pozycji juniorskich, czyli sześć lub siedem powinna być zarezerwowana dla zawodnika np. do 23 roku życia. Wówczas nie zabieramy miejsca w składzie seniorom, a przedłużamy „życie” juniorom. Jest wiele drużyn w PGE Ekstralidze, które posiadają słabych juniorów – jak Toruń czy Grudziądz. Ten poziom jest coraz słabszy – skwitował żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski.
Klindt sugeruje zatem, żeby nie osłabiać formacji seniorskich w PGE Ekstralidze zawodnikami do lat 24, a w zamian wzmocnić formacje juniorskie zawodnikami, którzy mają 22 lub 23 lata i weszli już w wiek seniora, ale mogliby jeździć jako juniorzy rok lub dwa lata dłużej. Innymi słowy Duńczyk proponuje, aby wydłużyć wiek jednego juniora w drużynie.
Co ciekawe, w podobnym tonie wypowiedział się niemiecki żużlowiec Lukas Fienhage, któremu przepis U24 zdecydowanie pomógł znaleźć miejsce w składzie pierwszoligowego Zdunek Wybrzeża Gdańsk. – Myślę, że ten przepis jest dobry, ale nie powinien występować w PGE Ekstralidze, tylko w niższych ligach – skwitował 22-letni indywidualny mistrz świata na długim torze.
Obaj panowie w rozmowie dla BestSpeedway TV wypowiedzieli się także na temat propozycji dotyczącej nowej procedury startowej, wedle której zawodnik „prowokator” będzie wykluczany, jeżeli rywal z tego powodu dotknie taśmy.
– Nie rozumiem tego przepisu, jeżeli wejdzie w życie. No bo jak sędzia ma odróżnić moje intencje? Skąd będzie wiedział, że chciałem sprowokować rywala do wjechania w taśmę, a kiedy uzna, że po prostu ruszyłem się przypadkowo i wcale nie miałem złych zamiarów? – przyznał Klindt.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!