Podobno w życiu nic się nie zdarza dwa razy, tak samo jak nie można wejść do tej samej wody w rzece. Mówi się też, że gdzie kończy się logika, tam zaczyna żużel. Potwierdza to Grigorij Łaguta, który wręcz skopiował legendarną akcję Joe Screena.
O tej świetnej i światowej klasy akcji walecznego Brytyjczyka pisaliśmy w pierwszym odcinku „To był bieg”. Moim zdaniem to jedna z najlepszych akcji żużlowych. Odważna, brawurowa, na krawędzi zdrowego rozsądku i życia. Ale właśnie takie sytuacje podczas wyścigu uwielbiamy najbardziej, czasem wyczekujemy przez kilkanaście spotkań. Ale jak już się trafi, to wałkujemy i oglądamy do znudzenia (jeżeli w ogóle kiedykolwiek takimi akcjami można się znużyć).
–> ZOBACZCIE POPRZEDNIE ODCINKI SERII „TO BYŁ BIEG”
Niewielu jest zawodników, którzy potrafią wjechać między dwóch, ściśniętych w jeździe parowej rywali. Jednym z nich, po Joe Screenie, jest nie kto inny jak Grigorij Łaguta. Rosjanin nie raz nam udowadniał, że ostra i bardzo ryzykowna jazda nie jest mu obca. Do swoich ataków wykorzystuje praktycznie cały tor, choć swoje najlepsze akcje rozgrywa przy „dmuchańcach”. Na pytania, czy nie boi się tak jeździć, to przeważnie odpowiada z rozbrajającym uśmiechem: No ja uwidiel miejsce, to pojechal tam i się udało. Taki jest ten sport, taki jest żużel, kibicom się podoba. Ja osobiście lubię oglądać jazdę Griszy. Mimo tego, że w jego technice pokonywania łuków często zdarzają się błędy. Ale właśnie to one powodują, że Łaguta nabiera kolejnych kilogramów odwagi, by odrobić straconą pozycję. To jeden z tych zawodników, którzy dodają kolorytu tej dyscyplinie. Często bez kalkulacji, z manetką gazu odkręconą na maksa. Jeżeli pamiętacie bieg Screena, po której został okrzyknięty bożyszczem Częstochowy, to porównajcie do niego bieg Łaguty wrzucony poniżej i zobaczcie, jak jest bliźniaczo podobny do tej gonitwy sprzed ponad dwudziestu lat. Notabene Grigorijowi chciano postawić pomnik w Częstochowie, tak jego jazda radowała lokalnych kibiców, a jego szarże sprawiały, że włosy stawały dęba. Później nieco te zapędy stawiania monumentu opadły, ale tego, co wydarzyło się podczas tego czternastego biegu nie da się opisać słowami. Nie ma też znaczenia, kto z kim wtedy jechał. W tym wszystkim liczy się tylko jedno – świetny speedway.
Enjoy!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!