Rozpoczyna się długie wyczekiwanie upragnionego sezonu żużlowego. Ponownie umilamy naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W jedenastym odcinku serii przypominamy starcie Grupa Azoty Unii Tarnów i SPAR Falubazu Zielona Góra z 2014 roku.
Po wywalczeniu Drużynowego Mistrzostwa Polski w sezonie 2013 SPAR Falubaz Zielona Góra pragnął powtórzyć sukces i ponownie powalczyć o mistrzostwo kraju. Szybko okazało się jednak, że będzie to zadanie z gatunku bardzo trudnych. Już w pierwszym meczu sezonu przy W69 zielonogórzan na ziemię sprowadził inny faworyt do walki o złoto – Unia Tarnów, wygrywając 47:43. Falubaz zdołał się otrząsnąć i szybko wspiął się w górę tabeli i mimo słabszej środkowej fazy sezonu oraz zawieszenia Patryka Dudka podopieczni Rafała Dobruckiego przed ostatnią kolejką byli pewni miejsca w fazie play-off.
Grupa Azoty Unia Tarnów była z kolei absolutnym dominatorem. Zwłaszcza na swoim torze tarnowskie „Jaskółki” nie pozostawiały najmniejszych złudzeń i żądne rewanżu po półfinałowej porażce z 2013 roku kroczyły w kierunku wywalczenia mistrzowskiego tytułu. Już na kilka kolejek przed końcem tarnowianie byli niemal pewni zwycięstwa w RZ, a w 14. rundzie zmierzyli się na swoim torze właśnie ze SPAR Falubazem. Zmagali się jednak z plagą kontuzji i w składzie pod nieobecność Martina Vaculíka, Krzysztofa Buczkowskiego i Grega Hancocka wystąpiło… 5 młodzieżowców. Swoje problemy miał też Falubaz, który po zawieszeniu Patryka Dudka musiał radzić sobie bez znakomitego wychowanka.
Bardzo młody skład tarnowskiej Grupa Azoty Unii (slajd: nSport+)
Mimo braku „Duzersa” zielonogórzanie wydawali się faworytem w starciu z tarnowską młodzieżą, Artiomem Łagutą i Januszem Kołodziejem. Początek spotkania dał jednak spore nadzieje kibicom zgromadzonym na stadionie przy ulicy Zbylitowskiej. Tarnowianie po czterech wyścigach prowadzili sześcioma punktami, dzięki dobrej postawie zawodników podstawowego składu. 9 z 15 punktów wywalczyli Kacper Gomólski i Ernest Koza. Ten drugi zdołał pokonać nawet w czwartej gonitwie Piotra Protasiewicza. Kontrolę nad spotkaniem Unia straciła w siódmym wyścigu. Marek Cieślak liczył zapewne na to, że jego młodzieżowcy uporają się z Kamilem Adamczewskim, a tymczasem zawodnik SPAR Falubazu zdołał poradzić sobie z Kozą i Borowiczem, co poskutkowało zmniejszeniem różnicy do dwóch „oczek”.
Zwycięzca 7. biegu, Kamil Adamczewski (slajd: nSport+)
Prędko okazało się, że siódmy wyścig był początkiem kłopotów gospodarzy. W słabszym momencie z pomocą przyszedł Mateusz Borowicz. Młodziutki tarnowianin po fantastycznej defensywie na trasie dziewiątego wyścigu obronił się przed zaciekłymi atakami Andreasa Jonssona, ratując biegowy remis. Wyścig później gospodarze stracili jednak prowadzenie w meczu, gdy pierwszą klęskę zanotował Artiom Łaguta. Rosjanina pokonał Piotr Protasiewicz i po 10 biegach na tablicy wyników widniał remis – 30:30.
Kacper Gomólski wjeżdżający w taśmę na starcie 12. wyścigu (slajd: nSport+)
Po następnej gonitwie SPAR Falubaz objął prowadzenie. Tym razem po raz pierwszy tamtego wieczoru przegrał Janusz Kołodziej, a pogromcą był wspomniany wcześniej Andreas Jonsson. Przed wielką szansą na przywrócenie remisu gospodarze stanęli chwilę później, ale ciśnienia nie wytrzymał Kacper Gomólski. Rudowłosy żużlowiec wjechał w taśmę i zwycięstwo osamotnionego Łaguty na nic się zdało. Na domiar złego Koza i Dąbrowski nie mieli szans w starciu z Bechem Jensenem i Protasiewiczem. W „Jaskółczym Gnieździe” zapanowała konsternacja. Na dwa wyścigi przed końcem sześcioma punktami prowadzili przyjezdni.
Marek Cieślak wytoczył jednak najcięższe działa. Szkoleniowiec gospodarzy dokonał podwójnej rezerwy taktycznej, a para Łaguta-Kołodziej stanęła przed mission impossible. W pierwszym podejściu do 14. wyścigu upadek po kontakcie z Kołodziejem zaliczył Mikkel Bech Jensen, lecz w powtórce mimo początkowych kłopotów „Koldi” zdołał na trasie wyprzedzić Andreasa Jonssona, co przy zwycięstwie Łaguty pozwoliło na zniwelowanie strat.
W ostatnim biegu zadanie było już jednak dużo trudniejsze, albowiem rywalami tarnowian byli Piotr Protasiewicz i Jarosław Hampel. Po starcie Kołodziej przyciął do krawężnika i wysforował się na drugą lokatę, jednak w drugim łuku litości nie miał dla niego Protasiewicz. Kapitan Falubazu ostro wjechał pod Kołodzieja, co omal nie skończyło się wypadkiem. Choć wyścig zakończył się remisem, to Marek Wojaczek zdecydował się na wykluczenie Protasiewicza i ukaranie go żółtą kartą. Taki obrót spraw sprawił, że niemożliwe stało się prawdą. Grupa Azoty Unia Tarnów z pięcioma juniorami w składzie zremisowała z mistrzami Polski! Głównymi architektami sukcesu byli oczywiście Kołodziej (14+1) i Łaguta (17). Po stronie zielonogórzan najskuteczniejszy był Jarosław Hampel, zdobywca 11 punktów.
Taki wynik mógł być dobrym prognostykiem przed powrotem do zdrowia trzech podstawowych zawodników Grupa Azoty Unii. Nic bardziej mylnego. W półfinałowym meczu, jeszcze bez Grega Hancocka, tarnowianie nie dali rady rozpędzonej Fogo Unii Leszno i po raz drugi z rzędu stanęli do walki o brąz. Podobny los spotkał Falubaz, a tam tarnowianie nie pozostawili złudzeń i zmietli zielonogórzan z powierzchni ziemi, rewanżując się za półfinałową porażkę z 2013 roku.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!