W przedostatni dzień oficjalnego okienka transferowego, swój udział w drugiej polskiej lidze potwierdził kolejny zespół z Niemiec - Trans MF Landshut Devils. Na pierwszy rzut oka, super. Liga będzie ciekawsza, więcej spotkań. Ale na tym kończy się mój optymizm.
Czy jestem przeciwny takim rozwiązaniom powiększania ligi zespołami zza granicy? Tak, jestem przeciwny. Zwłaszcza, że polskie kluby rok po roku znikają z polskiej mapy żużlowej. Takie ośrodki, jak Kraków, Piła, Świętochłowice od kilku lat próbują stabilnie zakotwiczyć na wzburzonych falach polskiego żużla. I proszę, nie mówicie teraz, że brak sponsorów, dobrej organizacji to główne przyczyny takiego a nie innego stanu rzeczy. Tak nie jest do końca. To tylko spychanie i generalizowanie problemu. Bo tak łatwiej, bo to mniej obliguje nasze władze żużlowe do działania i skutecznej pomocy. I nie mam tu na myśli wsparcia finansowego. Nieustający konflikt pomiędzy przedstawicielami piłki nożnej i żużla w przypadkach, gdzie stadion jest wielofunkcyjny. Dużo głośniejsze i ostrzejsze kłótnie przedstawicieli klubowych z lokalnymi politykami. Działacze się temu przyglądają i tylko wzruszają ramionami, bo to przecież wewnętrzna sprawa między nimi. Tajemnicą poliszynela przecież jest to, że pociągając za odpowiednie "sznurki" można te kompromisy wypracować. A tak, w wyniku tych dysonansów ośrodki upadają. Kasę na zawodników by zorganizowali, ale niektórych przepisów oraz ambicji przeciwników żużla już nie przeskoczą.
Kolejnym czynnikiem który przemawia przeciwko wielonarodowości klubowej polskich lig są koszta, jakie ośrodki muszą ponosić w związku z dalekimi wyjazdami. Landshut blisko nie leży. Rzeszów ma ponad 1000 km najszybszą, ale też najdroższą trasą. Do tego jest jeszcze Daugavpils, do którego mają niespełna taką samą odległość jak do wyżej wspomnianego miasta. Ale czy to kogoś obchodzi? Nie. A jak się zdarzy mecz odwołany z powodu pogody? Czy ktos w ogóle wziął pod uwagę taki obrót sprawy? Jestem w stanie zrozumieć sytuację klubu z Daugavpils, dawniej jeszcze Miszkolca, czy Równe, bo oni nie mają możliwości stworzenia rywalizacji w swoim państwie, ale Niemcy są bogate w ilość klubów, tylko chęci jakoś im brak, żeby rozgrywki zorganizować. Paradoksalnie przyłączenie klubu z Bawarii do polskiej ligi, to śmierć żużla w Niemczech, gdyż ten klub był wiodącym ośrodkiem, który ten speedway tam trzymał przy życiu.
I wreszcie trzecie "nie" dla przyłączania klubów spoza Polski… a jak się okaże, że któryś z klubów zagranicznych stanie przed szansą awansu do naszej najwyższej ligi? Znowu aspekty sportowe będą uchodziły za mało ważny czynnik w rywalizacji? Czy na tym polega duch sportu?
Proponuję, żeby polskie władze żużlowe skupiły się na pomocy polskim klubom, żeby wsparły je swoimi wpływami w tych strukturach, które stwarzają najwięcej problemów. Żeby stworzyli takie przepisy dla najniższego poziomu rozgrywkowego, które będą eliminować wzrost kosztów i dadzą szansę polskim zawodnikom na ściganie się, a nie wieszanie kevlaru na kołku.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!