Zapewne nie tak wyobrażał sobie sezon 2020 Daniel Bewley. Brytyjczyk ma spory potencjał i stać go na naprawdę solidne wyniki, ale przynajmniej na razie – w PGE Ekstralidze ostro zawodzi.
W ubiegłym sezonie rudowłosy młodzieniec startował w Nice 1. Lidze Żużlowej. W barwach PGG ROW-u Rybnik wystartował w 32 wyścigach, w których wywalczył dla „Rekinów” 41 punktów oraz cztery bonusy. Na taki wynik złożyło się ledwie siedem indywidualnych zwycięstw, trzy dwójki przy jego nazwisku, aż trzynaście jedynek oraz osiem razy zero. Średnia biegowa 1,406 i odległe, bowiem dopiero pięćdziesiąte trzecie miejsce w statystykach. Niezbyt okazałe wyniki na zapleczu PGE Ekstraligi nie przeszkodziły w tym, aby przenieść się do wyższej klasy rozgrywkowej, ale zaskoczeniem była dość niespodziewana zmiana otoczenia i zamiana Śląska – z Górnego na Dolny.
– Zeszłoroczna średnia Dana nie mówi za wiele, bo początek sezonu to był dla niego czas dochodzenia do siebie po złamaniu nogi z sierpnia 2018 roku. W play-offach prezentował się już bardzo dobrze, więc przejście do Ekstraligi wydawało mi się naturalnym krokiem. Na początku myślałem, że zostanie w Rybniku, ale kiedy pojawiła się informacja o przenosinach do Wrocławia, uznałem, że w teorii to dla niego idealny kierunek. Jego mentor Mark Courtney na miejscu, w drużynie wybitny rodak chętny do pomocy, a to wszystko na torze, który bardzo przypomina jego domowy owal w Manchesterze. Na papierze wszystko wyglądało optymalnie. Niestety początek sezonu pokazał, że zderzenie Dana z Ekstraligą jest wyjątkowo bolesne – przyznaje w rozmowie z naszym serwisem Marcin Kuźbicki.
Początek sezonu ligowego w wykonaniu Bewleya jest trudny, by nie powiedzieć wprost – katastrofalny. Po siedmiu kolejkach ma on na swoim koncie tylko jednego pokonanego rywala – Wiktora Lamparta. Od jakiegoś czasu mówi się, że przyczyna słabej postawy leży w sprzęcie. Zapytaliśmy się więc dziennikarza stacji „Eleven Sports”, czy przenosiny do nowego klubu oraz zmiana otoczenia, nauka nowego domowego toru mogą również mieć na to wpływ, czy jednak w barwach PGG ROW-u Rybnik jazda Bewleya mogłaby wyglądać podobnie? – Nowy tor i nowe otoczenie, jak wspomniałem wyżej, wydawały mi się raczej potencjalnym atutem, niż przeszkodą. Z tego co wiem, samego Dana też bardzo ciągnęło do Sparty. Nie stwierdzimy oczywiście, jak byłoby w Rybniku, ale biorąc pod uwagę, że na jego miejsce przyszedł Robert Lambert, rybniczanie na pewno nie żałują – dodaje nasz rozmówca.
Co ciekawe, na sprzęt ze stajni Joachima Kugelmanna narzeka również klubowy partner Bewleya – Max Fricke. Australijczyk w ubiegłotygodniowym meczu z MRGARDEN GKM-em startował na silnikach Petera Johnsa i wypadł zdecydowanie lepiej. Z silników Niemca korzystał na początku sezonu także Przemysław Liszka, także jeździec Betard Sparty Wrocław. Przykładowo Patryk Dudek zdecydował się całkowicie odstawić silniki od byłego zawodnika Speedway Miszkolc (rok 2006) oraz Orła Łódź (2008).
Czy możemy zatem stwierdzić, że jednostki napędowe Kugelmanna nie nadają się do PGE Ekstraligi? – Na razie tak to wygląda. Tuning w sporcie żużlowym to trochę loteria, nigdy nie wiadomo, która stajnia okaże się w danym sezonie najszybsza. Raz najlepszy jest Peter Johns, raz Flemming Graversen, raz Ryszard Kowalski, rok temu odkryciem został Ashley Holloway… równie dobrze może się okazać, że pan Joachim wynajdzie coś nowego i żużlowcy chętnie do niego wrócą. Zresztą Max Fricke w piątek wykręcił bardzo przyzwoity rezultat na silniku od Petera Johnsa, który, wydawało się, odszedł chwilowo w zapomnienie. Może on też za chwilę wróci do łask.
Czy jest nadzieja jeszcze na to, że Bewley się przebudzi i zacznie jechać na miarę swojego talentu, czy jednak PGE Ekstraliga przerosła jego możliwości? – Tak, wierzę, że się przebudzi, bo uważam, że jego problemy mają w głównej mierze podłoże sprzętowe. W swoim ostatnim meczu w Częstochowie same wyjścia spod taśmy miał bardzo dobre, a na wejściu w pierwszy łuk był już kilka metrów z tyłu, co sugeruje, że Dan po prostu nie ma na czym się ścigać. Potencjał cały czas ma ogromny, porównywalny z Robertem Lambertem – zakończył Marcin Kuźbicki, z którym rozmawialiśmy przed informacją o kontuzji Anglika.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!