Wszyscy czekamy na jakiekolwiek decyzje dotyczące powrotu „czarnego sportu”. Na razie są różne pomysły i dywagacje z tym związane. Mówi się, że największy problem może mieć teoretycznie druga liga świata – szwedzka.
Pomysłów na kształt rozgrywek ligowych po pandemii koronawirusa jest wiele. Jeden z nich zakłada, aby w najlepszej lidze świata, czyli w Polsce, pojechać albo bez zawodników zagranicznych, albo oprzeć składy o tych, którzy na czas wirusa zostali w naszym kraju. Niewykluczona jest zgoda na udział w rozgrywkach tych, którzy odbyliby obowiązkową czternastodniową kwarantannę. Dziś jednak nie o tym, a o sporym problemie szwedzkiego żużla.
Wojciech Stępniewski w jednym z magazynów Eleven Call Live słusznie zauważył, że to właśnie w kraju Trzech Koron może być największy problem z rozpoczęciem rozgrywek. Jeśli dojdzie do sytuacji, że czołówka światowego speedwaya będzie musiała wybierać, która liga będzie dla nich priorytetowa, to ze względu na poziom i zarobki, wszyscy wybiorą PGE Ekstraligę czy eWinner 1. Ligę Żużlową.
Prezes Zarządu Speedway Ekstraligi mówił wtedy: – W najgorszej sytuacji będzie Szwecja, która miała na chwilę obecną np. 27 Szwedów i 28 Polaków. Możemy sobie wyobrazić scenariusz, że jeśli pandemia ustanie, to jednak imprezy masowe na ponad tysiąc osób będą jeszcze przez długi czas zabronione i granice czy swobodne migracje będą niedostępne dla ruchu turystycznego i zarobkowego. Domniemuję, że będzie problem z rozegraniem międzynarodowych imprez i myślę, że takie ligi, które składają się głównie z obcokrajowców, będą miały problem z tym, aby się uruchomić. My jesteśmy po analizach i jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić.
I trudno ze słowami byłego prezesa toruńskiego klubu się nie zgodzić. Nawet przy założeniu, że reprezentanci Szwecji dostają nakaz startów w rozgrywkach ligowych w ojczyźnie (nie można tego wariantu wykluczać, bo to jest całkiem logiczne), na papierze ubywa znaczna część zawodników z klubowych kadr. Smederna Eskilstuna, aktualny mistrz kraju, ma w swoim zestawieniu m.in. Gleba Czugunowa, Daniela Kaczmarka, Andrzeja Lebiediewa, Aleksandra Łoktajewa i Krystiana Pieszczka, a także Nielsa-Kristiana Iversena. Jeśli wszyscy ci podopieczni Jerkera Erikssona wybiorą polskie rozgrywki, „biało-czerwono-czarnym” zostaje ledwie pięciu żużlowców: Pontus Aspgren, Linus Eklöf oraz Max Belsing, Alexander Jacobsson-Sundvkist i Johannes Stark. –Nic nie wiem o potencjalnych ruchach i zmianach. Poczekajmy, aż wszelkie blokady zostaną zdjęte i ustalone zasady dotyczące sportu, także tego żużlowego. Na razie nie chcę komentować tego typu doniesień – ucina krótko w rozmowie z naszym serwisem Niels-Kristian Iversen.
W dobrej sytuacji znalazłyby się kluby z Vetlandy oraz Avesty. Ci pierwsi mieliby do swojej dyspozycji aż sześciu żużlowców, w tym Petera Ljunga, Filipa Hjelmlanda i Alexandra Woentina. Masarna to pięciu jeźdźców, ale skład oparty na Kimie Nilssonie, Antonio Lindbäcku i Philipie Hellströmie-Bängsie wygląda całkiem przyzwoicie. Nieco gorzej w BAUHAUS-Liigan miałoby Västervik Speedway, gdzie zostałaby co prawda piątka, ale poza Linusem Sundströmem nie ma tam nikogo, na kim można byłoby zawiesić brzemię ciągnięcia wyniku: John Lindman, Philip Olofsson, Anton Karlsson i Noel Wahlqvist. Trzech zawodników (i to dość mocnych) miałaby do dyspozycji Dackarna Målilla: Olivera Berntzona, Joela Klinga i Jacoba Thorssella. Do tego być może na jazdę w Szwecji zdecydowałby się Amerykanin – Luke Becker, który ma jedynie kontrakt „warszawski” w Eltrox Włókniarzu.
W Hallstavik w najgorszym razie zostałaby ledwie dwójka zawodników, ale w obecnej sytuacji wybór tej ligi za priorytetową powinni uznać m.in. Rasmus Jensen (rezerwowy w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk), Jason Jørgensen oraz Ryan Douglas (rezerwowy w eWinner Apatorze Toruń). Najgorsza sytuacja dotyczyłaby klubów z Gislaved, Motali oraz Kumli.
Kim łatać ewentualne dziury? Zaplecze – Allsvenskan League opiera się na skandynawskich jeźdźcach – Szwedach, Duńczykach, Norwegach i Finach. Najciekawszymi nazwiskami wydają się: Patrick Hansen, Tero Aarnio, Jonas Seifert-Salk, Lukas Fienhage, Kenneth Hansen czy Ben Ernst. Sęk w tym, że poza Seifertem-Salkiem, każdy z nich ma szansę przebić się do składu w Polsce. Jest jeszcze np. Maksymilian Bogdanowicz, który rozpoczyna karierę w seniorskim speedwayu i zdecydował się to czynić w kraju Trzech Koron. Pozostałe nazwiska przeważnie dublują się z tymi z wyższej klasy. Szwedzi rozważają wprowadzenie dodatkowych limitów transferowych, co wydaje się być logicznym rozwiązaniem, choć wielu żużlowców będzie i tak ciężko przekonać. Czy zatem Szwedzi faktycznie będą mieć olbrzymi kłopot? – Faktycznie może tak się zdarzyć, a problem mogą mieć zwłaszcza kluby, który oparły swoje składy na Polakach. Na razie jednak trzeba poczekać na ostateczne decyzje władz żużla – mówi Mathias Thörnblom na łamach naszego portalu.
Marcin Kuźbicki, nawiązując do słów Stępniewskiego w magazynie Eleven Call Live przyznał, że jedną z przyczyn problemów w takiej, a nie innej sytuacji, jest zaniedbanie szkolenia w ostatnich latach i brak żużlowców, którzy mogliby, tak jak w przypadku rozgrywek ligi brytyjskiej, przenieść się z najniższych pułapów o klasę wyżej.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!