Kobiety jako dziennikarki, fotografki, czy działaczki w żużlu już nie dziwią. Jednak dziewczyny na motocyklu to mało spotykane zjawisko. W Polsce jest kilka odważnych babeczek, które zdały licencję Ż, jednak nie ma dla nich miejsca w zmaganiach ligowych. A powinno być?
Czy żużel tak samo, jak inne dyscypliny np. piłka ręczna, czy siatkowa, powinien mieć żeński „odpowiednik”? A może kobiety powinny tylko wspierać zawodników, a nie same jeździć? Czy żużel jest zbyt wymagający dla płci pięknej? Na te i inne pytania odpowiedzieli mi koledzy z redakcji.
Co sądzisz o stworzeniu żeńskiej ligi?
Mateusz Dziopa – redaktor naczelny speedwaynews.pl, Canal+: To chyba jedyny sposób, by dziewczyny zakochane w czarnym sporcie mogły zaistnieć w tej dyscyplinie w roli zawodniczek. Nie ukrywajmy, że gdy na pierwszym łuku dochodzi do walki na łokcie, Panowie mają handicap. W naszym kraju jest jeszcze zbyt mało Pań, by takową ligę utworzyć, ale o serii zawodów indywidualnych jak najbardziej można pomyśleć.
Przemysław Pielecha – korespondent speedwaynews.pl, ambasador PGE Ekstraligi: Moim zdaniem kobiety nie są potrzebne jako zawodniczki. Są słabsze fizycznie, a ten sport jest bardziej stworzony dla mężczyzn. Żeńska liga nie byłaby tak ciekawa, jak męska. Kobiety nie umiałyby wskoczyć na tak wysoki poziom, jak mężczyźni. Chyba że faktycznie byłoby dużo dziewczyn uprawiających ten sport.
Tomasz Wojaczek – korespondent speedwaynews.pl: Nim odpowiem, co sądzę na temat oddzielnych rozgrywek dla kobiet, chciałbym każdej zawodniczce z osobna serdecznie pogratulować i przekazać słowa najszczerszego podziwu. Żużel, użyję w tym miejscu niezwykle wyświechtanego powiedzonka, jest sportem bardzo specyficznym. Funkcjonuje wiele stereotypów, jak chociażby ten, że bez odpowiedniej muskulatury, nie ma szans na osiągnięcie sukcesu. A to kłóci się nieco z wizją białogłowy wsiadającej w pełnym rynsztunku na pełnoprawną „pięćsetkę”. Damy nie mają żadnej taryfy ulgowej, jak chociażby w piłce ręcznej, gdzie zawodniczki rywalizują między sobą, grając piłką o mniejszych gabarytach, niż jej męski odpowiednik. Lecz co do stworzenia oddzielnego uniwersum dla kobiet… Cóż, trzeba nieco zdefiniować priorytety w obecnie panującej sytuacji. W momencie, w którym wiele ośrodków balansuje na krawędzi i ciągle drży o byt, nie sądzę, byśmy szybko doczekali się ligowego ścigania tylko w damskim kręgu. Pomijam oczywiście fakt, iż zawodniczek jest jeszcze zdecydowanie za mało, by coś takiego miało się urzeczywistnić. Ściskam jednak mocno kciuki za każdy, choćby zakończony popularną „olimpiadą” występ kobiety rywalizującej z mężczyznami. Sam byłem zaskoczony, gdy w ubiegłym sezonie na rybnickim owalu, w ramach Nice Cup, zobaczyłem Celine Liebmann. W połowie zawodów dosiadł się do mnie postronny kibic i zapytał „co to za jakiś nowy, w tym ciemnym kewlarze?”. Gdy odpowiedziałem, że to Niemka, która w dodatku ma na swoim koncie więcej oczek, niż cała reszta stawki – oniemiał i z większą uwagą śledził jej dalsze poczynania. W tamtym turnieju uczestniczyła również druga reprezentantka naszych zachodnich sąsiadów – Sindy Weber. I choć nie zapisała przy swoim nazwisku żadnej zdobyczy punktowej, i tak mogła liczyć na brawa niezbyt licznej wówczas publiczności. To pokazuje, że kobiety stają się powoli pełnoprawnymi uczestnikami speedwaya i każdą kolejną odważną damę, wkraczającą w świat „czarnego sportu”, należy powitać z otwartymi ramionami i możliwie jak najmocniej wspierać.
Martyna Mróz – adeptka szkółki żużlowej Janusza Kołodzieja
Joachim Piwek – korespondent speedwaynews.pl, ambasador PGE Ekstraligi: Utworzenie ligi żeńskiej nie ma chyba teraz sensu, bo niestety dziewczyn ścigających się na tyle dobrze, aby stworzyć kilka drużyn w jednym kraju, jest zdecydowanie zbyt mało. Inna sprawa to żeńskie zawody indywidualne, które mogłyby być pierwszym krokiem w kierunku stworzenia ligi.
Mikołaj Dowejko – korespondent speedwaynews.pl: Aktualnie nie ma tego tematu z powodu zbyt małej liczby zawodniczek, ale możliwe, że pojawi się ich coraz więcej w żużlu i zacznie się od jakiegoś turnieju, czy meczu i pójdzie dalej. Oczywiście wszystko zależy od zainteresowania kibiców, które na początku mogłoby być całkiem spore, z powodu pewnej niezwykłości tego wydarzenia, ale gdyby poziom nie byłby zadowalający, to powątpiewam w to, iż mogłoby się odbywać na warunkach takich samych jak w największych ligach. Miejmy nadzieję, że kiedyś uda nam się obejrzeć takie zawody.
Adrian Niemczak – korespondent speedwaynews.pl: Żeńska liga żużla, sama w sobie nie jest złym pomysłem. Jednak z drugiej strony pojawia się pytanie, czy znalazłoby się na tyle chętnych kobiet, by taką ligę utworzyć. Osobiście uważam, że niewiele byłoby przedstawicielek płci pięknej, które zdecydowałyby się na żużlowe starty. Oczywiście, tym które zdecydują się startować, nie należy tego utrudniać, a wręcz przeciwnie. Myślę, że mimo wszystko żużel to męski sport i na torze taki powinien pozostać. Żużel to sport wymagający dużej siły, zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej, przez co powinni go uprawiać mężczyźni, a kobiety winny zajmować stanowiska w klubach, piastować urzędy osób funkcyjnych itd.
Sindy Weber – była reprezentantka pilskiej Polonii
Z jednej strony pojawia się pomysł stworzenia indywidualnych zawodów, na których panie mogłyby zabłysnąć, wykazać się, a z drugiej mówi się o zbyt niskim poziomie i nikłych emocjach. Wiadomo, że poziom rozgrywek na początku nie będzie przypominał zeszłorocznego Grand Prix we Wrocławiu, a bardziej zwykłe zawody młodzieżowe typu DMPJ i z tym muszę się zgodzić, ale z drugiej strony, gdzie dziewczyny mają ćwiczyć? Nie osiągną mistrzowskiego poziomu bez wspólnych zmagań. Oddzielny trening tutaj nic nie da, bo żużel to nie jest i nie będzie sport indywidualny. W końcu nie liczy się najlepszy czas okrążenia, a to jak wygrywa się z innymi.
W kontekście żeńskiej ligi żużlowej pojawia się kolejny argument przeciw: jest za mało chętnych. Zgoda, ale przypomnijcie mi, kto w szkółce żużlowej w Polsce jest chętny na szkolenie dziewczyn? Skąd mamy wziąć zawodniczki? Poza tym niesamowicie trudno jest się przebić, gdy cały czas ze strony środowiska słyszy się słowa krytyki, „bo za słaba”, „bo nie ma pary w rękach”, „bo nie wytrzyma presji”. Z takim nastawieniem ze strony środowiska mało która młoda dama chciałaby rozpocząć karierę.
Jeśli nie zawodniczka to może kierowniczka startu, menadżerka drużyny albo sędzia? O to też zapytałam.
M. Dziopa: Nie widzę przeciwwskazań. Sam jestem przeciwny wykluczaniu kogoś z zajmowania stanowiska ze względu na płeć, wiek, kolor skóry itp. Najprościej rzecz ujmując – to praca jak każda inna, a jeśli już ktoś chce rozpatrywać dokładnie to stanowisko, to wystarczy spojrzeć na inne dyscypliny. W piłce nożnej mamy kobiety, które sędziują i wcale nie wypadają gorzej.
P. Pielecha: Tutaj kobiety powinny być równouprawnione z mężczyznami. W tym przypadku potrzebne jest zaangażowanie, hobby, wiedza, odpowiednie przeszkolenie, a nie predyspozycje fizyczne.
A. Niemczak: Z reguły kobiety są bardziej skrupulatne i dokładniejsze od mężczyzn, co może znaleźć swoje przełożenie w pełnieniu zadań osób funkcyjnych. Damskie oko często dostrzeże coś, czego męskie nie zobaczy. Niejednokrotnie mogłoby okazać się, że kobiety ze względu na pewne cechy lepiej pełnią swoje funkcje, aniżeli mężczyźni.
Anita Mazur – reporterka stacji Eleven Sports
J. Piwek: Kobiety już od pewnego czasu nieśmiało zaczynają pełnić różne funkcje podczas zawodów żużlowych. To miły akcent i jeśli kobiety są chętne do piastowania takich funkcji, to jak najbardziej powinny mieć okazję, aby sędzią, komisarzem toru czy też kierowniczką startu zostać. Nie można nikogo dyskryminować ze względu na płeć. O tym, kto będzie np. sędzią danych zawodów, powinny decydować kwalifikacje i doświadczenie – jeśli znajdą się kobiety, które będą znać się na fachu, to nie widzę przeszkód, z powodu których nie mogłyby one prowadzić zawodów czy być komisarzem toru.
T. Wojaczek: Nie rozgraniczałbym tego na płeć. Dla mnie bez żadnego znaczenia jest, czy kierownikiem startu w Rybniku będzie popularny „Porzeczka”, który ustawia zawodników pod taśmą, odkąd tylko pamiętam, czy w biało – czarnym stroju miałaby to robić kobieta. Liczy się efekt, końcowe dzieło, z którego potencjalna niewiasta byłaby rozliczana. To kompetencje powinny o tym decydować, a nie płeć. Obawiam się jednak, niestety, iż każdorazowa pomyłka potencjalnej kobiety, na co ważniejszym stanowisku, stanie się przyczółkiem do wygwizdania takiej osoby a błąd popełniony przez kobietę z pewnością byłby szerzej komentowany przez całe spektrum kibiców czy mediów, niż analogiczne potknięcie mężczyzny. Nie trzeba chyba nikomu przypominać o sławnej kierownik startu podczas Speedway Grand Prix w Tampere, która zakończyła ściganie w jednym z biegów po trzech „kółkach”. Szydery było co niemiara, a proszę zauważyć, jak komentowane są sytuacje, gdy zawodnicy również pomylą się w obliczeniach i po zobaczeniu biało – czarnej szachownicy rozpoczynają dodatkowe, piąte okrążenie. Przeważnie takie zachowanie okraszone jest pobłażającym uśmiechem, bądź lakonicznym komentarzem o „niezwykłej woli walki zawodnika” i temat zostaje ucięty. A propos kobiet, proszę jeszcze spytać dowolnego kibica w Rzeszowie, czy wolał na stanowisku prezesa Martę Półtorak, która potrafiła do stolicy Podkarpacia ściągnąć chociażby Jasona Crumpa, Nickiego Pedersena czy Grzegorza Walaska, czy jednak zastąpiliby kobietę działaczem pokroju Ireneusza Nawrockiego, który, owszem, poczynił wiele na rynku transferowym, ale jeszcze więcej wysiłku włożył w to, by rzeszowski ośrodek zniknął z polskiej mapy speedwaya i okrył się niechlubną sławą niewypłacalnego i niesłownego klubu. Tai Woffinden wielokrotnie podkreślał, iż Krystyna Kloc otoczyła go niemalże matczynym uczuciem, który zawsze ma na uwadze podczas parafowania kolejnych umów z wrocławską Spartą. Przykładów tego, że kobieta w świecie speedwaya może zdziałać nierzadko więcej, niż mężczyzna jest na pęczki. Za oceanem, w czasach drugiej wojny światowej, powstał plakat propagandowy, który zyskał miano ikonicznego dopiero kilka dekad później. Ilustracja przedstawiała kobietę dziarsko podwijającą rękaw, a z jej ust padała szalenie prosta, acz wymowna deklaracja – „We Can Do It!”. Myślę, że każda niewiasta, która chce przestąpić przez próg z napisem „czarny sport”, powinna pójść za przykładem postaci bijącej z tego plakatu, i zawtórować w mowie ojczystej „Kobiety, damy radę!”.
Wiktoria Garbowska – zawodniczka WTS Sparty Wrocław
I tak może pomysł żeńskiej ligi, według panów, nie jest planem idealnym, to już kobiety zajmujące stanowiska funkcyjne są o wiele bardziej do przyjęcia. Nie zmienia to faktu, że dziewczyny, które chcą spróbować czarnego sportu, powinny to zrobić w wybranej przez siebie formie. Jeśli jednak jazda nie będzie kierunkiem, w którym mogą się rozwinąć, należy otworzyć się na inne stanowiska związane ze speedway'em.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!