Za nami już dwa sezony współpracy leszczyńskich „Byków" i rawickich „Niedźwiadków". Fuzja Unii Leszno i Kolejarza Rawicz dla niektórych była dość zaskakująca, ale w 2017 roku okazała się być konieczna, aby uratować mniej utytułowany z klubów. Jak układa się ten wyjątkowy projekt?
Dwa lata temu Kolejarz Rawicz znalazł się w piekielnie trudnej sytuacji. Kolejne mecze zakończone wysokimi porażkami, ostatnia pozycja w tabeli i perturbacje finansowe. Pod koniec tamtego sezonu cały żużlowy światek życzył rawiczanom triumfu w ostatnim meczu, a przede wszystkim pozostania na żużlowej mapie naszego kraju. Po pełnym emocji spotkaniu ekipa spod znaku Niedźwiadka pokonała PSŻ Poznań, a tłumnie zgromadzeni kibice wiwatowali długo po zakończeniu ostatniej gonitwy. Na trybunach pojawił się nawet transparent: „Kolejarz nie zginie!". Być może kibice w Rawiczu wiedzieli co się święci, bo dokładnie tak się stało. Po staraniach o utrzymanie żużla w najmniejszym ośrodku w Polsce, do stojącego na granicy upadku klubu, pomocną dłoń wyciągnął zespół, który był na drugim biegunie – Fogo Unia Leszno powróciła w tamtym sezonie na fotel Drużynowych Mistrzów Polski.
Leszno i Rawicz dzieli trzydzieści kilometrów i od wielu lat kluby łączyły przyjazne relacje. Nic więc dziwnego, że współpraca między tymi drużynami zawiązała się błyskawicznie i bez kłopotów. Wsparcie zza miedzy było dla rawiczan niczym podłączenie do respiratora. Okazało się jedyną szansą, aby w kolejnym roku kibice mogli odwiedzać stadion im. Floriana Kapały podczas ligowych zmagań. Fuzja z Fogo Unią oznaczała konieczność modyfikacji regulaminu II ligi. PZM poszedł na rękę obydwu zespołom i po krótkim czasie prezesi mogli już myśleć o planach na następny sezon. Co prawda w trakcie sezonu dochodziło do drobnych napięć związanych z terminem spotkań, ale generalnie wszystko ułożyło się po myśli działaczy.
Szybko okazało się, że wsparciem dla drugoligowej ekipy oprócz niedoświadczonych juniorów z Leszna będą także reprezentanci Polski: Dominik Kubera i Bartosz Smektała. Niejednokrotnie z niedźwiadkiem na plastronie wystartował także Brady Kurtz. Nic więc dziwnego, że w pierwszym sezonie współpracy Unii i Kolejarza ekipa Romana Jankowskiego otarła się o finał drugoligowej rywalizacji. W trakcie sezonu zawodnicy Stainer Unia Kolejarza dostarczali fanom wielu momentów radości. Potrafili wygrywać mecze na wyjazdach, a u siebie ulegli tylko Stali Rzeszów. Jedyną dużą wpadką zespołu był walkower w Bydgoszczy spowodowany brakiem w składzie czterech Polaków. Niestety, sezon 2019 nie był tak kolorowy. Podstawowi zawodnicy Fogo Unii nie występowali już tak często w żółto-zielonych barwach, a zespół zakończył sezon na przedostatniej lokacie, notując raptem trzy zwycięstwa i remis.
Wyniki nie są jednak priorytetem dla rawickiej ekipy. Wielokrotnie podkreślano, że zadaniem Stainer Unii Kolejarza będzie promocja młodych talentów i umożliwienie im rozwoju w jak najlepszych warunkach. W momencie, gdy zdecydowano się na zawiązanie współpracy z Unią Leszno najważniejsze było uratowanie ligowego żużla na południu Wielkopolski. Dzięki wsparciu leszczynian i utworzeniu w Rawiczu drużyny rezerw Mistrzów Polski ośrodek nie zniknął z żużlowej mapy kraju. Było to bardzo ważne dla dobra całej dyscypliny, ponieważ żużlowego światka nie stać utratę kolejnych ośrodków. Nie trzeba wszak przypominać, że im więcej miast z żużlem, tym lepiej światka czarnego sportu. Pamiętali o tym także prezesi pozostałych klubów II ligi: pomysł fuzji został zaakceptowany bez głosu sprzeciwu.
Nie brakuje opinii, że największym wygranym tego układu była i jest Fogo Unia, która może teraz swobodnie szlifować diamenty ze swojej szkółki na stadionie im. Floriana Kapały. Dzięki zawiązaniu współpracy młodzieżowcy „Byków" mają zdecydowanie więcej okazji do jazdy. Podkreślił to ostatnio Szymon Szlauderbach. – Co tydzień zamiast oglądać Ekstraligę zdobywaliśmy doświadczenie na drugoligowych torach. (…) Cieszę się, że mogłem startować w Rawiczu – mówił w magazynie Radia Elka kilka tygodni temu. Nieopierzeni juniorzy mogą też uczyć się od bardziej doświadczonych zawodników jak Damian Baliński, a wszystko pod czujnym okiem trenera Jankowskiego. Jest to z pewnością świetna ścieżka rozwoju dla młodych, utalentowanych chłopaków.
Na fuzji zyskał także Rawicz. Jeśli jest coś, dzięki czemu to małe miasteczko jest szerzej znane, to właśnie dzięki żużlowi. Utrata klubu mogła być dla miasta sporym ciosem. W sobotnie popołudnia na „Florku" gromadzi się nawet kilka tysięcy ludzi spragnionych dobrego ścigania i zapachu spalonego metanolu. Kibice pokazali, że warto było dla nich ratować rawicki żużel i chętnie odwiedzają obiekt przy ulicy Sportowej. Solidną grupę stanowią także kibice z okolicznych miejscowości i Leszna, którzy chętnie przyjeżdżają na mecze żużlowe do Rawicza, aby oglądać swojego ulubieńca sprzed lat – Damiana Balińskiego, a także młodych, zdobywających doświadczenie młodzieżowców.
Trudno wskazać największego beneficjenta leszczyńsko-rawickiej współpracy. Pionierskie rozwiązanie okazało się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę" i chyba nikt nie podważy tej opinii. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że kolejne kluby decydują się na podobną kooperację. Cash Broker Stal Gorzów i SpecHouse PSŻ Poznań podpisały tej zimy umowę partnerską, co wiąże się m.in. z tym, że w stolicy Wielkopolski trenerem będzie Piotr Paluch.
„Skorpiony" będą też mogły korzystać z usług gorzowskich juniorów czy Marcusa Birkemose. Kto wie, czy w niedalekiej przyszłości kolejni prezesi nie zdecydują się na podobny ruch. Fuzja Unii i Kolejarza idealnie spełniała potrzeby obydwu klubów, działa znakomicie i można zgadywać, że w przyszłości grono naśladowców będzie się powiększać.
źródła: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!