Przerwa zimowa to czas na prześciganie się w środowisku żużlowym co do tego, który klub poradzi sobie w lidze, a który wypadnie z gry o play-off. Na tapet brani są również zawodnicy. Uwaga skupia się między innymi na Mateuszu Szczepaniaku, żużlowcu, który wraca do rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywek.
Doskonale pamiętam sylwetkę Mateusza Szczepaniaka z toru Speedway Wandy Kraków. Z sezonów, w których bronił jeszcze jej barw klubowych. Spoglądałam wtedy, mniej lub bardziej spokojnie, na zmagania zawodników z poziomu zwykłego kibica. Nie biegałam jeszcze po stadionie z legitymacją prasową, przewieszoną przez głowę, zaaferowana każdą drobnostką, umotywowana tym, by napisać potem możliwie jak najlepszy artykuł o meczu. Dlaczego o tym wspominam? Utkwiła mi w głowie jedna, szczególna myśl na temat tego zawodnika z tego czasu: jeśli inni żużlowcy zawiodą tego dnia, to Szczepaniak na pewno jakoś uratuje sytuację.
I faktycznie, w większości przypadków ta wersja się sprawdzała. W sytuacjach, w których większość zespołu się nie sprawdzała i jeździła w kratkę, Mateusz prawie zawsze kończył spotkanie z kompletem punktów lub z wynikiem zbliżonym do niego. Bardzo często zawody rozgrywały się na korzyść krakowian właśnie za sprawą tego żużlowca. Kibice krakowscy na pewno mają jeszcze w pamięci ostatni bieg Derbów Małopolski w 2017 roku, pełen emocji zresztą. Wtedy to wychowanek pilskiej Polonii napędził się po szerokiej na ostatnich metrach przed metą, wydzierając zwycięstwo Peterowi Ljungowi i zapewniając tym samym Wandzie zwycięstwo 46:44. Chciałoby się więc rzec – zawodnik z potencjałem.
Na pewno jest bardzo solidny, ciężko pracował w minionych sezonach na dobrą markę swojego nazwiska. Ale czy jest to zawodnik wybitny? Tego nie mogę stwierdzić. Do tej pory w głównej mierze przebywał w otoczeniu zawodników pierwszoligowych, wypadając na ich tle na pewno zadowalająco – dwunasty najlepszy żużlowiec 1. Ligi Żużlowej. Dla porównania, podczas jazdy w Wandzie, był liderem rozgrywek.
Od tego sezonu zmienia jednak nieco klimat pracy i przenosi się wraz ze swoją drużyną, ROW-em, do najwyższej klasy rozgrywek. Obecny beniaminek w minionym sezonie był pewnym kandydatem do awansu i jak widać, udało mu się dopiąć swego, po pamiętnej degradacji z powodu dopingu Łaguty. Nieco gorzej wypada on jednak na papierze w porównaniu z resztą ekstraligowych drużyn. Rybniczanie nie poszaleli podczas listopadowego okienka transferowego. Młodzieżowcy bez doświadczenia, wzmocnienie w postaci Lebiediewa oraz tylko dwóch zawodników startujących w elicie – Milík i Lambert.
W tym momencie muszę jednak napisać to utarte, powtarzane bardzo często stwierdzenie, że żużel jest sportem nieprzewidywalnym i dynamicznym, a co za tym idzie – w trakcie sezonu nawet najsłabsza drużyna może zacząć rozdawać karty. Może się to stać również w przypadku ROW-u.
Wracając jednak do Mateusza – podjął decyzję o pozostaniu w zespole, co jest logiczne z punktu widzenia jego kariery. Każdy sportowiec chce i powinien się rozwijać, stawiać sobie systematycznie coraz wyżej poprzeczkę, uważając przy tym, by nie podnieść jej za wysoko. Czy Szczepaniak popełnił ten błąd? Jeśli nie teraz – to kiedy? Trzeba wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję. Coraz to młodsi zawodnicy zaskakują podczas meczów, przywożąc za swoimi plecami nierzadko dużo bardziej doświadczonych żużlowców. Specyfika tego sportu zmienia się.
Środowisko żużlowe nie jest jednak w kwestii Szczepaniaka już tak zgodne, jak w przypadku oddawania głosów na Zmarzlika w Plebiscycie Sportowym. W naszej ankiecie, nieco ponad 30% respondentów wyraziło powątpiewanie co do ewentualnych sukcesów Szczepaniaka, 40% ankietowanych stwierdziło, że może być on odkryciem Ekstraligi, tak jak Paweł Miesiąc, a pozostała część nie ma zdania. W którą stronę należy się więc bardziej skłonić?
Szczepaniak, w wywiadzie dla strony klubowej, podkreślił, że jest gotowy na elitę – tak samo jego koledzy z drużyny. Oprócz Kacpra Woryny, 32-latek jest jedynym polskim seniorem w zespole i podczas gdy przez większość ten pierwszy jest określany jako pewien lider, tak Mateusz jest już wielką niewiadomą.
Nie neguję umiejętności tego sportowca, przywołana przeze mnie na początku historia temu zaprzecza. Wierzę w jego możliwości i w to, że będzie w stanie dorównać poziomem swoim rywalom. A dywagacje na temat tego, czy ROW spadnie czy nie, czy Szczepaniak poradzi sobie w Ekstralidze, czy nie, zweryfikują pierwsze spotkania.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!