W czerwcu minęło dziewięć lat od fatalnego wypadku Kamila Cieślara i Marcina Bubla podczas zawodów młodzieżowych w Częstochowie. Wychowanek Rybek Rybnik wciąż walczy o powrót do zdrowia.
W czerwcu 2010 roku w Częstochowie rozgrywana była pierwsza runda Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. W jednym z biegów Marcin Bubel wykręcił przysłowiowego bączka na wejściu w drugi łuk, a za jego plecami znajdował się Kamil Cieślar. Rybniczanin z całym impetem uderzył w dmuchaną bandę. Obaj trafili do szpitala, lecz bardzo szybko w przypadku Cieślara zaczęły dopływać niepokojące informacje. Niestety, u wychowanka Rybek doszło do urazu kręgosłupa, który przykuł zawodnika do wózka inwalidzkiego.
Od tamtego tragicznego momentu minęło już wiele lat. Rybniczanin próbował różnych rzeczy w swojej walce o powrót do pełni zdrowia. Jak na chwilę obecną czuje się Indywidualny Mistrz Polski w klasie 85-125cc z 2006 roku? – Na dzień dzisiejszy jeśli są postępy to bardzo mało zauważalne. A tak poza tym żyję pozytywnie, nie narzekam i jest dobrze – mówi w rozmowie z naszym serwisem.
Pięć lat temu Cieślar zakwalifikował się na terapię komórkami macierzystymi. Po zebraniu potrzebnej kwoty udało mu się udać na leczenie do Indii. Czy nadal rozważa tego typu zabiegi – Jak mam być szczery to na komórki macierzyste nie stać zwykłego człowieka. Chciałbym jechać, ale są to zbyt duże koszta, bowiem około stu tysięcy złotych. Sama cena przemawia za siebie, a nie jestem np. mistrzem świata, aby móc inwestować w tego typu metody leczenia niekonwencjonalnego. Było jednak parę osób po podobnych urazach jak mój, które po jakimś czasie stawiały pierwsze kroki w wodzie, więc wierzę, że kiedyś i gdzieś to będzie tańsze, na tyle, bym mógł jechać.
Mimo fatalnego w skutkach wypadku, 27-latek nie zraził się do sportu żużlowego i wciąż można go spotykać na stadionach w naszym kraju. Przed laty miał podpisany tzw. grzecznościowy kontrakt w Częstochowie, który „zobowiązywał” go do wizyt na miejscowym obiekcie, a teraz bardzo często można go ujrzeć u boku Mikkela Michelsena. Tak było między innymi w Chorzowie podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Europy. – Cały czas od tych dziewięciu lat interesuję się żużlem i w miarę możliwości pojawiam się na zawodach. Były czasy, że miałem więcej możliwości pojawiać się np. w Częstochowie, więc żużel cały czas się przewija. Jak nie ma mnie na stadionie to oglądam przed telewizorem.
W przyszłym sezonie dwie bliskie sercu Cieślara drużyny spotkają się w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Ekipa forBET Włókniarza będzie broniła brązowego medalu PGE Ekstraligi, zaś PGG ROW Rybnik jako beniaminek będzie próbował powtórzyć tegoroczny wynik Motoru Lublin. – Cieszę się z awansu Rybnika, bowiem kibice zasługują na żużel na najwyższym poziomie. Jest teraz pewnie przed działaczami ciężki orzech do zgryzienia, bowiem tych zawodników na rynku transferowym zbyt wielu nie ma, a tym bardziej, że problemem są zawodnicy krajowi. Jeśli chodzi o brąz Włókniarza to uważam, że jest to ogromny sukces. Rzutem na taśmę awansowali do play- offów, by zakończyć sezon z medalem. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie powalczą o najwyższe laury.
Kamilowi Cieślarowi w trakcie krótkiej kariery udało się zadebiutować w Speedway Ekstralidze. W 2009 roku znalazł się dwukrotnie w kadrze Włókniarza. Pojechał do Zielonej Góry na inauguracje ligową, lecz na tor nie było mu dane wyjechać. Swoją szansę dostał za to 24 maja w Toruniu, gdzie zastąpił Borysa Miturskiego. W jednym biegu nie udało mu się jednak wywalczyć punktu, a przegrał wówczas z Darcy Wardem i Damianem Celmerem. Wyścig wygrał Tai Woffinden.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!