Po pierwszym finałowym spotkaniu w PGE Ekstralidze, pomiędzy Betard Spartą Wrocław, tęgiej miny nie miał szkoleniowiec gospodarzy Dariusz Śledź. Jego podopieczni ulegli na własnym obiekcie „Bykom” w stosunku 43:47 i przed rewanżem w Lesznie stoją przed bardzo trudnym zadaniem.
Jednym z mankamentów wrocławskiej drużyny była postawa jej lidera, Taia Woffindena. Ten w początkowej fazie zawodów wywalczył zaledwie punkt z bonusem w trzech wyścigach. Ostatecznie zakończył spotkanie z pięcioma „oczkami” i dwoma bonusami na koncie. Co miało na to decydujący wpływ? – To jest żużel, można szukać wielu przyczyn. Wiemy, że Tai zmienił motocykl na kolejne wyścigi i było lepiej. Wcześniej coś się popsuło i tyle – wyjaśnił krótko to zagadnienie, Dariusz Śledź.
Małą konsternację wzbudziła sytuacja z Maksymem Drabikiem. Junior Betard Sparty w dzień, poprzedzający finał, zrezygnował z występu w finale Srebrnego Kasku, powołując się na problemy żołądkowe. W finale natomiast był najlepszym zawodnikiem gospodarzy, inkasując 13 punktów. – Całe szczęście, że Maks wrócił do siebie i wsparł nas swoimi punktami oraz dobrą dyspozycją – uciął krótko temat szkoleniowiec.
Do tej pory w tym sezonie, zarówno w lidze, jak i w cyklu Speedway Grand Prix wrocławski tor pozwalał na ściganie. Tym razem tak jednak nie było, gdyż przygotowano go nieco inaczej. – Przyjechała bardzo silna drużyna. Niełatwo wyprzedza się takich przeciwników. Im też się ciężko wyprzedzało. Była to po prostu mocna stawka zawodów. Przygotowaliśmy taki tor, jaki planowaliśmy i nic więcej – zaznaczył.
Nieco zdziwienia budziła zmiana Gleba Czugunowa za Jakuba Jamroga, który w dwóch pierwszych startach zdobył 3 punkty i był lepszy od Taia Woffindena. – Czasami podejmując decyzje, ryzykujemy. Po meczu później można to komentować w różny sposób – czy one były dobre, czy też nie? Tego się już chyba nie dowiemy… Takie podjąłem decyzje i już – skomentował odstawienie tego zawodnika. Zapytany z kolei o brak kolejnych szans dla Václava Milíka, rozwinął myśl. – Ja powiem tak – chciałbym, aby wszyscy jechali co najmniej po cztery wyścigi i najlepszych czterech zawodników występowało w nominowanych. Wiemy natomiast, jaka była stawka spotkania i szukaliśmy punktów od początku. Trudno tutaj myśleć o tym, że mogliśmy sobie pozwolić na szukanie nie wiadomo czego. Wiemy, że Gleb był w dobrej dyspozycji, co pokazał w ciągu całego spotkania. Maksym też jechał dobrze…
Pomimo tego, że Fogo Unia Leszno nie straciła w tym roku punktu na własnym torze, do końca rywalizacji pozostało jeszcze 15 biegów. Po tym, co kibice widzieli w niedzielę w Bydgoszczy, gdzie miejscowa ZOOleszcz Polonia odrobiła 28 punktów straty w rywalizacji z Power Duck Iveston PSŻ-em Poznań, w czarnym sporcie chyba wszystko jest możliwe. Jeśli natomiast chodzi o przygotowania, to należy pamiętać, że po dwóch zawodników z obydwu drużyn od piątku będzie wizytowało Cardiff, gdzie w sobotę odbędzie się turniej o SGP Wielkiej Brytanii. Przed najważniejszym meczem sezonu Taia Woffindena, Macieja Janowskiego, Emila Sajfutdinowa i Janusz Kołodzieja czeka zatem nieco męcząca podróż. – Oczywiście, że walczymy. Mamy przed sobą jeszcze 15 wyścigów finału. Na pewno broni nie złożymy i pojedziemy do Leszna walczyć. Jeśli chodzi o treningi, to zobaczymy. Chłopaki mają jeszcze Grand Prix i o tym też musimy pamiętać. Musimy sobie to jakoś dobrze poukładać – zakończył, szkoleniowiec Betard Sparty Wrocław, Dariusz Śledź.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!