Za Januszem Kołodziejem dość zmienny weekend. Z pewnością towarzyszą mu mieszane uczucia, bowiem w sobotę pojechał dość słabe zawody w Grand Prix, by nazajutrz być jednym z ważnych ogniw Fogo Unii w półfinale PGE Ekstraligi.
Weekend dla Janusza Kołodzieja rozpoczął się w niemieckim Teterow, gdzie w piątek odbyła się sesja kwalifikacyjna do Grand Prix Niemiec. Wychowanek Unii Tarnów wykręcając czas 14,679 zajął dopiero dziesiąte miejsce, ale wyprzedził m.in. Fredrika Lindgrena, Artioma Łagutę czy Patryka Dudka. W turnieju było jednak źle. Dwa punkty zdobyte na Martinie Vaculíku i Antonio Lindbäcku sprawiły, że udało mu się wyprzedzić ledwie Martina Smolinskiego w klasyfikacji końcowej. To także spadek w generalce i obecnie Kołodziej z pięćdziesięcioma punktami zajmuje jedenaste miejsce. – Starałem się bardzo mocno w Teterow, ale nie idzie mi na tych krótszych torach i jest jakaś ewidentna blokada. Jedyne co mi pozostaje na przyszłość to dalej nad tym pracować – przyznaje Janusz Kołodziej.
W Częstochowie reprezentant Polski nie przypominał już tego Kołodzieja z Teterow. Od początku był szybki i skuteczny, a w efekcie przy jego nazwisku pojawiło się osiem punktów z bonusem. Był to trzeci wynik w drużynie i spora pomoc w walce o awans do finału PGE Ekstraligi. – Przed zawodami taki wynik bralibyśmy z pewnością w ciemno. Musimy jednak pamiętać, że teraz Włókniarz przyjedzie do nas dwa razy mocniej podkręcona i będzie im ogromnie zależało, aby wygrać na naszym obiekcie i odrobić straty. Będziemy dążyć do tego, by w rewanżu dać mocny przytup do finału, ale na pewno nie możemy rywala zlekceważyć i będzie trzeba przygotować się do tej konfrontacji jak do każdej innej.
Podczas ostatnich ligowych zmagań w Częstochowie zawodnik Unii nie ukrywał, że ma problemy zdrowotne i przez to jego jazda wydaje się być nieco chaotyczna. Jak się okazuje, także i tym razem przy okazji przyjazdu pod Jasną Górą nie był on w formie. – W ostatnich dniach miałem mały problem ze zdrowiem i nie mogłem za wiele jeść. Nie mam pojęcia dlaczego, czy to było zatrucie czy coś innego. I w niedzielę kończąc maraton to przy tym upale czuć już lekki „zjazd”, ale teraz mogę nieco odpocząć i nie ma na co narzekać.
Kolejne zwycięstwo Fogo Unii Leszno sprawia, że drużyna spod znaku Byka jest na dobrej drodze, by wywalczyć następny tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Nic więc dziwnego, że wszyscy zastanawiają się czy jest jakikolwiek słaby punkt w tym teamie. – Zapewne, gdybyśmy poszukali to coś by się znalazło. Ciężko jednak pracujemy nad tym, aby faktycznie tych słabych punktów nie mieć. Tutaj jednak należą się podziękowania dla zarządu – za stworzenie takiej drużyny, a także Piotrowi Baronowi za robotę, którą wykonuje. Trzyma rękę nad tym, co się dzieje i byśmy byli zgrani. Patrząc na to, co on robi to ciężko znaleźć uchybienia. Trener szybko wychwytuje, komu nie idzie, komu trzeba pomóc i robi wszystko co w jego mocy, aby tej osobie pomóc. I naprawdę, włącza się w życie drużyny w stu procentach i mamy tutaj złotego człowieka.
Pod Jasną Górą poza licznym gronem miejscowych fanów pojawiła się także bardzo duża liczba fanów z Leszna, która szczelnie wypełniła sektor przeznaczony dla gości. Także i wśród gospodarzy dało się zauważyć leszczyńskich fanów. – Bardzo dziękujemy kibicom za to, że za nami przyjechali. Oby tak dalej, bowiem daje nam to dużo energii i wiemy, że nie jesteśmy sami i mamy dla kogo jechać. Tym bardziej, gdy osiągamy takie pozytywne wyniki i mają co świętować.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!