W miniony weekend w Częstochowie rozegrane zostały dwie imprezy mini żużlowe, które po raz pierwszy w historii odbyły się nie pod skrzydłami UŚKS Speedway, a CKM Włókniarz.
Od wielu miesięcy ciągnął się temat, którego motywem przewodnim było przejęcie przez CKM Włókniarz obiektu przy ul. Brzegowej. Przez ten cały okres nie do końca poprzedni właściciel chciał się z nim rozstać rzucając Michałowi Świącikowi różne kłody pod nogi. Ostatecznie wszystko zmierzało w dobrym kierunku i w rezerwowym terminie, ale udało się rozegrać kolejną rundę Indywidualnych Mistrzostw Polski oraz finału Pucharu Polski Par Klubowych. W obu imprezach najlepiej radzili sobie zawodnicy MKMŻ Rybek Rybnik z częstochowianinem – Dawidem Piestrzyńskim na czele, który z różnych względów ściga się w klubie z Górnego Śląska.
Przy okazji niedzielnego ścigania zapytaliśmy się więc sternika forBET Włókniarza – Michała Świącika czy możemy mówić o pozytywnym zakończeniu sprawy oraz czy to oznacza, że nowi gospodarze mogą odetchnąć z ulgą? – Częściowo tak, ale tę całościową ulgę będzie ciężko złapać, bowiem jeszcze wiele pracy przed nami. Mam plany takie, aby jeszcze poprzerabiać mocno ten obiekt, a wszystko jest bardzo drogie. Na społeczniactwo nie ma co liczyć, więc pozostaje liczyć na dobre serce Urzędu Miasta, partnerów, sponsorów, przyjaciół. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować pracownikom Włókniarza, którzy włożyli sporo pracy i serca w organizację tych dwóch imprez. Duży szacunek dla nich, a przede wszystkim dla Rafała Piotrowskiego. To, co dziś zrobili to jest mistrzostwo świata.
Jak wiele pracy wykonano przed debiutanckimi przez Włókniarz zawodami w klasie 85-125cc? – Trzeba było zrobić te zawody, bowiem chcieliśmy, bo były już plany, aby je przenieść. Założyłem sobie ambicjonalnie, aby odbyły się one ostatecznie w Częstochowie i udało się. Najważniejsza praca została wykonana przy torze, gdzie różnymi maszynami drogowymi oraz autostradowymi próbowaliśmy zrobić cuda z tym torem. Udało się, ale deszcz zrobił nam szaleńczą robotę i musieliśmy skorzystać z nawierzchni tej stricte Włókniarza, którą w liczbie ok. 150 ton przerzuciliśmy tutaj na obiekt. Toromistrz włożył tutaj wiele pracy pod nadzorem Sławomira Drabika i Andrzeja Puczyńskiego i wykonał kawał dobrej roboty. Mieliśmy w sobotę łącznie ponad czterdzieści wyścigów, bowiem były zawody główne i pokazowe, a tor to wytrzymał. Niejeden tor żużlowy by to wytrzymał, a co dopiero mini żużlowy ułożony dwa dni przed imprezą.
Już 24 i 25 sierpnia rozegrane zostaną przy ul. Brzegowej kolejne dwie imprezy. W sobotę (24.08) mini żużlowcy ścigać się będą w ramach 11. rundy Indywidualnych Mistrzostw Polski, zaś nazajutrz w 5. rundzie Drużynowych Mistrzostw Polski. Czy to będą dwa ostatnie turnieje na tym obiekcie i koniec sezonu? – Robimy to co nakazał Polski Związek Motorowy, ale także chcemy zrobić coś swojego. Wybrać zawodników do turnieju, własny schemat imprezy i na pewno będziemy rozmawiać nad tym, aby zrobić dla naszych chłopaków jak najwięcej turniejów. Ten tor musi żyć.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!