W ostatnim czasie widać progres formy u Václava Milíka. Reprezentant Czech notował dobre występy w lidze czeskiej i szwedzkiej, udało mu się również awansować do SEC Challenge w Nagyhalász. Teraz pora na dobre wyniki, osiągane w PGE Ekstralidze.
W ubiegłym tygodniu nasz rozmówca wystartował w 2. rundzie rodzimych rozgrywek. Extraliga drugi rok z rzędu zawitała do Koprzywnicy, gdzie zorganizowano zawody, w zastępstwie za ekipę ze stolicy Czech. Po zawodach rozmawialiśmy z sympatycznym Czechem, m.in. na temat jego występu, w którym zdobył komplet 15 punktów. – Jeśli dobrze pamiętam, do tej pory jeździłem na tym torze dwukrotnie. Za pierwszym razem był on fajny, też osiągnąłem dobry wynik, a za drugim dużo padało i nie nadawał się on wówczas zbytnio do dobrej jazdy (2. miejsce w jednej z rund Indywidualnych Mistrzostw Czech oraz przerwana po 12 biegach runda Extraligi – przyp. red.). W ciągu roku organizatorzy zrobili tutaj tyle roboty, że na teraz ten owal jest bardzo dobry i świetnie przygotowany do zawodów. Ze swojego wyniku jestem zadowolony. Każdy wie, że początek mojego sezonu nie był tym razem zbytnio udany. Cały czas czegoś szukam i chciałbym wrócić do takiej formy, jaką miałem dwa lata temu. Od kwalifikacji do Challenge’u w SEC udało mi się zrobić delikatne korekty i zmiany, jeśli chodzi o motocykle. Sam to zrobiłem, miałem kilka dni wolnego, odpocząłem, dużo też „siedziało” w głowie. Pozbyłem się już tych niepotrzebnych myśli, bardzo dobrze się czuję, lepiej mi się jeździ. Muszę się tego trzymać i jechać dalej – mówił, optymistycznie nastawiony Václav Milík, po drugiej rundzie Extraligi w Koprzywnicy.
W ostatnią sobotę kwietnia nasz rozmówca wywalczył awans do finału eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Europy, który zaplanowano na 25 maja w węgierskim Nagyhalász. Runda kwalifikacyjna odbyła się wówczas w chorwackim Goričan, a Czech nie zaczął dobrze tego turnieju. Po dwóch biegach na koncie miał 2 punkty, dopiero zmiana motocykla przyniosła wymierne efekty. Ostatecznie przegrał on już później tylko w finale z Adrianem Miedzińskim. – W Goričan spasowałem się świetnie na treningu, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy jednak zaczęły się zawody, nie mogłem dobrze wyjechać ze startu. Pierwsze dwa biegi, w mojej opinii całkowicie nie poszły po mojej myśli. Nie byłem w ogóle szybki. Później rozmawialiśmy z chłopakami, zdecydowaliśmy się na odstawienie tego motoru i wzięcie drugiego. On był tak samo ustawiony, jak ten pierwszy, ale jechał dużo lepiej i świetnie się spisywał na starcie. Z tej zmiany byłem wówczas bardzo zadowolony. Zawsze robiłem tak, że zostawałem przy jednym motocyklu i dużo zmian wykonywałem właśnie przy nim. Myślałem wtedy, że będzie dobrze. Tym razem z teamem zdecydowaliśmy inaczej, wziąłem drugi motor i okazało się to dobrym wyborem, bo był on naprawdę szybki. Wygrałem później wszystko, oprócz biegu finałowego, w którym przegrałem z Adrianem Miedzińskim. W serii zasadniczej jednak z nim jechałem i wiedziałem, że „Miedziak” jest bardzo szybki. Ze startu udało mi się mu nieco odjechać i pokonałem go. Wiedziałem wówczas, że ten motor jest odpowiedni. Jest fajnie, zobaczymy, jak mi pójdzie w Challenge’u – mówił o kwalifikacjach do finału eliminacji do cyklu SEC.
Na węgierskim obiekcie, gdzie już 25 maja zawodnicy powalczą o 5 miejsc w finałowej serii Indywidualnych Mistrzostw Europy, Milík jeszcze nie startował. Tor w tym miejscu jest krótki i wymagający, można na nim jednak widowiskowo się ścigać. – W Nagyhalász nie byłem nigdy. Słyszałem, że ten tor jest krótki i bardzo podobny do tego w Güstrow. Jeśli będzie na nim dużo walki, to w porządku. Widziałem obsadę tego turnieju, ona jest już podobna do tej finałowej w SEC. Awans uzyskuje najlepsza piątka. Będę robił wszystko, tak jak w ostatnim czasie, bo kilka poprzednich imprez miałem naprawdę dobrych. Postaram się utrzymać tę formę i awansować z Challenge’u do finałów Indywidualnych Mistrzostw Europy. Bardzo chciałbym się tam znaleźć. Jazda z tak doświadczonymi zawodnikami jest dla mnie bardzo pomocna i chciałbym wrócić do tego cyklu – oznajmił.
Przed naszym rozmówcą jeszcze jedne ważne eliminacje. 10 czerwca rywalizował on będzie o jedno z trzech (czterech w przypadku awansu Juricy Pavlica) miejsc do SGP Challenge, które zaplanowano na 24 sierpnia w chorwackim Goričan, gdzie niedawno rywalizował w kwalifikacjach SEC. Mała liczba miejsc potęguje emocje, nie pozwala jednak na nawet najmniejszy błąd, na odrobienie którego, mogłoby już zabraknąć czasu. – W eliminacjach do Grand Prix wystartuję w Abensbergu. Chciałbym w końcu awansować do tego cyklu, bo długo Czesi nie mieli w nim stałego uczestnika. Zawsze udawało mi się przejść przez kwalifikacje, bardzo chciałbym to powtórzyć. Później miałem jednak pecha w Challenge’u, tam mi nigdy nie szło. Chciałbym jednak przebrnąć przez eliminacje, bo w zasadzie całą karierę staram się dołączyć do Grand Prix. Lata płyną i jest na to odpowiedni czas.
Na koniec zapytaliśmy lidera czeskiej reprezentacji o występy w PGE Ekstralidze. W przedsezonowych sparingach i treningach wszystko wyglądało dobrze, gdy rozpoczęły się rozgrywki, pojawiły się jednak problemy. Ostatecznie jego nazwiska zabrakło nawet na liście awizowanych przed pojedynkiem w Grudziądzu z tamtejszym MRGARDEN GKM-em. Zawodnik ten z pewnością ma potencjał, który postara się udowodnić w kolejnych meczach. Teraz wiele zależy od jego postawy, zwłaszcza w kontekście nieobecności kontuzjowanego Macieja Janowskiego. Najważniejsze jest jednak chyba podejście do wszystkiego na luzie i nie nakładanie na siebie presji, która przynosi zdecydowanie odwrotny efekt. – Wydaje mi się, że teraz będzie już lepiej, również w Ekstralidze w Polsce. Po prostu dużo miałem na głowie i spoczywała na mnie duża presja. Treningi wyglądały dobrze. Gdy jednak dochodziło do meczów ligowych, pojawiała się właśnie presja. Ja lubię takie zawody, które są bardziej na luzie. Gdy do swojej roboty mam luz, to robię wszystko tak, jak chciałbym tego najlepiej. Gdy mnie jednak ktoś „ciśnie”, to nie wiem, co mam robić i niekiedy jak przyjadę po biegu z powrotem do parkingu, to w ogóle nie pamiętam, co się działo. Chciałem się poprawić w Grudziądzu, tam jednak nie jechałem, a szkoda, bo ten tor mi akurat pasuje. Miałem wolne, posiedziałem, przemyślałem wszystko o tym, co się działo i dlaczego. Chyba za dużo nad tym żużlem myślałem – tak właśnie było. Odpuściłem już właśnie tę presję. Nie robię tego przecież dlatego, że muszę, ale dlatego, że to kocham. Wydaje mi się, że chłodna głowa będzie lekarstwem. Zobaczymy w kolejnym meczu – optymistycznym akcentem, zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Vaclav Milík.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!