Zawód sędziego sportu żużlowego ma swoją specyfikę. Często decyzje podejmowane są w ułamku sekundy, pod presją kibiców siedzących kilka metrów obok, oddzielonych zaledwie kruchą i podatną na czynniki zewnętrzne, szybą.
Czy sędziowie są poddawani badaniom kontrolnym lub testom na trafność swoich decyzji? Generalnie nie jestem zwolennikiem corocznych „egzaminów” lub odnawianiu licencji sędziowskiej, ale jeżeli dany sędzia popełnia któryś raz błąd w sztuce, to jednak warto się zastanowić nad takim obowiązkiem. Nie da się ukryć, że doświadczenie sędziowskie w dzisiejszych czasach to rzecz drogocenna, ale nie do takiego stopnia, by argument ten był stawiany powyżej trafności oceny sytuacji na torze, czy podejmowanych decyzji. Często trudnych i kontrowersyjnych, ale koniecznych.
Podczas piątkowego meczu w Gorzowie sędzia, jakże doświadczony, popełnił dwa „wielbłądy”, które miały wpływ na przebieg spotkania oraz okryły ten mecz nutką niesmaku. Przy obecnej technice, stosowanej na stadionie przez telewizję, sędzia wykluczył za dotknięcie taśmy zawodnika Speed Car Motoru Lublin. Na lepszej jakości telefonie, nie wspominając już o sprzęcie wyższej klasy, można dostrzec, że zawodnikiem dotykającym taśmy jako pierwszy, był ten w kasku czerwonym.
Druga (wcześniejsza) sytuacja miała miejsce, gdy zawodnik gości zdążył zejść z toru po swoim upadku. Zrobił to na tyle szybko, by jego kolega z drużyny, notabene prowadzący w biegu, nie został pozbawiony cennych punktów. Nic z tego. Sędzia widział swoje i wcisnął przycisk przerywający bieg. Po co? To wie pewnie tylko on. Karze się zawodników za postawy niesportowe, jak widać robi się to również za zachowania jak najbardziej zgodne z duchem sportu. O co w tym wszystkim chodzi?
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!