Po siedmiomiesięcznym rozbracie z motocyklem, Daniel Bewley powrócił na tor. Jego pierwsze kółka to dobry znak dla działaczy i sympatyków ROW-u Rybnik, którzy bardzo liczą na młodego Brytyjczyka w walce o PGE Ekstraligę.
Daniel Bewley przebojem wdarł się w połowie poprzedniego sezonu do składu rybnickich „Rekinów”. Bez większego problemu „wygryzł” starszego rodaka Craiga Cooka, za którym na Górnym Śląsku chyba już nikt nie tęskni. Sympatyczny rudzielec wystąpił w pięciu spotkaniach, w których wykręcił imponującą średnią 2,36 pkt/bieg. Wielokrotnie udowadniał na torze, że mimo skromnych warunków fizycznych jest w stanie rywalizować jak równy z równym z o wiele bardziej doświadczonymi rywalami.
I gdy wszyscy w Rybniku szykowali się na ostatni mecz rundy zasadniczej w Pile, jak grom z jasnego nieba gruchnęła wiadomość – Bewley uczestniczył w koszmarnie wyglądającym karambolu podczas spotkania ligi angielskiej pomiędzy Workington Comets a Lakeside Hammers. Diagnoza? Złamany nadgarstek i bark oraz pogruchotana w dziewięciu miejscach lewa noga. Słowa lekarzy brzmiały jak wyrok zapowiadający rychły koniec ledwo co rozpoczętej kariery. Rozgorzała więc walka o przyszłość Bewleya: długotrwała rehabilitacja, komplikacje, kursy między Wielką Brytanią a mikołowskim ośrodkiem leczniczym, w którym Brytyjczyk dzięki wsparciu Krzysztofa Mrozka mógł dochodzić do siebie.
Prezes rybnickiego klubu zapowiadał, że jego podopieczny będzie w pełni sił na ligową inaugurację. Jakby na potwierdzenie jego słów, podczas prezentacji drużyny 2 marca na motorze wraz z Kacprem Woryną wyjechał nie kto inny jak Bewley. Jednak, jak do tej pory, był to pierwszy i ostatni raz, kiedy kibice „zielono-czarnych” mieli okazję podziwiać na własne oczy rudowłosego żużlowca z odkręconą manetką gazu. Bewley nie pojawił się na torze ani na pierwszych treningach na stadionie przy ulicy Gliwickiej 72, ani podczas sparingowych potyczek z OK Kolejarzem Opole czy Get Well Toruń. Zapoczątkowało to szereg spekulacji, kiedy (i czy w ogóle) Bewley powróci do ścigania. Aż wreszcie pod koniec tygodnia Internet obiegło zdjęcie, na którym zawodnik rybnickiego ROW-u składa się w łuk. Euforii nie zaszkodził nawet fakt, iż próbował dokonać tego na maszynie o pojemności 125cc, czyli na sprzęcie, na którym dzieci do dziesiątego roku życia uczą się jeździć.
Dziś jednak wiemy już, że Bewley ma za sobą jazdę na „dorosłym” motocyklu. Steve Lawson, który w latach 70., 80. i 90. startował w przeróżnych klubach na brytyjskich torach, pochwalił się w sobotę na swoim twitterowym koncie nagraniem. Widać na nim, jak rekonwalescent kręci kółka na przydomowym torze Lawson’a, zasiadając już na pełnoprawnej „żużlówce” o pojemności 500cc. Jak ważnym dla wyspiarskiego speedwaya jest on zawodnikiem, świadczyć mogą chociażby komentarze pod filmem, gdzie sympatycy rudowłosego żużlowca nie szczędzą miłych słów, dodając mu otuchy i gratulując kolejnego kroku w walce o powrót do dużego ścigania.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!