Motywem przewodnim poniedziałkowego spotkania Krzysztofa Mrozka z kibicami była oczywiście sprawa Grigorija Łaguty, który w sezonie 2019 startować będzie w Speed Car Motorze Lublin. Myli się jednak ten, kto uważa, że całość zebrania została poświęcona osobie 35-letniego Rosjanina.
Kibice zebrani w salce MOSiR-u przy stadionie na ulicy Gliwickiej, jak zawsze przy tego typu spotkaniach w Rybniku, szczelnie wypełnili pomieszczenie, znajdujące się w siedzibie klubu. Gdy sternik śląskiego zespołu w obszerny sposób wyjaśnił sprawę Łaguty, przeszedł do odpowiedzi na pytanie, które padło ze strony publiczności: co dalej? – Są dwie możliwości: albo kontraktujemy mocnego zawodnika, albo nasza kadra weźmie się w garść i powalczy o awans bez dodatkowego wzmocnienia. Wszyscy dobrze wiemy, że rynek jest mały, większość znalazła już pracodawców w innych ośrodkach. Nie jest tajemnicą, że odbyłem już wstępne rozmowy z Gregiem Hancockiem, lecz daleko jeszcze do jakichkolwiek konkretów. W batalię o tego zawodnika włączyło się już trzech mocnych graczy, przejście Łaguty do Lublina zmieniło układ sił w PGE Ekstralidze, przez co działacze innych klubów są zdeterminowani, by pozyskać Amerykanina.
Jakby złych wiadomości dla sympatyków ROW-u w ostatnim czasie było mało, w poniedziałek media obiegła informacja, jakoby klubowy mechanik, Mark Courtney, powrócił do swojego dawnego podopiecznego, Maxa Fricke i w nadchodzącym sezonie skupi się tylko przygotowywaniu sprzętu dla 23-letniego Australijczyka. – Mark w dalszym ciągu będzie opiekował się Danielem Bewleyem. Co prawda, rozpoczął właśnie współpracę w Szwecji, gdzie zostanie mechanikiem juniorów w Rospiggarnie Hallstavik, lecz wciąż priorytetem dla Marka będzie Rybnik – sternik zielono-czarnych szybko zdementował te pogłoski.
Nie zabrakło również pytań, odnośnie zdrowia wspomnianego już Daniela Bewleya. 20-latek, w trakcie poprzedniego sezonu doznał koszmarnej kontuzji podczas meczu pomiędzy Workington Comets, a Lakeside Hammers w lidze angielskiej. – O rehabilitacji Dana zostało już tyle powiedziane i napisane, że nie muszę chyba nic więcej dodawać. Powiem tylko tyle, że dwa tygodnie temu przyleciał do kliniki w Nieborowicach, gdzie miał przeprowadzone kolejne badania. Lekarze są dobrej myśli, może spokojnie trenować i przygotowywać się do sezonu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w spotkaniach sparingowych nasz „rudzielec” powinien się pojawić.
W sezonie 2018 jedną z największych broni rybnickiej drużyny była jazda najmłodszych zawodników. Para Skupień-Chmiel wielokrotnie zapewniała ważne punkty w ligowych meczach. W nadchodzących rozgrywkach aż taką siłą rażenia zespół z Gliwickiej 72 z pewnością nie będzie dysponować, gdyż Lars Skupień skończył już wiek młodzieżowca i zdecydował się na przenosiny do klubu z Krosna. Wiele zespołów postanowiło w okienku transferowym wzmocnić swoje drużyny na pozycjach juniorskich, jednak na taki krok nie zdecydował się sternik śląskiego klubu. – Dopóki Mrozek będzie prezesem, dopóty formację juniorską będą tworzyć rybniczanie. W kadrze znajduje się aktualnie siedmiu młodych zawodników. Plany są takie, że zostanie trzech najlepszych, a pozostałych czterech wyślemy na wypożyczenie, o czym po pierwszych treningach zadecyduje trener Piotr Żyto.
Od wielu lat największym zarzutem pod adresem zarządu klubu jest brak pozyskania sponsora tytularnego. Rybnicki ośrodek co roku może liczyć na ogromne wsparcie z miejskiej kasy (w połowie stycznie na klubowe konto wpłynęły dwa miliony złotych dotacji). Kibice przy każdej możliwej okazji wypytują Mrozka o ruchy, które mają przybliżyć wejście możnych sponsorów. Nie inaczej było w poniedziałek. – Wszystkich zainteresowanych zapraszam na prezentację drużyny, która odbędzie się już drugiego marca – uciął krótko temat prezes Mrozek. Co bystrzejsi dostrzegli jednak delikatny uśmiech na jego twarzy, świadczący o tym, że głośno zapowiadana niespodzianka, która czekać ma na kibiców podczas wspomnianej już prezentacji, dotyczyć może właśnie pozyskania sponsora tytularnego.
Coraz więcej zespołów okres zimowy spędza na zagranicznych wojażach, gdzie w zgoła odmiennej aurze niż ta, która aktualnie panuje nad Wisłą, szlifują formę przed rozpoczęciem rozgrywek. Zanim doszło do sytuacji, związanej z przejściem Łaguty do Lublina, wszystko było uzgodnione: zawodnicy ROW-u mieli udać się na treningi do łotewskiego Dyneburga, gdzie wraz z Rosjaninem planowali przygotować się do sezonu na tamtejszych torach motocrossowych. Sternik zielono-czarnych, z oczywistych względów, zmuszony został do zmiany swojej koncepcji, pojawił się nawet pomysł, by rybnickie rekiny udały się do Hiszpanii, gdzie pogoda o tej porze roku sprzyja motocrossowym treningom. – Sprawdziliśmy koszty takiego wyjazdu, doszły jeszcze problemy natury logistycznej, co w ogólnym rozrachunku zmusza nas do rezygnacji z tej eskapady. Planujemy natomiast wybrać się przed rozpoczęciem sezonu do Goričan lub Krško, gdzie połączymy treningi na torze z jazdą na motocrossie.
Na kilka dni przed pojawieniem się informacji o porozumieniu pomiędzy Grigorijem Łagutą, a lubelskim klubem, do rybnickiej ekipy dołączył Linus Sundström – zawodnik, który jeszcze w zeszłym sezonie bronił barw gorzowskiej Stali. Rzeszowskie perypetie, związane z brakiem licencji na starty w nadchodzących rozgrywkach, pozbawiły go zatrudnienia w Polsce, jednak szybko doszedł do konsensusu z Krzysztofem Mrozkiem i w roku 2019 zobaczymy go z herbem ROW-u na kevlarze. W zaistniałej sytuacji kreowany jest on na jednego z liderów śląskiej drużyny, którzy wraz z Kacprem Woryną i Troyem Batchelorem mają stanowić trzon zespołu. Mrozek, zapytany o 29-letniego Szweda, odparł krótko: – Mam przeczucie, że Linus w nadchodzącym sezonie, mówiąc kolokwialnie, „odpali”.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!