Kilkukrotnie komentowałem już sytuację Polonii Piła, która przez pewien czas stosunkowo szybko się rozwijała. Teraz, na początku 2019 roku, wszystko wygląda już nieco inaczej. Przede wszystkim, praktycznie wszystkie istotne kwestie, zostały owiane tajemnicą.
Dosłownie kilka tygodni temu nie szczędziłem słów pochwały dla nowego zarządu Polonii. Tomasz Bartnik i Ireneusz Ślebioda, jak przynajmniej się wydawało i miejmy nadzieję, że jest tak dalej, robili naprawdę wszystko, by klub z Piły w jak najlepszej sytuacji rozpoczynał tegoroczne rozgrywki ligowe. Ostatnimi czasy nie wszystko wydaje się być jednak aż tak jasne.
Oczywiście z punktu widzenia czysto organizacyjnego, wszystko zaczyna wyglądać bardzo sensownie. Jeśli chodzi o punkt sprzedaży klubowych gadżetów, okazał się on być absolutnym strzałem w "10". Akcesoria schodzą bowiem jak ciepłe bułeczki, a kasa klubowa płacze coraz lżej. Dużym plusem jest także fakt, że zarząd nie ma zamiaru poddawać się w walce o nowych sponsorów. W związku z tym, działacze rozpoczęli poszukiwanie osoby, która będzie odpowiedzialna w klubie za marketing, co w Pile jest raczej nowością.
W całym zamieszaniu pojawia się jednak pewien promyk niepewności. Już kilka miesięcy temu mówiło się, że nowy zarząd Polonii to "ludzie prezydenta", co raczej nie jest w północnej Wielkopolsce dobrze kojarzone. Jednocześnie, kiedy w ostatnim czasie pojawiły się plotki odnośnie braku porozumień z Adrianem Cyferem, Tomaszem Gapińskim i Kacprem Grzegorczykiem, temat podjął Starosta Powiatowy Eligiusz Komarowski, znany z tego, że jest raczej głównym przeciwnikiem politycznym Piotra Głowskiego. Jak można się domyślać, jego słowa nie były zbyt przychylne, co tylko pokazuje kibicom, że wciąż nie pozbyli się głównego problemu.
Jest nim oczywiście ciągnąca się od lat wojna polityczna w mieście, która w bezpośredni sposób uderza w klub żużlowy. Warto przypomnieć, że kilka lat temu, poprzedni zarząd klubu był blisko związany z senatorem Henrykiem Stokłosą, który jednocześnie wspierał zespół finansowo. To spowodowało m.in. znaczny wzrost ceny wynajmu stadionu, która wynosiła nawet 200 tysięcy złotych. Wydaje się, że teraz sytuacja może być odwrotna. Zarządowi, jak się wydaje, bliżej do prezydenta, co Stokłosa i jego ludzie (rządzący Starostwem) będą podkreślać przy każdej nadarzającej się okazji.
Niestety, dopóki w regionalnej polityce nie dojdzie do wielkich zmian, absolutnie nic się nie zmieni. Stadion przy ul. Bydgoskiej będzie wciąż linią frontu w najbardziej brutalnej wojnie, która wyniszcza ten piękny sport. Szkoda.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!