Dobra passa Jordana Stewarta trwa. Nowy nabytek krakowskiej Wandy podczas pierwszej rundy Indywidualnych Mistrzostw Australii zajął czwarte miejsce z dorobkiem jedenastu punktów. Rezultat mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie wykluczenie w ostatnim biegu dnia.
20-latek nie znalazł dla siebie dość miejsca w pierwszym łuku finału „A” i zapoznał się z nawierzchnią toru w Gillman. Choć werdykt nie był jednoznacznie jasny od początku, ostatecznie arbiter wykluczył Stewarta z powtórki. Tym samym zawodnik stracił szansę na podium, a także co najmniej jedno oczko gwarantowane za samo dojechanie do mety (w ostatnim wyścigu stosowana jest punktacja 4-3-2-1). Sam zainteresowany nie ma jednak pretensji. – Generalnie dzień uważam za udany. Oczywiście szkoda, że sędzia nie powtórzył biegu finałowego w czterech, ale taki jest speedway – nie zawsze wszystko układa się po Twojej myśli. Cykl jest długi i jeszcze wiele może się wydarzyć. Na szczęście nie doznałem też żadnej kontuzji. Zapewne wkrótce będę obolały po tym upadku, ale na razie czuję się świetnie – stwierdził Jordan Stewart w rozmowie z naszym korespondentem.
Być może losy finału „A” potoczyły się inaczej, gdyby 20-latek nie zdecydował się na jazdę w kasku białym. Mógł bowiem postawić na start spod samej bandy. – Rzeczywiście trzecie pole było dość kiepskie. Myślę, że gdybym mógł wybierać teraz, to postawiłbym na czwarte. Na własnej skórze przekonałem się, że start między rywalami może wiązać się z tym, że zrobi się za ciasno. No, ale teraz już tego nie zmienię. Życie toczy się dalej – przyznał Australijczyk.
Następna runda rozegrana zostanie w Mildurze, czyli w miejscowości, w której Stewart urodził się i zaczynał swoją przygodę z jazdą w lewo. Czy na tę rundę 20-latek stawia przed sobą jakieś inne założenia niż w pozostałych przypadkach? – Faktycznie to mój domowy tor, więc oczywiście należy do moich ulubionych. Wydaje mi się jednak, że nie mam z tego powodu wyraźnego handicapu, bo ściganie w Mildurze z reguły jest wyjątkowo fair. Dlatego moje podstawowe cele się nie zmieniają – chciałbym zająć miejsce w czołowej szóstce, choć oczywiście marzy mi się kolejny finał „A”. Plan minimum to jednak osiem punktów, a marzeniem jest dwanaście. Mój team pracuje doskonale. Musimy po prostu trzymać się razem i dalej działać w ten sposób, a będzie dobrze – zakończył czwarty zawodnik turnieju w Gillman.
Źródło: inf. własna
Współpraca: Stanisław Wrona
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!