Jak co roku, krótko po zakończeniu sezonu kibice ośmiu drużyn z wypiekami na twarzy czekają na ogłoszenie terminarza PGE Ekstraligi. I tak oto 11 grudnia 2018 poznaliśmy tak pożądany „rozkład jazdy” w Najlepszej Lidze Świata. Ale… czy zawsze musi być jakieś ale?
W myśl ubiegłorocznej zasady od wtorkowego poranka przedstawiono układ meczów w dwóch pierwszych rundach w odstępie godzinnym, a niemal w samo południe ujawniono tak długo wyczekiwany terminarz przyszłorocznych rozgrywek w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z tą różnicą, że przed rokiem dwie kolejki ogłoszono wieczorem poprzedniego dnia, a całość do południa kolejnego. Niemniej jednak, znając fakt i plany transmisji wszystkich meczów przez dwie telewizje – nSport+ i Eleven Sports – od początku obiecywano znacznie wcześniejszą publikację terminarza. Słowa po części dotrzymano, bowiem ukazał się on 9 dni szybciej niż przed rokiem, lecz słowo „znacznie” do poprzedniego zdania niekoniecznie już tak pasuje.
Oczywiście gdy już opadną pierwsze emocje i plany, związane z zakładanymi wizytami w danych ośrodkach w określonych miesiącach, można się przyjrzeć kilku aspektom, które wyraźnie będą komplikować sytuację. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj zaplanowanie kolejek w weekendy, w które rozgrywane są turnieje Speedway Grand Prix. Oczywiście przy nabitym nieraz do granic możliwości kalendarzu imprez międzynarodowych, nie było możliwe uniknięcie w pełni styczności z tym cyklem. Niemniej jednak ustalenie od razu meczów w piątek, poprzedzający te ważne zawody, wygląda mało logicznie. Otóż 31 maja, według terminarza drużyna z Wrocławia podejmie ekipę z Lublina, a toruńskie „Anioły” zmierzą się ze „Stalowcami” w Gorzowa Wielkopolskiego. Sęk w tym, że w weekend ten zawodnicy, rywalizujący o Indywidualne Mistrzostwo Świata, mają stawić się w słoweńskim Krško, gdzie w sobotę wystąpią w drugiej rundzie przyszłorocznych zmagań. Zgodnie z tradycją, dzień wcześniej rozgrywany jest oficjalny trening, a na razie nic nam nie wiadomo o tym, jakoby BSI, zarządzająca serią, miała od niej odstąpić. Podobna sytuacja występuje w terminarzu przy pierwszym weekendzie sierpnia, kiedy to zaplanowano piątą odsłonę zmagań o tytuł najlepszego żużlowca globu – tym razem we Wrocławiu. Czy zawodnicy ekip z Częstochowy, Grudziądza i Zielonej Góry (ta z Lublina nie ma w swoim zestawieniu jeźdźca z SGP) nie będą mieli nic przeciwko? Nie sądzę.
Możemy wyjść od razu naprzeciw tym „marudzeniom” i wskazać kilka terminów rezerwowych, jak choćby 14 i 16 czerwca oraz 16 i 18 sierpnia. Czy jednak dopiero oficjalne przełożenie wymienionych potyczek w trakcie sezonu będzie rozwiązaniem? Biorąc pod uwagę powyższe „komplikacje” z turniejami o Indywidualne Mistrzostwo Świata, taki rozkład można było przedstawić od razu. Aczkolwiek być może włodarze planują jakiś manewr, o którym jeszcze nie wiemy, w porozumieniu z BSI? O tym przekonamy się zapewne dopiero w przyszłym sezonie lub jeszcze przed nim.
Kolejnymi „fragmentami”, do których można mieć nie tyle zastrzeżenie, co wątpliwości, będą terminy 8. i 10. kolejki. W pierwszym przypadku ligowe piątek i niedziela przedzielone są eliminacjami do cyklu Speedway Grand Prix. O ile możemy założyć, że z dotarciem do i ze słowackiej Žarnovicy większość zawodników nie będzie miała problemów, o tyle podróż do szkockiego Glasgow i francuskiego Lamothe-Landerron po piątkowym, wieczornym meczu może stworzyć pewne komplikacje. Nie tyle samym żużlowcom, co przede wszystkim mechanikom, a w takim wypadku najpewniej trzeba będzie stworzyć dwie „bazy” na odpowiednie przygotowanie logistyczne takiego przedsięwzięcia. Podobnie sytuacja wyglądać będzie w przypadku spotkań niedzielnych wspomnianego weekendu, jednak oczywiście tutaj ważne będzie, aby zdążyć ze spokojem na potyczki ligowe.
Jeśli chodzi natomiast o rundę dziesiątą, to między jej meczami zaplanowano półfinał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w łotewskim Daugavpils. Oczywiście na Łotwę i z powrotem niejednokrotnie już wracano, więc zapewne układający terminarz nie widzieli w tym wielkiego problemu. W półfinale tym na liście startowej może pojawić się jednak Wiktor Lampart, który na piątek ma zaplanowany mecz ligowy, w barwach drużyny z Lublina. Dlaczego zakładam taki scenariusz, znając szeroką kadrę Rafała Dobruckiego? Ten siedemnastoletni zawodnik brał udział w tegorocznym finale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów i z dwunastoma punktami był na tym obiekcie liderem naszej srebrnej ekipy. Dodatkowo w duńskim Outrup pomógł w wywalczeniu kolejnego z rzędu złota w DMŚJ. Nie bez powodu podkreśliłem jego wiek, ponieważ trudno wyobrazić sobie, aby 18-latek (tyle skończy w przyszłym roku Wiktor) po ligowym wysiłku i pokonaniu ponad 10 godzin jazdy samochodem do Daugavpils, był w swojej optymalnej dyspozycji. Można oczywiście „pominąć” go przy tym powołaniu, niemniej jednak, czy na to „zasłużył” po dobrych występach w kadrze w tym roku? I czy wówczas można brać go pod uwagę w ewentualnym finale, który dwa tygodnie później odbędzie się w Manchesterze? Od razu pojawić mogą się głosy, że powołanie będzie przyznawane w zależności od dyspozycji z sezonu. Owszem, w powyższym przykładzie założono wariant optymistyczny dla wspomnianego zawodnika. Inni młodzi żużlowcy będą jednak musieli na niedzielę z tego samego Daugavpils zdążyć do Leszna i Gorzowa Wielkopolskiego. A to już dystans do pokonania nieco większy.
Ostatnim terminem, któremu poświęcę więcej uwagi jest 22 września. W porównaniu do poprzednich można powiedzieć, że to „tylko niedziela”. Niemniej jednak na ten właśnie dzień zaplanowane są spotkania rewanżowe o brązowy i złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski, czyli de facto najważniejsze pojedynki w rozgrywkach. A jak spojrzymy na kalendarz tylko „nieco” dokładniej, to okaże się, że dzień wcześniej spora grupa zawodników, będzie zmagać się w walijskim Cardiff w 9. rundzie serii Speedway Grand Prix. Przedostatniej lub trzeciej od końca (w zależności od uzupełnienia kalendarza o brakującą Australię), czyli tej, w której rozstrzygać będą się po części losy walki o medale i o utrzymanie w cyklu. Tyle mówiono o próbach ominięcia weekendów, w których żużlowcy walczyć będą w Indywidualnych Mistrzostwach Świata, a na „potężną minę” wsadzono ich niemal na sam koniec sezonu. W Cardiff bowiem trzeba będzie „wypruwać z siebie żyły” w walce o jak najlepszy wynik, pokonać w podróży lotniczej oraz samochodowej wiele kilometrów i na koniec stoczyć ciężki bój w decydujących starciach PGE Ekstraligi. W tym rozwiązaniu większej logiki nie widzę i nie mogę go nawet spróbować uzasadnić.
Opublikowany kalendarz można „rozebrać” jeszcze bardziej na „czynniki pierwsze” i przywołać organizację kolejki przed i po 3. finale Speedway European Championship na Łotwie (lokalizacja na tę chwilę oficjalnie niepodana). Wówczas mamy już jednak do czynienia z sytuacją spotykaną co roku i dorosłymi zawodnikami, którzy są bardziej „zaprawieni” w ciągłym pokonywaniu wielu kilometrów i przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Po raz kolejny również kolejka ligowa ominie weekend, w który rozegrany zostanie inauguracyjny turniej Speedway Grand Prix w Warszawie. Niemniej jednak tutaj rozbicie jej na piątek i niedzielę skutkowałoby podobnym scenariuszem, jak w przypadku zawodów w Krško i Wrocławiu. Po raz pierwszy od wielu lat zwolniono jednak termin, wypadający w Święta Wielkanocne, zastępując go jak na razie tylko „rezerwowym”. A jeszcze nie tak dawno tłumaczono ligowe zmagania w ten weekend wieloletnią tradycją…
Trudno dogodzić jest wszystkim, a nigdy nie został jeszcze stworzony terminarz, który każdemu pasowałby idealnie. Przy natłoku imprez w każdym sezonie, ułożenie wymiernie pozytywnego rozkładu meczów jest praktycznie niemożliwe. Czy jednak rozwiązania przy tych kilku, przytoczonych przeze mnie powyższych przykładach, są najwłaściwsze? O tym przekonamy się za kilka miesięcy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!