Sindy Weber jest jedną z kilkunastu dziewczyn w świecie sportu żużlowego. Trenuje oraz bierze czynny udział w zawodach na tyle, na ile ma możliwości. Ściga się w Niemczech oraz Czechach. Chciałaby spróbować także swoich sił w Polsce.
W przeszłości na żużlu ścigał się jej brat – Ronny. Nic więc dziwnego, że dużo młodsza siostra chciała iść w ślady brata, choć zdawali sobie wszyscy sprawę, że speedway to niezwykle niebezpieczny sport. Już w wieku pięciu lat wystartowała w pierwszych zawodach w klasie 50cc, a w kolejnych sezonach dosiadała także motocykli o pojemności 80-125cc. Często pojawiała się w Polsce, a przed dwoma laty przesiadła się już na pięćsetkę. Chęć rozwoju blokowana była jednak przez brak środków finansowych. Wówczas jej brat postanowił sprzedać cały swój sprzęt, by zainwestować zarobione pieniądze w dalszą karierę swojej siostry. W jednym z wywiadów stwierdził, że Sindy ma większy talent do speedwaya od niego, ale przede wszystkim… jest jego małą siostrzyczką, dla której jest w stanie zrobić wiele.
Odkąd Weber startuje na motocyklu o pojemności 500cm³ czyni to na czeskiej licencji. To daje jej zdecydowanie więcej możliwości, bowiem w Czechach organizowanych jest sporo więcej imprez, niż w jej ojczyźnie. W tym sezonie miała okazję startować m.in. w Indywidualnym Pucharze Czech, Memoriale Jiřího Hurycha czy eliminacjach do IM Czech do lat 21. Pojawiła się także w Indywidualnym Pucharze Europy, gdzie pojechała w pięciu biegach podczas półfinału w Pardubicach i zakończyła go z jednym punktem.
W okresie wakacyjnym Niemka odwiedziła m.in. Poznań, gdzie pod okiem trenera Tomasza Bajerskiego odbyła kilka treningów. Teraz szuka klubu w Polsce, gdzie w listopadzie mogłaby podpisać kontrakt i móc dalej się rozwijać pod okiem profesjonalnego szkoleniowca. Nie nastawia się na walkę skład czy dużą liczbę startów, bowiem zdaje sobie sprawę, że jest o to piekielnie ciężko, ale usatysfakcjonowałaby ją możliwość rozwoju pod okiem specjalisty. – Te treningi bardzo mocno mi pomogły, choć nie było ich wiele. Z pewnością dały mi jakieś spojrzenie na to, co poprawić, by stawać się jeszcze lepszą zawodniczką. Chciałabym znaleźć klub w Polsce, w którym mogłabym trenować z trenerem u swojego boku. To pozwoli mi się rozwijać. Nie myślę o startach w lidze, bowiem wiem, że jest to wysoka półka i za szybko, chyba, że sama dostanę szansę od trenera. Ważne jest jednak, aby posiadać klub, który wspierałby mnie w trakcie sezonu. Potrzeba mi jazdy, treningów i opieki profesjonalnego trenera. W Polsce wiem, że to wszystko udałoby mi się znaleźć, ale niestety ze względu na płeć jest mi jeszcze ciężej znaleźć miejsce w zespole od moich kolegów… – mówi Sindy Weber w rozmowie z naszym portalem.
Z pewnością angaż Weber nie podniesie poziomu drużyny, ale jak sama przyznaje, otworzy jej szansę na rozwój. Dodatkowo dla klubu byłby to też z pewnością mały chwyt marketingowy, jak przed laty w Ostrowie Wielkopolskim poczyniono z Nanną Jørgensen. Dunka otrzymała swoją szansę w ówczesnym KM-ie, a teraz w Ostrovii swoich sił próbuje częstochowianka – Monika Nietyksza. Zapomnieć nie można także o tym, że w lewo ścigają się m.in. Weronika Burlaga, a niedawno licencję zdała Wiktoria Garbowska.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!