Za Michałem Gruchalskim bardzo udany sezon, w którym wyrósł na czołowego młodzieżowca w PGE Ekstralidze. Nieco mniej szczęścia miał w pozostałych imprezach krajowych, lecz w lidze był bardzo ważnym ogniwem forBET Włókniarza.
Bartłomiej Cieśla, speedwaynews.pl: Co spowodowało, że postanowiłeś zostać żużlowcem?
Michał Gruchalski, zawodnik Włókniarza Częstochowa: – Tak naprawdę to chyba to, że żużel, to jednak sport dla prawdziwych mężczyzn. Zobaczyłem co się dzieje na torze, jak chłopaki jechali od siebie po parę centymetrów, wymijali się po 3 razy w biegu, coś pięknego. Pewnego dnia ogłosili nabór do szkółki, mówię do rodziców, że nie zaszkodzi spróbować. Zgodzili się i tak jestem już do dziś.
Jak wyglądały początki twojej przygody związanej z żużlem?
– Początki to był dla mnie strasznie trudny okres. Tak naprawdę, nie jeździłem na żadnym motocyklu wcześniej. Wiedziałem tylko co, gdzie jest i jak tego używać, ale dla takiego amatora, jakim byłem to, to już było wielkim wyzwaniem. Jeździliśmy po całej Polsce, po Europie, żeby tylko jakoś jeździć. W wolne dni od pracy taty, braliśmy klucze od stadionu, motocykl i na mini tor pojeździć. Dlatego do dziś w tym trwam, bo jest to moja zajawka i jak mam pojeździć na motorze, to jestem uśmiechnięty od ucha do ucha.
Kto najbardziej pomaga ci w uprawianiu sportu pt. żużel?
– Myślę, że to pytanie może być najcięższe z możliwych. Nie będę ukrywał, ale mogę podziękować wszystkim. Tym którzy kibicowali i tym którzy hejtują, bo gdyby nie „hejterzy” nie byłoby żadnej motywacji. Najbardziej pomogli mi w tym wszystkim rodzice, brat i ogólnie cała rodzina. Dużo i to bardzo dużo, pomaga mi prezes Michał Świącik oraz działacze naszego klubu. Mam super pomoc, super mechanika Krzysztofa Stempla i oczywiście tatusia który dba o moją zimna głowę.
W sezonie 2018, wystąpiłeś we wszystkich 16 spotkaniach ligowych w barwach Włókniarza Częstochowa. Jak podsumowałbyś sezon w swoim wykonaniu?
– Parę biegów udało mi się wygrać i to jest dla mnie budujące na przyszły sezon. Końcówkę sezonu mogę zaliczyć do najlepszych jakie mogłem mieć… No był to po prostu jakiś wystrzał i dzięki temu mogę patrzeć na przyszły sezon optymistycznie. Wszystkie mecze objechałem. Były gorsze dni, ale nie poddawaliśmy się, choć czasem było już naprawdę wstyd wyjść do tych ludzi i podziękować. Czasami nerwy brały wodze, wychodziła później klapa i z czasem nauczyłem się nad tym panować.
W finale Srebrnego Kasku, który był rozgrywany w Lublinie, zająłeś 9 miejsce z dorobkiem 8 punktów…Co możesz powiedzieć, odnośnie wspomnianych zawodów?
– Nie chcę pamiętać tego dnia i tych zawodów. Były dla mnie po prostu pechowe. W sumie to nie pamiętam tak serio, kto jechał, jak wyglądały moje punkty. Wolę nie wypowiadać się za dużo na temat tych zawodów. Było, minęło.
Twojej drużynie nie udało się zdobyć medalu Drużynowych Mistrzostw Polski i zajęła, jak to mówią sportowcy, najgorsze czwarte miejsce… Czego wam, jako drużynie, zabrakło do medalu?
– Nie wiem czego nam brakowało, ale zabrakło niewiele. Jechaliśmy fajnie ten mecz i odrobiliśmy straty, którą i tak 60% osób mówiło że nie damy rady. Zabrakło niewiele, bo tylko i aż dwa punkty. Kto wie co by było, jakby parę biegów ułożyło się inaczej. Na dzień dzisiejszy, cieszymy się z tego co zrobiliśmy w sezonie ubiegłym, bo wykonaliśmy kawał dobrej roboty i trochę emocji zapewniliśmy naszym kibicom. Dziękujemy, że nas wspieraliście i wypełnialiście stadion po brzegi, kiedy ich potrzebowaliśmy. Mamy najlepszych kibiców w Polsce!
Czy zajęcie przez twoją drużynę czwartego miejsca w ekstralidze, to sukces czy porażka?
– Mówiąc szczerze, dla mnie już to jest sukces, że byliśmy w play-off. Pojechaliśmy play-off słabo, poniżej oczekiwań i zawiedliśmy na pewno po całej linii pierwszym meczem u nas. Goście uderzyli od razu, a później tylko traciliśmy wszystko. Matej Žagar nie pojechał, bo uległ wypadkowi, wszyscy poniżej oczekiwać, tak meczów się niestety nie wygra. Zapominamy powoli o tamtym sezonie i zaczynamy powoli trenować do nowego. Myślę że w przyszłym roku Włókniarz Częstochowa założy medal na szyję i te wywiady będą wtedy bardziej pozytywne (śmiech).
Startując w polskiej ekstralidze, poznałeś już tory. Czy któryś z nich, szczególnie przypadł ci do gustu i stał się zarazem jednym z twoich ulubionych torów?
– Żaden mi nie przypadł do gustu. Uwielbiam tor w Częstochowie, bo jest to jedyny tor w Polsce, do takiego ściągania na wysokim, ekstraligowym poziomie.
Na jakich jeździłeś motocyklach i ile ich miałeś do swojej dyspozycji w tegorocznym sezonie?
– Posiadałem dwa kompletne motocykle, a oprócz tego, w tym sezonie przejechałem około 5 lub 6 silników. Zostały dwa, które jeszcze jadą. Na przyszły sezon też troszeczkę poszukamy i na pewno coś znajdziemy.
Wiadomo już, że skład twojej drużyny w przyszłym sezonie, będzie niemalże taki sam, jak w obecnym, bowiem zarówno Fredrik Lindgren i Matej Žagar zadeklarowali chęć pozostania we Włókniarzu, natomiast Andrej Kudriaszow i Leon Madsen mają ważne kontrakty. Co ty o tym sądzisz? Czy tym składem, jesteście w stanie być na podium Drużynowych Mistrzostw Polski?
– Jestem optymistą. Myślę, że przyszły sezon będzie przełomowy dla Włókniarza, wywalczymy znacznie więcej niż w minionym sezonie. Nie mogę się doczekać już startu nowego sezonu, jestem nakręcony na samą myśl. Oby tylko ta zima zleciała szybko, a w jej trakcie muszę dobrze przygotować się, potrenować, odpocząć. Szkoda, że Andriej nie dostał swojej szansy, całkiem fajnie jechał w Łodzi i bardzo się polubiliśmy. Na obozie byliśmy prawie cały czas razem, super z niego chłopak, który kocha ten sport.
Trenerem drużyny Włókniarza Częstochowa jest Marek Cieślak. Jak oceniłbyś współpracę trenera, z drużyną częstochowskich „Lwów”?
– Dla mnie było już to znaczące, że sam trener Marek Cieślak będzie u nas. Dla kibiców również miało to ogromne znaczenie. Super szkoleniowiec i legenda światowego speedwaya.
Trener Marek Cieślak, jakim jest człowiekiem poza żużlem? Jest wymagający czy bardziej osobą dającą większą swobodę zawodnikom?
– Trener Cieślak ma swoje zasady. Każdy z nas jest dla niego taki sam, nie ma faworyzowania, a co ma do powiedzenia to powie wprost od siebie. Zapalony rowerzysta, który dziennie robi po kilkadziesiąt kilometrów na rowerku, wielki wyczyn, zwłaszcza na swój wiek. Człowiek motywujący, który umie pokazać błędy na torze, a przede wszystkim dobrze doradzić, co i jak robić.
Mamy koniec października i zarazem koniec tegorocznego sezonu. Jak zamierzasz przygotowywać się do przyszłego sezonu przez zbliżający się wielkimi krokami okres zimowy?
– Nie chcę nawet myśleć o tej zimie. Ale faktem jest to, że mamy wtedy czas na odpoczynek. Ruszymy niebawem z przygotowaniem do nowego sezonu, zacznie się bieganie, siłownia, zajęcia rozciągające nasze ciała, szybkość, refleks. W jakimś stopniu skraca nam to okres zimowy. Aczkolwiek nie zapomnę na pewno o wypadzie w góry, aby trochę pojeździć na nartach, odpocząć.
Już niedługo zacznie się okres transferowy w polskiej lidze. Spekulacji medialnych jest całe mnóstwo. Czy spodziewasz się, że w barwach twojej drużyny, dołączy jakiś nowy zawodnik? Mówi się, że w Częstochowie ma być np. Paweł Przedpełski…
– Myślę, że na pewno ktoś nowy dołączy do drużyny z Częstochowy. Nie mogę mówić za dużo, a z drugiej strony nadejdzie czas transferowy i wszyscy się dowiedzą. Teraz cały los drużyny i przyszłość jest w rękach zarządu klubu. Jeśli chodzi o Pawła Przedpełskiego, to myślę, że to dobry ruch, chłopak odbuduje się w Częstochowie na pewno.
Chcesz coś powiedzieć kibicom Włókniarza Częstochowa, bądź swoim sponsorom na łamach portalu speedwaynews.pl?
– Tak, uważam że to najlepsza pora i dobra okazja. Chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy wierzyli we moją osobę i czekali na ten moment, kiedy będę znaczącym punktem drużyny. Dziękuję moim rodzicom, którzy wspierają mnie. Nie ważne czy jest dobrze czy jest źle, są ze mną od początku i chciałbym żeby byli już zawsze. Dziękuję również władzom klubu z Włókniarza, bo przez cały sezon wykonali kawał dobrej roboty dla mnie, nie ma słów żeby opisać jak dużo pomagają. Dziękuję moim sponsorom, tym dużym i tym małym, bo bez was i waszego wsparcia nie było by nic. Na koniec chcę jeszcze podziękować moim znajomym, że pomagali mi podnosić się z dołka i w pewnym momencie wyciągnęli mnie na prostą oraz każdemu z osobna za trwałość i wiarę. Jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia w przyszłym sezonie na stadionach w Polsce.
Dzięki za rozmowę i za poświęcony czas dla portalu speedwaynews.pl. Do zobaczenia zarówno w Częstochowie jak i poza nią.
– Nie ma za co. Widzimy się w przyszłym sezonie na stadionie. Pozdrawiam.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!