Tylko dwóch spośród piętnastu stałych uczestników cyklu Grand Prix ścigało się w sezonie 2018 w lidze brytyjskiej. Zdaniem Aluna Rossitera, menadżera tamtejszej kadry narodowej, to najpoważniejszy problem stojący teraz przed żużlem na Wyspach.
W mijającym sezonie SGB Premiership mogła wprawdzie pochwalić się osobą mistrza świata, gdyż barw Somerset Rebels bronił Jason Doyle. Problem w tym, że jedynym stałym uczestnikiem cyklu poza nim był na Wyspach Craig Cook, w którego przypadku sam awans do Grand Prix został uznany za sporą sensację. Za rok „Cookie” zostanie zapewne zmieniony przez Nielsa-Kristiana Iversena (obecnie King's Lynn Stars), jednak to nadal mało jak na ligę, która aspiruje do bycia jedną z czołowych na świecie.
Zdaniem Aluna Rossitera należałoby zadziałać w takim kierunku, by liga brytyjska stała się bardziej atrakcyjna dla topowych zawodników. Proponuje nawet konkretne rozwiązania. – Potrzebujemy co najmniej dziesięciu zespołów w Premiership. Zawodnicy pokroju Jasona Doyle'a czy Chrisa Holdera chcą jeździć u nas, ale kluby mogą zmieścić tylko jedną taką gwiazdę w składzie. Nasz produkt musi stać się znacznie lepszy i bardziej profesjonalny – mówi Rossiter dla Swindon Advertiser.
Brytyjskie kluby nie dysponują takimi pieniędzmi, jak drużyny w Polsce czy nawet Szwecji. Według menadżera kadry narodowej żużlowców powinno przyciągać coś innego. – Popatrzmy dla przykładu na Nielsa-Kristiana Iversena. Wrócił do Grand Prix, ścigając się w barwach King's Lynn. Sam wywalczył sobie tę kwalifikację. Mamy dużo technicznych torów i to jest nasz atut. Możemy zaoferować zawodnikom okazję, by pościgali się w bardziej wymagających warunkach i poprawiali swoje umiejętności. Znam wielu żużlowców, którzy odpuszczali sobie Wyspy i nagle zaczynali mieć problemy w Grand Prix. U nas nie zarobią fortuny, ale liga brytyjska bardzo pomaga w utrzymywaniu topowej dyspozycji – twierdzi Alun Rossiter.
Brytyjczyk nie widzi także problemu w dużej różnicy umiejętności pomiędzy zawodnikami z czołówki i najsłabszymi żużlowcami Premiership. – Co roku słyszę, że ten czy tamten rozjedzie ligę i wykręci CMA (odpowiednik KSM na Wyspach – dop. red.) w okolicach 12,00. Tymczasem nawet przypadki, gdy ktoś przekroczy 10,00, są naprawdę rzadkie. Nie ma co przejmować się tym na zapas – kończy menadżer brytyjskiej kadry narodowej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!