Grupa Azoty Unia Tarnów przegrała z Cash Broker Stalą Gorzów w stosunku 38:52. Powodów do zmartwień z pewnością przybyło po tym spotkaniu szkoleniowcowi gospodarzy, Pawłowi Baranowi.
Gorzowianie zwyciężyli różnicą 14 punktów, początek spotkania nie wskazywał jednak tak wyraźnej różnicy. Pierwsza seria należała do tarnowian, którzy prowadzili po 5. biegu różnicą sześciu punktów. Przewaga „Jaskółek” mogła być jeszcze większa, gdyby nie pomyłka sędziego Remigiusza Substyka. W trzecim biegu, po starcie, w którym błędu nie popełnił żaden zawodnik, zarządził powtórzenie. W pierwszym podejściu na podwójne prowadzenie wychodzili Jakub Jamróg i Peter Kildemand, w drugim było odwrotnie – na czele znaleźli się Krzysztof Kasprzak i Grzegorz Walasek. Ostatecznie górą w tym starciu byli goście, wygrywając 4:2. Dodatkowo gospodarze mieli pecha również w 11. biegu, kiedy to defekt na prowadzeniu zanotował Artur Mroczka. – Szkoda, sędzia uznał, że ktoś ukradł start. Wiemy niestety, jak się to zakończyło. Jeśli pierwszy bieg przegraliby Krzysiek Kasprzak z Grześkiem Walaskiem, to może by tam doszło do szukania winy w sprzęcie. Później było na odwrót. Być może u nas zaczęło się szukanie. Taki jest sport żużlowy. Czasami los komuś zabierze, da drugiemu, a w innym meczu się to odwróci. Defektu Artura też nikt nie przewidział. Gdyby wiedział, że stanie mu silnik, to wziąłby inny motocykl. Szkoda i boli to strasznie, do tego meczu wszystko było w naszych rękach. Tak naprawdę to dalej się nie zmieniło. To, że ten mecz przegraliśmy, dalej nie stawia nas w sytuacji bez wyjścia. Ono dalej jest, tylko teraz już nie ma marginesu błędu. Tak naprawdę trzeba wygrać u siebie i poszukać bonusu na wyjeździe – mówił, po doznaniu goryczy porażki, Paweł Baran.
Kolejny pojedynek czeka „Jaskółki” 12 sierpnia na toruńskiej Motoarenie. Tam o wygraną będzie ciężko, pomimo absencji Rune Holty (Norweg doznał poważnego urazu w poprzednim spotkaniu w Grudziądzu, o czym pisaliśmy TUTAJ oraz TUTAJ). Dodatkowo po kilku tygodniach przerwy na tor wróci kolejny z liderów Jason Doyle. Niewątpliwie jednak gospodarze zrobią wszystko, aby punkty pozostały w Toruniu, goście z kolei mogą bardziej skupić się na walce o punkt bonusowy. Przypomnijmy, że pojedynek w Tarnowie zakończył się wynikiem 51:39 dla tarnowian. – Zawsze powtarzam, że nie patrzę na problemy innych klubów, bo czasami to deprymuje. Może się wydawać, że będzie łatwy mecz, a drużyna przeciwna się mobilizuje. Dlatego ja patrzę na swoją. Gdy będzie bliżej meczu, to zobaczymy, jakim Toruń jedzie składem. My skupiamy się na sobie i mam nadzieję, że – jak mówiłem – jeszcze jest wszystko w naszych rękach i możemy to rozstrzygnąć na swoją korzyść – przekonywał, mówiąc oczywiście o utrzymaniu w PGE Ekstralidze.
Unia skupia się na sobie i nie patrzy na problemy kadrowe Get Well Toruń
Ostatni mecz w Tarnowie miał miejsce 10 czerwca. W międzyczasie odbywały się tam jeszcze zawody młodzieżowe i treningi, niemniej jednak nie był on tak używany, jak przed ligowymi pojedynkami. Przez to nawierzchnia mogła zachowywać się nieco inaczej niż w poprzednich spotkaniach, niemniej jednak wpływ na nią mogła mieć również wysoka temperatura. Trudno zatem upatrywać się detali w przygotowaniu toru do pojedynku z Cash Broker Stalą. – Wiadomo, że po przegranym meczu zawodnicy i inni obserwatorzy mogą powiedzieć: „tor był inny”. Tak naprawdę, przy takiej temperaturze, ciężko jest utrzymać nawierzchnię w jednakowym stanie. Wszystko było podobne. Pierwsza seria pokazała, że my dobrze się na tym czuliśmy. Kenneth wygrał z Bartkiem Zmarzlikiem. Widać było, że rywal był szybki, ale nie mógł nic zrobić. Kenneth jechał spokojnie, tą ścieżką, co zawsze i było ok. Potem, przede wszystkim problemem było wyjście spod taśmy. Mogę też podać przykład – Krzysiek zrobił trzy „trójki” i nagle wyszedł trzeci. Nic nie zdziałał, przegrał po prostu start i w tym meczu to było kluczowe. Gdy nie było wyjścia spod taśmy, to jak zawodnik jechał poprawnie i robił to po „sypanym”, to ciężko o dogonienie, a co dopiero mówić o wyprzedzeniu. Ta sztuka udawała się w tym spotkaniu Peterowi, bo dwa razy z 5:1 „wyszarpał dwójkę” i to po walce. Wiadomo, że znajdą się krytycy i będą mówić, że tor był inny. Po prostu przyjechali gorzowianie, którzy dobrze się na nim czuli. Im też było inaczej. Oni nie jechali meczu, „bo musieli”. Wcześniej mieli pojedynek u siebie (27 lipca z Fogo Unią Leszno – przyp. red.), zdobyli punkt za remis i czasami na luzie jedzie się dużo lepiej. My wiedzieliśmy, że z każdym biegiem, gdzieś nam ten wynik ucieka – stwierdził.
Baran powtarzał po tym spotkaniu, że cieszy go lepsza niż dotychczas forma Petera Kildemanda, na stadionie w Tarnowie – Mościcach. Gdy jeden Duńczyk poprawił wyniki, pogorszyli je natomiast dwaj pozostali. Nicki Pedersen po raz pierwszy w Tarnowie nie przekroczył granicy 10 punktów (9+ 1 w sześciu startach), a Kenneth Bjerre, który wygrał pierwszy bieg w bardzo dobry sposób, w dalszej części pojedynku kompletnie sobie jednak nie radził, przegrywając kilka starć podwójnie. – Generalnie Kenneth na ten mecz przywiózł ten silnik, który zawsze mu pasował w Tarnowie. Gdy rozmawialiśmy, to mówił, że jest on po serwisie. Podobna sytuacja była przed Lesznem. Mówił, że silnik po serwisie i tym razem trochę się drapał po głowie, bo we Wrocławiu też tak było, na Speedway of Nations. Tam nie wyszło, przyjechał na mecz z Lesznem i można powiedzieć, że był bezbłędny. Dużo czynników w sporcie decyduje – może dysza w gaźniku, może zapłon. Na pewno Kenneth nie miał możliwości potrenować, bo miał trening i zawody SGP Challenge w Landshut dzień wcześniej. Nie było szansy, żeby był obecny. W tym jednak jednak bym się może nie dopatrywał przyczyn, bo przed innymi meczami też nie przyjeżdżał. Objechał próbę toru, po niej też był zadowolony, jak również po pierwszym biegu. To nie było tak, że nagle od początku coś nie „leżało”. Wszystko było dobrze. Generalnie brakowało tego startu – tak samo, w przypadku Nickiego, jak i Kennetha. Mamy drużynę, w której oni u nas jechali bezbłędnie i wówczas wygrywaliśmy mecze. Niestety każdemu może zdarzyć się słabszy bieg, dzień i przegrana. W tym pojedynku punkty zrobił Peter Kildemand, który nie czynił tego wcześniej tak, jakbyśmy oczekiwali. Juniorzy zdobyli punkty w biegu młodzieżowym. Później Patryk też odbierał punkty w biegach seniorskich. Dawid Knapik również dobrze się zaprezentował, bo nie oddał biegu, tylko walczył z Grześkiem Walaskiem, jak równy z równym. Dlatego tak jest, o czym mówiłem wcześniej – los czasami komuś dołoży, drugiemu zabierze. Szkoda, że tak się stało – powiedział niezadowolony z takiego obrotu sprawy.
Na brak walki w niedzielnym spotkaniu kibice narzekać nie mogli
Pomimo porażki, która może mieć fatalne w skutkach konsekwencje, na uwagę zasługuje postawa młodzieżowców. Pokonali oni gorzowian w ostatecznym rozrachunku 6-3, a przy dobrej postawie Patryka Rolnickiego, Dawid Knapik również wyprzedził jednego z rywali. – Cały czas ciężko się nad tym pracuje, żeby juniorzy dobrze jechali. Żużel to naprawdę ciężka dyscyplina. Czasami senior ma problemy, żeby ogarnąć kłopoty i dopasowanie sprzętowe, a co dopiero wymagać tego od juniorów, tych młodszych, którzy dopiero zaczynają. Muszą przede wszystkim zbierać doświadczenie. Im więcej meczów i biegów, tym będą w nie bogatsi – zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!