Podopieczni Pawła Barana ulegli w 7. rundzie PGE Ekstraligi 35:55 Fogo Unii Leszno, w trzecim w tym sezonie wyjazdowym pojedynku. Jak się jednak okazało „Jaskółki” wcale w tym spotkaniu nie były znacznie gorzej dysponowane od wyżej notowanych rywali.
„Czynny opór” goście stawili po raz kolejny zaledwie w pierwszej części meczu. Później gospodarze, znający miejscową nawierzchnię, bardziej odskoczyli. Na gorszy wynik końcowy miała z pewnością wpływ również postawa Kennetha Bjerre, którego stać na większe zdobycze punktowe, również na wyjazdach. – My z Grudziądzem też do połowy się męczyliśmy, a później odjechaliśmy na dwanaście punktów. Następnie kilka z nich pogubiliśmy w końcówce. To już jest jednak historia. Kenneth nie może również przegrywać biegów 5:1, zarówno w Częstochowie, tak i w Lesznie. Oprócz pierwszego biegu, wszystkie pozostałe przegrał. To jest bardzo duża strata dla drużyny – mówił o postawie jednego ze swoich liderów, Paweł Baran.
Do składu w ostatniej chwili, w miejsce Petera Kildemanda wskoczył Wiktor Kułakow. Absencja Duńczyka była spowodowana upadkiem w lidze szwedzkiej, którego skutkiem było wstrząśnienie mózgu. Rosjanin, głównie w pierwszych biegach, pokazał się z dobrej strony, jeden wyścig wygrywając z Jakubem Jamrogiem nawet podwójnie. – Wiktor zawsze jest powoływany, w tym meczu mógł po prostu pojechać od pierwszego biegu, pojawiając się na torze pięć razy. Przede wszystkim Peter miał uraz głowy, mocny wstrząs mózgu. Tym była spowodowana jego absencja w tym meczu. Do rewanżu z Lesznem jest teraz trochę przerwy. Zobaczymy, jak będzie się rozwijała sytuacja. To jest zawsze głowa. Może okazać się, że po dwóch tygodniach Peter dalej będzie miał zawroty i wtedy będzie problem. Czas goi jednak rany, jest trochę przerwy. Zobaczymy, jak to wszystko będzie przebiegało – skomentował nieobecność popularnego „Spider-mana”.
Kolejny ligowy pojedynek Grupa Azoty Unia odjedzie również w Fogo Unią Leszno, jednak tym razem w „Jaskółczym Gnieździe”. Rywal zatem będzie ten sam, zmienią się jednak warunki, a jak wiemy, na własnym obiekcie, wartość tarnowian powinna wzrosnąć. – Na pewno nie będzie łatwo. Ja zawsze powtarzam, że żaden mecz nie jest łatwy. Wiemy też, co prezentuje sobą Leszno. Przygotujemy się do tego meczu najlepiej, jak potrafimy. Żeby tylko pogoda nie sprawiła nam psikusa i jeśli będziemy mieli taki swój tor, jaki chcemy, to będziemy walczyć. W tym meczu chłopaki pokazali się z niezłej strony. Wynik na końcu, to różnica dwudziestu punktów, ale gdy jeszcze czuli motory i tor, to nie byliśmy „chłopcami do bicia”. Najważniejsze jest to, że nigdy nie wolno się poddawać, szczególnie w sporcie żużlowym, gdzie czasami wynik meczu zmienia się, jak w kalejdoskopie – dodał trener zespołu z Tarnowa.
Wiktor Kułakow po dwóch dobrych startach, w kolejnych odsłonach starcia w Lesznie zdobył tylko jeden punkt. Wyglądało to tak, jakby nie nadążył ze zmianami na torze i w dalszej części meczu nie mógł nawiązać walki z rywalami. Podobnie sytuacja wyglądała jednak również w przypadku Kennetha Bjerre, który po zwycięstwie w swoim pierwszym wyścigu, później był tylko tłem dla leszczyńskich zawodników. – To, co działało u Nickiego, nie sprawdzało się na przykład u Kennetha. To nie jest tak, że każdy siedzi sobie w boksie i czegoś szuka. Ja chodzę między zawodnikami, oni też między sobą, wymieniają się spostrzeżeniami. Chłopaki doradzali się przede wszystkim Kuby i Nickiego. Kuba szukał i też przeplótł dobry bieg z nieco słabszym, ale pojechał ogólnie dobrze. Kenneth natomiast poza pierwszym biegiem, nie nadążył po prostu ze zmianą ustawień.
Na koniec nie sposób było nie wspomnieć o dobrym występie Jakuba Jamroga. Tarnowski wychowanek zaliczył bardzo udany, wyjazdowy występ (11+1 w sześciu startach), co miało miejsce pierwszy raz w tym sezonie. – Kuba zrobił jedenaście punktów i każdy będzie pisał, że to zaskoczenie. Dlatego tak się mówi, bo przed sezonem wszyscy powiesili psy na moich krajowych zawodnikach. Dobrze, cieszę się z tego. Nie dobiera on sobie do głowy, tylko czasami to też jest motywujące, że źle się pisze, a zawodnik odcina się od tego i jak tylko czuje prędkość, to czemu ma nie wygrywać z najlepszymi – słusznie zaznaczył, na koniec rozmowy, Paweł Baran.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!