W 5. rundzie PGE Ekstraligi, pierwszej porażki na własnym stadionie doznała Grupa Azoty Unia Tarnów. Po spotkaniu z Betard Spartą Wrocław, przegranym 41:49, Paweł Baran miał z pewnością nad czym myśleć.
Wrocławianie w tym pojedynku byli drużyną stabilniejszą i mocniejszą. Słabym punktem był jedynie Andrzej Lebiediew, którego jednak szybko zastępowano albo młodzieżowcem, albo zawodnikiem spod numeru 8. Szansy nie dostał Damian Dróżdż, który był zmieniany w podobny sposób, jak Łotysz. W zespole tarnowskim tak naprawdę solidnie jechał Nicki Pedersen, a w drugiej części zawodów mocnym punktem był również Kenneth Bjerre. Jeśli jednak tylko dwóch zawodników wygrywa biegi, nie można myśleć o końcowym sukcesie. – Gratuluję wrocławianom, wygrali to spotkanie. Cóż mogę powiedzieć? Biegi u nas wygrywali tylko Kenneth i Nicki. Zabrakło punktów drugiej pary i przede wszystkim biegowych zwycięstw. Wrocławianie nam naprawdę odjechali. Można powiedzieć, że Rafał (Dobrucki – przyp. red.) rotował jednym Maksem i drugim Maxem (Drabikiem i Fricke – przyp. red.). Oni spełniali te swoje zadania i niestety wypunktowali nas na tych pozycjach. Walczymy dalej. Sezon jest długi, my mamy inne cele niż Wrocław i skupiamy się dalej na walce. Wiadomo, że nie możemy usiąść i się załamać, bo to jest sport. Ostatnio u siebie wygraliśmy, teraz przegraliśmy. Odchorujemy i będziemy przygotowywać się do następnego meczu – mówił po porażce z zespołem z Wrocławia, Paweł Baran.
Teoretycznie przyczyn gorszej postawy „Jaskółek” można było upatrywać w porze rozgrywania meczu. Poprzednie dwa pojedynki, „odjechane” po godzinie 19, zakończyły się ich zwycięstwem. Tym razem nawierzchnia mogła się nieco inaczej zachowywać, niemniej jednak lider tarnowskiej drużyny twierdził, że była ona zbieżna z tym, co zastał tu poprzednio. – Nicki w sobotę nawet nie trenował, bo się oszczędzał i widzieliśmy, jak jechał w tym meczu. Sam powiedział, że jest to samo, co było ostatnio. Mamy powtarzalność toru. To był inny przeciwnik. Tutaj nie ma się co dopatrywać tego, że tor się różnił. Kenneth sam przyznał, że zrobił błąd ze sprzęgłem, jeśli chodzi o wyjścia spod taśmy. Później, gdy wszystko ustawił tak, jak trzeba, to wygrywał starty. Dlatego nie można doszukiwać się tutaj tego, czy tor był inny. Nie, po prostu wrocławianie dopasowali się odpowiednio i wygrywali starty – podkreślił.
Kibicom po raz kolejny rzuciło się w oczy to, że na tarnowskim owalu, problem z „komunikacją” w czasie biegu mają Jakub Jamróg oraz Peter Kildemand. Po raz kolejny zostali oni ustawieni w jednej parze i ponownie można było widać małe problemy z dogadywaniem się na torze. – My rozmawiamy o tym z zawodnikami. Tylko ja wiem, że ktoś inaczej rozmawia w parkingu, a jak jedzie, to trochę inaczej może mu się wszystko wydaje. Oni wiedzą, są świadomi, ale niestety dalej te błędy robią. Każdy walczy o pozycje. Gdy z tyłu jest dwóch „walczaków”, to obydwoje chcą gonić przeciwnika. Gdy jeden i drugi chce to robić, to w którymś momencie muszą sobie po prostu przeszkodzić – dodał.
W niedzielnym pojedynku, upadek na punktowanej pozycji, zanotował po defekcie Patryk Rolnicki. Wskutek tego ucierpiała nieco dłoń zawodnika. Odnotować należy również fakt debiutu w esktraligowym spotkaniu, Dawida Knapika, kolejnego z tarnowskich juniorów. – Ręka Patryka Rolnickiego po meczu była obolała, ale chyba cała. Jeśli chodzi o Dawida Knapika, dojechał trzy razy do mety, myślę, że dobrze się pokazał. Ciężko było wymagać od debiutanta, żeby wygrał bieg młodzieżowy. Jest to młody chłopak, wiadomo, że musi startować jak najwięcej. Dla niego, w tym momencie priorytetem są występy w zawodach młodzieżowych, a nie w lidze – podsumował, szkoleniowiec Grupa Azoty Unii Tarnów, Paweł Baran.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!