Takiego powrotu po kontuzji życzyłby sobie każdy żużlowiec. Pięć trójek przy nazwisku Piotra Pawlickiego, dla którego było to pierwsze w tym roku ściganie może tylko powodować, że ręce składają się do oklasków.
Pod koniec lutego młodszy z braci Pawlickich doznał kontuzji podczas zgrupowania w Lloret de Mar, gdzie żużlowcy Fogo Unii trenowali na crossie. Potrzebna była operacja, a to z kolei musiało oznaczać absencję u progu sezonu. Początkowo mówiło się, że „Piter Pan” do jazdy wróci najwcześniej na mecz ligowy z forBET Włókniarzem Częstochowa (6 maja – dop. red.), gdyż jak sam przyznawał, nie zamierza spieszyć się z ponownym ściganiem, co mogłoby tylko zaszkodzić. Ostatecznie wyjechał już w konfrontacji z Falubazem i był to kapitalny występ.
– Było widać, że noga nie dokucza (śmiech – dop. red.). Wiadomo, że mam nad czym pracować i tak noga nie jest w pełni zdrowa, do jakiegoś ogólnorozwojowego treningu, które też cały czas robię. Na torze noga w ogóle nie przeszkadza, jakby tego złamania w ogóle nie było. Z biegiem czasu ta noga będzie coraz bardziej "działająca" jeśli chodzi o bieganie czy też grę w piłkę – przyznał po meczu Piotr Pawlicki.
Zawodnik nie ukrywa, że przygotowywał się do meczu z Falubazem, jak do każdego innego ligowego spotkania, lecz w głowie była myśl, że to powrót po kontuzji i czasu na treningi zbyt wiele nie było. – Wiedziałem, że w końcu nadejdzie ten mecz, na który wrócę. Starałem się nastawić, jak do każdego innego spotkania. Od rana jednak gdzieś tam ta myśl była, że to mój pierwszy mecz, a tych treningów i startów spod taśmy też niewiele. Fajnie wszystko wyszło, ale nie ma co popadać w hurraoptymizm. Cieszę się z kompletu, ale trzeba się skupić na następnych spotkaniach – dodał Pawlicki.
Kapitan Fogo Unii Leszno startował w piątkowy wieczór w parze z Brady Kurtzem. Polsko-australijski duet przywiózł dla „Byków” czternaście z piętnastu możliwych punktów. W komplecie przeszkodził Patryk Dudek, który w dziesiątym biegu dnia pokonał Australijczyka. Czy w kolejnych spotkaniach, Pawlicki chciałby nadal startować z Kurtzem? – Decyzja należy do trenera, a ja się nie wtrącam w decyzje, jakie on podejmuje. Dzisiaj starałem się nie oglądać szczerze mówiąc, chciałem jak najlepiej wystartować i uciec do mety, więc parowo nie za bardzo chciałem się wybijać, ale widząc Brady'ego za swoimi plecami starałem się poszerzać tor jazdy, by nie szprycować Brady'ego – zakończył żużlowiec.
źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!