W latach dziewięćdziesiątych otarł się o rzeszowską szkółkę żużlową. Później wyjechał do Szwajcarii, a teraz podjął się prac nad stworzeniem kolejnego ośrodka sportu żużlowego w Polsce. Maciej Gilowski bo to o nim mowa, jest inicjatorem żużla w Przemyślu. Póki co w wymiarze „mini” czyli klasie 50, 80-125cc, ale jak sam mówi, nie wie co czas przyniesie.
Kiedyś marzył o karierze żużlowca, lecz gdy przyszedł z mamą zapisać się do sekcji, klub był akurat nieczynny. Później sport przegrałby z nauką, więc poszedł w odstawkę. Miłość do żużla u pana Macieja wciąż była, choć nieco mniejsza. Aż do czasu, gdy wyjechał do Szwajcarii. Brak żużla w tym kraju mocno dał mu się we znaki, uczucie do „czarnego sportu” buzowało, aż w pewnym momencie osiągnęło apogeum. Postanowił jeździć amatorsko i w weekendy pokonywał koło tysiąca kilometrów w jedną stronę, by ze szwajcarskiego Sissach przedostać się do Lginia. Później trzeba było oczywiście wrócić, drugie tyle.
Dla żużlowców-amatorów treningi na terenie kraju to kosztowna zabawa, więc można śmiało się domyślać ile to musiało Gilowskiego kosztować, zarówno finansowo jak i organizacyjnie. Połowę drogi miałby on do włoskiej Badia Calaveny czy niemieckiego Landshut. Dlaczego właśnie polski Lgiń? – Byli tacy, którzy łapali się za głowę jak słyszeli ile pokonałem kilometrów, ale później się już przyzwyczaili do tego (śmiech – dop. aut.). Wyjazdy do Lginia to nie tylko treningi. To połączenie przyjemnego z pożytecznym. Zawsze jeździłem na dwa dni, na sobotę, kiedy to Tomek (Dutka – dop. aut.) organizował treningi dla amatorów i niedzielę, kiedy to bez problemów szedł mi na rękę i na parę godzin użyczał tor. Następnie jeździliśmy na mecze ligowe czy to do Zielonej Góry czy do Leszna. W Lginiu czułem się naprawdę dobrze, poznałem dużo fajnych chłopaków, z którymi kontakt utrzymujemy do dzisiaj, a wówczas sporo sobie pomagali podczas treningów, wszystko na spokojnie, bez ciśnienia i z uśmiechem na twarzy – mówi Maciej Gilowski.
Teraz pan Maciej jest głównym inicjatorem żużla w Przemyślu. Po powrocie do kraju nasz rozmówca szukał miejsca, gdzie mógłby wybudować tor, na którym wraz z synem mogliby amatorsko uprawiać speedway. Ostatecznie jednak skończyło się na nieco poważniejszym projekcie i powołaniu do życia stowarzyszenia KS Spartan Przemyśl. Głównym celem nowego klubu jest szkolenie młodzieży zasiadającej motocykli o pojemności od 50 do 125ccm. Obecnie trwają prace mające na celu budowę toru, który pozwoli na bezpieczne jazdy. – Syn też złapał „zajawkę” na motoryzację, więc pomyślałem, że może być więcej takich chłopców, którzy chcieliby w ten sposób się rozwijać. Pojawiła się atrakcyjna działka za rozsądne pieniądze z dogodną lokalizacją. Patrząc z perspektywy czasu uważam ten wybór za jak najbardziej słuszny. Może on przynieść wymierne korzyści tak dla miasta jak i dla klubu. Pomysł poparł prezydent Przemyśla – Robert Choma i pozostała, więc kwestia prawnie uregulować ten projekt – dodaje Gilowski.
Tor w Przemyślu będzie liczył około 150 metrów. Pojawiły się na nim już dmuchane bandy, co jest rzadkością na polskich mini torach, choć obecnie są one wypełnione słomą. Taki sam typ band jest m.in. w Lginiu, gdzie sprawdza się w stu procentach. Docelowo ma powstać jeszcze budynek biurowy, będący zarazem punktem socjalno-sanitarnym, a także trybuna i park maszyn. – Nie oszukujmy się, jest to ogromna inwestycja i organizacyjnie i finansowo. W projekcie od samego początku jestem sam i finalizuję go z własnych środków, aczkolwiek od jakiegoś czasu jest ze mną lokalna firma Transbet na czele z panem Marcinem Grochowiczem, która pomaga mi odnośnie materiałów czy usług logistycznych i mocno mnie dopinguje, a także Centro-dach, która wsparła nas materiałem na pewnym etapie prac. Pod względem organizacyjnym napotykam na swojej drodze „dobrych duszków”, którzy pomagają mi pokonywać kolejne etapy. Z tego miejsca wszystkim im dziękuję.
Zainteresowanie projektem żużla w Przemyślu jest spore. Maciej Gilowski pozostaje optymistą i wierzy, że uda się wystartować oficjalnie 7 lub 8 lipca. To właśnie na te dni ustalony jest termin otwarcia obiektu, ale to się wyjaśni w najbliższym czasie. Są prowadzone wstępne rozmowy z zawodnikami, którzy mogliby przyjechać w tym dniu do Przemyśla. Sprawa jest o tyle łatwiejsza, że nie ma w tym dniu rozgrywek ligowych. Chętnie na obiekcie KS Spartan zaprezentowaliby się także Ci, którzy zasiadają na pite bike’ach. Także i taka forma rywalizacji mogłaby się cieszyć wśród żużlowców, bowiem wielu z nich regularnie jeździ na takich maszynach. – Zarówno 7 jak i 8 lipca liga w Polsce nie jedzie, więc datę ustawiliśmy pod braci Lampartów (śmiech – dop. aut.). Oczywiście żartuję, ale jak najbardziej zapraszamy do Przemyśla zarówno Dawida jak i Wiktora. Więcej szczegółów będziemy mogli zdradzić za jakiś czas zapewne – zapowiada Gilowski.
Tor usytuowany jest przy obwodnicy miasta i większej odległości od zabudować, co nie powinno stwarzać problemów mieszkańcom. Gilowski zdaje sobie jednak sprawę, że zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie pasował ten pomysł. Póki co pan Maciej skupia się na tym co jest, a jeśli będzie zainteresowanie ze strony społeczeństwa, podmiotów i władz, a jemu zostanie też trochę pieniędzy… jest gotów dokupić grunty i pomyśleć o skromnym obiekcie, na którym można byłoby rozgrywać zawody żużlowe z rozgrywkami ligowymi na czele.
źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!