Czy żużel to towar luksusowy? A może tylko dla nielicznych? Oddaliśmy głos w tej sprawie kibicom.
Po ostatnim moim materiale o żużlowym torcie, napisało do mnie kilku kibiców z różnych rejonów Polski. W związku z tym pociągnę ostatni temat dalej i go rozwinę. Zacytuję też wypowiedzi dwóch kibiców. Ostatnio pisałem, że dzisiejszy żużel to jest biznes dla kilku podmiotów, takich jak telewizja, kluby, zawodnicy, czy organizatorzy imprez indywidualnych. Kibice moim zdaniem są daleko na szarym końcu. Wspominałem ostatnio, że wypad na mecz dla rodziny 2+2 to dzisiaj koszt około 300 złotych. Oto co napisał mi Pan Sławomir z Gniezna:
– Bardzo trafne spostrzeżenie to z kosztami. Ja bym poszedł dalej. Mecz żużlowy to tak naprawdę od zawsze około 20 minut „akcji”. Te 20 minut mieści się w około dwóch godzinach. W dzisiejszych realiach i mnóstwie rozrywek wydanie 300 zł na 20 minut atrakcji po prostu kibicom przestało się opłacać zwłaszcza po tym, jak są traktowani – zauważył pan Sławomir.
Więź z kibicami
Zawsze staram się porównywać obecne czasy z tym, co działo się w latach 90-tych. Wtedy, jak pisałem ostatnio, w klubach jeździli głównie wychowankowie. To oni stanowili z kibicami jedność. Była ta wspólna więź, której dzisiaj nie ma. Zawodnicy zmieniają kluby dla kasy, bo dla nich liczy się kto da więcej. Po wypowiedzi kibiców można też stwierdzić, że oni również, skoro są tak traktowani, to podchodzą do meczy też biznesowo. Za 300 złotych rodzina w dzisiejszych czasach ma mnóstwo innych atrakcji. Zacząć trzeba jednak od tego, że najpierw taką rodzinę musi być na to stać.
– U nas w Gnieźnie miasto wydaje pieniądze na bezsensowne inwestycje, zamiast je przeznaczyć chociażby na stadion. Mam na myśli toalety. Mamy klika toalet tzw. Toi Toi i to wszystko. Tak naprawdę nie ma gdzie nawet umyć rąk. To też kibica skutecznie w dzisiejszych czasach odstrasza – dorzuca pan Sławomir.
Oczywiście większość stadionów jest miejskich i to miasto powinno właśnie dbać o sanitariaty na stadionach. Jednak kluby dostają duże pieniądze za prawa do transmisji telewizyjnych i to one powinny same taki temat rzucić. Jednak tego nie zrobią, bo wolą tę kasę przeznaczyć na przepłacanie kolejnego zawodnika. O ile jeszcze w klubie drugoligowym, jak Gniezno, można to ewentualnie przełknąć, to wyżej już nie. Wiele stadionów w ekstralidze przecież dalej również korzysta z popularnych Toi Toi, a przy niby najlepszej i najbogatszej lidze świata, to raczej już w tych czasach nie przystoi.
Żużel jako towar
Jeszcze inaczej do tematu podchodzi Pan Łukasz z Rzeszowa. Oto co mi napisał: – Ja jako kibic chcę powrotu żużla jako mojej ulubionej dyscypliny sportu. Dzisiaj żużel traktowany jest jako przedmiot czy towar, który dobrze opakowany można nieźle sprzedać. Skoro nasza liga jest określana mianem najlepszej na świecie, to trzeba pamiętać, że bez obecności kibiców na stadionie żużel jako sport nie ma przyszłości. Bo co z tego, że towar się ładnie sprzeda. Telewizja zgarnie kasę za dekodery oraz z kibiców, którzy płacą za kablówkę. To telewizja po części zabiera kibiców ze stadionu tych, którzy kiedyś na nim częściej gościli – podsumował pan Łukasz.
Zgadzam się z tym, że dzisiaj żużel to towar jak wszystko i nikt tego nie zmieni. Ktoś chce na tym zarobić i to też normalna kolej rzeczy. Wierzę w to, że kluby zaczną w końcu jednak dbać o swojego kibica, który mimo wielu przeciwności i być może drogich dla niektórych biletów, wciąż przychodzi na stadion.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!